wtorek, 17 czerwca 2025

Spacer wśród skałek i nad wodą

Tym razem kolega Ed zaproponował krótką wycieczkę z Brodów Iłżeckich do Stykowa. Ciepły słoneczny poranek zachęcał do wędrówki wśród pól.
 
letnia łąka w Brodach Iłżeckich
 
Szybko jednak wkroczyliśmy do lasu, gdzie czekał na nas rezerwat Skały pod Adamowem. Plan szefa zakładał przejście całego odcinka, na którym występują skały. Najpierw więc cofnęliśmy się do skałek wysuniętych najbardziej na wschód. Spotkaliśmy starych skalnych znajomych, ale znów dziwnym trafem nie udało nam się dotrzeć do skałki przypominającej kształtem szpulkę. 
 



Zwróciliśmy, żeby dotrzeć do centralnej grupy skał, tej najbardziej znanej. Tu krótki postój.
 

 
Nadeszła kolej na zachodni odcinek. Byliśmy tu zaledwie raz i przyszło nam z trudem szukać drogi. Ścieżki tu raczej brak, ale bez trudu można obejrzeć kolejne okazy. I znów trzeba zawracać.
 

 
Edward wybrał dla nas drogi leśne, ładne, czasem podmokłe. Przekonałam się o tym, kiedy wylądowałam miękko w błotnistej kałuży. Potknęłam się na gałęzi ukrytej wśród traw. Upadek był bezpieczny dla mnie, ale przykry dla spodni – całe się wybłociły.
 


Kluczyliśmy różnymi ścieżkami, aż dotarliśmy nad Zalew Brodzki. 
 

Tu w planie było spotkanie ze Skałami w Rudzie. Z bólem serca muszę przyznać, że ten pomnik przyrody nie ma szczęścia. Zaplanowano wyeksponowanie go, co się nawet udało. Ale... 
 

W ostatnich latach zmienia się jego otoczenie – skały znikają zagrodzone płotami, opakowane w jarmarczne budki z jedzeniem, spowite zapachem dymu z grilla. W pobliżu ustawiono nawet wieżę widokową. Na razie nieczynną, pewnie będzie z niej widok na te wszystkie budy, stoliki i parkingi. Może przy okazji uda się zauważyć zalew i jego okolice. 
 
tylko fragmencik, ciąg dalszy w tym samym stylu
 
a za skałą płot 
 
 
Na razie jeszcze kilka skałek mężnie walczy o uwagę odwiedzających, ale obawiam się, że przegrywa z palmami ustawionymi w donicach nad brzegiem zalewu. 
 
największa i najbardziej efektowna skała wyeksponowana należycie, może nawet udało by się wejść za nią na ścieżkę, ale nie sprawdzaliśmy 
 
Opuszczamy to smutne miejsce z postanowieniem, że może jeszcze tu kiedy zajrzymy, ale raczej nieprędko i poza sezonem. 
 

W okolicy Stykowa zalew zwęża się, aby niedaleko znów stać się rzeką zasilająca go w wodę. Spotykamy tu łyski z młodymi. 
 


W drodze na stację zatrzymujemy się przy gęstwinie krzewów róży pomarszczonej, która teraz obficie kwitnie i przyjemnie pachnie.
 

 
Na stacji kończymy trasę. Liczyła ok. 13 kilometrów. Na rower absolutnie się nie nadaje – trudno by było przedzierać się z nim wśród skał i drzew. Do przejścia nietrudna, choć raczej pod opieką kogoś, kto się dobrze orientuje w terenie. Mapka pokazuje zaledwie jej przybliżony przebieg.
 

Zdjęcia – Edek i ja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz