Zanim znajdziemy się na tym zamku, chciałabym pokazać kilka
mniej znanych. Wartburg znajduje się w Turyngii, a pozostałe w Saksonii, są malowniczo położone na
wzgórzach, czasem nad rzekami. Mają średniowieczny rodowód, a przez wieki
ulegały licznym przebudowom bądź zniszczeniom.
Najpierw znajdziemy się w okolicy zamku Kriebstein.
Wzniesiony został w 14. wieku na skale nad rzeką Zschopau (to ci dopiero trudne
do wymówienia słowo). I właśnie z brzegu tej rzeki gotycka budowla prezentuje
się najbardziej okazale.
Nic więc dziwnego, że zamek „zagrał” w filmie o królewnie
Śnieżce. W rzeczywistości był on siedzibą rodów rycerskich, ale prezencję ma
zaiste królewską.
W pobliżu zamku na rzece ustawiono zaporę, za którą tworzy
się rozległe sztuczne jezioro, a woda trudnej do wymówienia rzeki zasila
elektrownię wodną.
Kolejny zamek znajduje się w miejscowości Rochlitz nad rzeką
Zwickauer Mulde. Jego historia sięga 10. wieku, był siedzibą margrabiów z rodu
Wettynów, w nim też rezydowały wdowy po zmarłych książętach z tego rodu. Obecnie
mieści się tu muzeum, które zamykano pięć minut po naszym przyjeździe,
zwiedzania więc nie było.
Warto zauważyć interesujące obiekty rozmieszczone u stóp
zamku. Najbliżej położony jest kościół pod wezwaniem św. Piotra, ten pierwotnie
romański kościół z 12. wieku przebudowano w 14. wieku w stylu gotyckim. Jest obecnie
świątynią ewangelicko-luterańską.
Tuż nad rzeką pracował długie wieki młyn zamkowy. Obecnie
jest nieczynny i przekształcono go na budynki mieszkalne.
dwie części młyna zamkowego (na białej umieszczono tabliczki wskazujące poziom wody podczas największych powodzi - ta najwyżej z roku 2013)
Przez rzekę przerzucono kratownicowy most kolejowy (też już nieczynny).
Pewnie bym o nim nie wspomniała, gdyby nie to, że w pobliżu usytuowano
przyjemną alejkę spacerową obsadzoną japońskimi wiśniami. Akurat kwitły, to
może warto je umieścić na blogu.
Kolejny obiekt to szesnastowieczny renesansowy zamek
Colditz. Jego początki sięgają średniowiecza, ale podczas wojen husyckich
został zniszczony i dopiero w późniejszym czasie został odbudowany i
rozbudowany.
Był zamkiem myśliwskim, czego ślady zauważamy w dekoracji
drewnianego stropu w tak zwanej komnacie myśliwskiej.
Zachowały się też niektóre stropy komnat zamieszkanych przez
książąt i ich małżonki (oczywiście znów przewija się historia o wdowach, z
których zwłaszcza jedna – Zofia von Brandenburg, wdowa po księciu elektorze
Christianie I – przyczyniła się do uświetnienia zamku).
W Colditz spotykamy się niestety i z trudną historią. W roku
1938 wykorzystywano go w charakterze niby hospicjum dla psychicznie i nieuleczalnie
chorych, a w rzeczywistości stał się obiektem masowego dokonywania eutanazji.
W czasie wojny zaś utworzono tu obóz dla jeńców wojennych
Oflag IV C. Przetrzymywano w nim oficerów różnych narodowości. Najbardziej
znanym z nich był siostrzeniec Winstona Churchila.
On i pozostali więźniowie podejmowali liczne próby ucieczki,
co dokumentują zamkowe wystawy.
Pora wreszcie dotrzeć i na zamek Wartburg. Jego powstanie
datuje się na początek 11. wieku. Wiele romańskich elementów architektonicznych
można podziwiać i obecnie.
Kolejne rozbudowy zmieniły wgląd zamku, który łączy w sobie
architekturę różnych epok.
Na wygląd wnętrz najmocniej wpłynęła jego rekonstrukcja w
19. wieku. Dobudowano do zamku nowe obiekty, a wnętrza ozdobiono
historyzującymi malowidłami sławiącymi historię Wartburga. Nie lubię tego stylu, ale z kronikarskiego
obowiązku nie mogę go pominąć. Powstała wtedy ozdobiona mozaikami sala
poświęcona świętej Elżbiecie Węgierskiej, która żyła w tym zamku jako żona
Ludwika XIV. Nie będę opisywać jej krótkiego, a pełnego poświecenia życia.
Warto poszukać tych informacji w sieci.
Reprezentacyjne sale zamku nawiązują do turniejów
śpiewaczych w Wartburgu i dziejów Niemiec.
Jest też i skromna izba, w której przez 10 miesięcy ukrywał
się Martin Luter. Zajmował się wtedy tłumaczeniem Nowego Testamentu na język
niemiecki.
w izbie nie zabrakło i figurki diabła, który ponoć ukazał się Lutrowi, aby go odwieść od tłumaczenia, miejsce po plamie z atramentu, która powstała, gdy Luter rzucił w diabła kałamarzem. było skrupulatnie wydrapywane przez odwiedzających
Opuszczamy Wartburg, przed nami jeszcze dużo interesujących
spotkań z historią i sztuką Saksonii i Turyngii. Mam zamiar powrócić do nich w
wolnym czasie.
A na pożegnanie zdjęcia zrobione z okna autokaru
przedstawiające rzadkie zjawisko optyczne
jakim jest halo, czyli świetlisty pierścień wokół słońca powstały na
skutek odbicia światła słonecznego w kryształkach lodu w atmosferze.
Zdjęcia – Irena i ja
Warto było pojechać i zobaczyć wspaniałe budowle i bardzo piękne miejsca. Dzięki zdjęciom i ja mogłem je zobaczyć . <3
OdpowiedzUsuńJeszcze sporo zostało do pokazania. Trudno ogarnąć cały materiał, bez pospiechu się zrobi...
Usuń