Zajrzymy do muzeów, które szczególnie mnie zainteresowały.
Oczywiście, możecie wybrać inne. Zwiedzałam je w maju, kiedy mogłam oglądać
wystawy czasowe, jakich już zapewne nie obejrzycie. Czyli wpis archiwalny. Myślę
jednak, że warto uwiecznić niektóre wydarzenia. Zaczniemy od łódzkiego Muzeum
Sztuki. Ma ono trzy siedziby – ms1, ms2 i pałac Herbsta.
Wstąpmy najpierw do
ms2, które zajmuje jeden z budynków na terenie znanej wszystkim Manufaktury,
czyli wielkiego centrum handlowo-usługowo-rozywkowego powstałego na terenie
dawnej fabryki Izraela Poznańskiego. I tu od razu narzucają się fotosy z filmu
„Ziemia obiecana”. Łódź świętuje 50. rocznicę premiery tego filmu. I jakoś tak
mało komu przyjdzie do głowy, żeby przy okazji wspomnieć 100. rocznicę śmierci
autora powieści, na podstawie której Andrzej Wajda nakręcił ów film.
Udajmy się
wreszcie do muzeum. Co mnie tam przygnało? Wystawa „St Ives i gdzie indziej”,
na której zaprezentowano dzieła brytyjskich artystów tworzących w tej angielskiej
miejscowości letniskowej. Wystawę wzbogacono o prace polskich twórców. I tu
pojawiły się wielkie nazwiska – Władysław Strzemiński i Katarzyna Kobro.
Zgadnijcie, przy których gromadziły się największe tłumy oglądających.
Muzeum
ms1 też miało w maju ciekawą wystawę – „Sposoby widzenia. Kolekcja Muzeum Sztuki
w Łodzi”. Mogłam tu znów spotkać prace wybitnych polskich artystów i przy
okazji obejrzeć słynną Salę Neoplastyczną projektu Władysława Strzemińskiego.
W
moich planach wyjazdu do Łodzi głównym celem było Centralne Muzeum
Włókiennictwa. Zatrzymałam się tu na pokaz działania maszyn włókienniczych.
Niezapomniane wrażenie robi hałas, jaki one wydają.
A trzeba wiedzieć, że
pracowały ledwie dwie, nie setki i tysiące, jak to było w czasach świetności tak
zwanej Białej Fabryki Geyera.
Najbardziej zależało mi na obejrzeniu wystawy
czasowej w tym muzeum. Wiosną prezentowano prace słynnego projektanta mody –
Arkadiusa. Zaprezentowano je chronologicznie i tematycznie. W tym układzie
robiły wielkie wrażenie. Aż trudno sobie wyobrazić, jakie projekty tworzyłby
ten artysta obecnie, gdyby nie zaprzestał działalności.
Będąc w muzeum
zamierzałam również zwiedzić tutejszy skansen, czyli Łódzki Park Kultury
Miejskiej. Tworzy go kilka drewnianych domów, kościół i willa letniskowa Szai
Światłowskiego przeniesiona z Rudy Pabianickiej.
Wyposażenie pięciu prawie
stuletnich domów prezentuje mikrohistorie obrazujące życie łodzian w różnych
okresach końca XIX i XX wieku do czasów późnego PRL.
Zwiedzanie było dla mnie
swoistą podrożą do lat dzieciństwa, wspomnieniem domu babci, jej pracowni
krawieckiej, wyposażenia mojego domu czy domów koleżanek.
Skromny drewniany
kościółek z drugiej połowy XIX wieku zdaje się pusty i cichy.
Najbardziej mnie
zauroczyła pełna secesyjnych elementów willa.
Spędziłam tu najwięcej czasu
zachwycając się grą świateł powstałą dzięki witrażowym oknom, meblami i
uroczymi drobiazgami z początku XX wieku.
Ostatni obiekt, do którego zajrzymy,
nie jest muzeum, a galerią sztuki. Jest ona oddziałem Miejskiej Galerii Sztuki
w Łodzi, a nosi nazwę Galeria Willa. Podczas mojego pobytu można tam było
obejrzeć interesującą wystawę prac Józefa Wikonia.
Przyznam się jednak, że nie
dla tych prac tu zajrzałam, a dla samej willi. Została ona zbudowana w roku 1903
dla łódzkiego przemysłowca Leopolda
Kindermanna. Już sama data budowy willi mówi za siebie – to obiekt secesyjny.
Ale jaki! To secesja w czystej i najpiękniejszej formie. Zachwyca elewacją,
witrażami detalami wyposażenia.
Wszystkie dekoracje mają niepowtarzalny charakter,
nie ma tam dwóch identycznych okien. Stiukowe dekoracje roślinne wiją się wokół
otworów okiennych, skrywają detale, które zauważamy dopiero po dokładnym przyglądaniu się.
A witraże… każdy detal zachwyca.
I akurat w takim miejscu wyczerpała mi się bateria w aparacie... Trzeba
tam wrócić.
Zdjęcia mojego wyrobu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz