poniedziałek, 17 listopada 2025

Muzealny spacer po Łodzi

Zajrzymy do muzeów, które szczególnie mnie zainteresowały. Oczywiście, możecie wybrać inne. Zwiedzałam je w maju, kiedy mogłam oglądać wystawy czasowe, jakich już zapewne nie obejrzycie. Czyli wpis archiwalny. Myślę jednak, że warto uwiecznić niektóre wydarzenia. Zaczniemy od łódzkiego Muzeum Sztuki. Ma ono trzy siedziby – ms1, ms2 i pałac Herbsta. 
 

Wstąpmy najpierw do ms2, które zajmuje jeden z budynków na terenie znanej wszystkim Manufaktury, czyli wielkiego centrum handlowo-usługowo-rozywkowego powstałego na terenie dawnej fabryki Izraela Poznańskiego. I tu od razu narzucają się fotosy z filmu „Ziemia obiecana”. Łódź świętuje 50. rocznicę premiery tego filmu. I jakoś tak mało komu przyjdzie do głowy, żeby przy okazji wspomnieć 100. rocznicę śmierci autora powieści, na podstawie której Andrzej Wajda nakręcił ów film. 
 

Udajmy się wreszcie do muzeum. Co mnie tam przygnało? Wystawa „St Ives i gdzie indziej”, na której zaprezentowano dzieła brytyjskich artystów tworzących w tej angielskiej miejscowości letniskowej. Wystawę wzbogacono o prace polskich twórców. I tu pojawiły się wielkie nazwiska – Władysław Strzemiński i Katarzyna Kobro. Zgadnijcie, przy których gromadziły się największe tłumy oglądających.
 
widok ogólny wystawy z pracami Barbary Hepworth na pierwszym planie
 
prace Władysława Strzemińskiego

Kompozycja przestrzenna Katarzyny Kobro 
 
Muzeum ms1 też miało w maju ciekawą wystawę – „Sposoby widzenia. Kolekcja Muzeum Sztuki w Łodzi”. Mogłam tu znów spotkać prace wybitnych polskich artystów i przy okazji obejrzeć słynną Salę Neoplastyczną projektu Władysława Strzemińskiego. 
 
Sala Neoplastyczna
 
"Naga" Aliny Szapocznikow

"Ławka z Umarłej klasy" Tadeusza Kantora 
 
W moich planach wyjazdu do Łodzi głównym celem było Centralne Muzeum Włókiennictwa. Zatrzymałam się tu na pokaz działania maszyn włókienniczych. Niezapomniane wrażenie robi hałas, jaki one wydają. 
 



A trzeba wiedzieć, że pracowały ledwie dwie, nie setki i tysiące, jak to było w czasach świetności tak zwanej Białej Fabryki Geyera. 
 

Najbardziej zależało mi na obejrzeniu wystawy czasowej w tym muzeum. Wiosną prezentowano prace słynnego projektanta mody – Arkadiusa. Zaprezentowano je chronologicznie i tematycznie. W tym układzie robiły wielkie wrażenie. Aż trudno sobie wyobrazić, jakie projekty tworzyłby ten artysta obecnie, gdyby nie zaprzestał działalności. 
 



Będąc w muzeum zamierzałam również zwiedzić tutejszy skansen, czyli Łódzki Park Kultury Miejskiej. Tworzy go kilka drewnianych domów, kościół i willa letniskowa Szai Światłowskiego przeniesiona z Rudy Pabianickiej. 
 

Wyposażenie pięciu prawie stuletnich domów prezentuje mikrohistorie obrazujące życie łodzian w różnych okresach końca XIX i XX wieku do czasów późnego PRL.
 

Zwiedzanie było dla mnie swoistą podrożą do lat dzieciństwa, wspomnieniem domu babci, jej pracowni krawieckiej, wyposażenia mojego domu czy domów koleżanek. 
 



Skromny drewniany kościółek z drugiej połowy XIX wieku zdaje się pusty i cichy. 
 

Najbardziej mnie zauroczyła pełna secesyjnych elementów willa. 
 

Spędziłam tu najwięcej czasu zachwycając się grą świateł powstałą dzięki witrażowym oknom, meblami i uroczymi drobiazgami z początku XX wieku.
 



Ostatni obiekt, do którego zajrzymy, nie jest muzeum, a galerią sztuki. Jest ona oddziałem Miejskiej Galerii Sztuki w Łodzi, a nosi nazwę Galeria Willa. Podczas mojego pobytu można tam było obejrzeć interesującą wystawę prac Józefa Wikonia. 
 


Przyznam się jednak, że nie dla tych prac tu zajrzałam, a dla samej willi. Została ona zbudowana w roku 1903 dla łódzkiego przemysłowca  Leopolda Kindermanna. Już sama data budowy willi mówi za siebie – to obiekt secesyjny. Ale jaki! To secesja w czystej i najpiękniejszej formie. Zachwyca elewacją, witrażami detalami wyposażenia. 
 
tę willę nazywa się "Willą pod jabłonkami", co jest zrozumiałe na pierwszy rzut oka
 

Wszystkie dekoracje mają niepowtarzalny charakter, nie ma tam dwóch identycznych okien. Stiukowe dekoracje roślinne wiją się wokół otworów okiennych, skrywają detale, które zauważamy dopiero po dokładnym przyglądaniu się.
 
Uważny obserwator wypatrzy liska. 😊 A jak podąży za wzrokiem liska, to kruk już jest łatwizną. 
 

A witraże… każdy detal zachwyca. 
 



I akurat w takim miejscu  wyczerpała mi się bateria w aparacie... Trzeba tam wrócić. 
 
Zdjęcia mojego wyrobu  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz