poniedziałek, 26 czerwca 2023

Wałsnów i Bąków, czyli sielska niedziela

W Wałsnowie wita nas dąb Wałśniak. Nie sposób pomylić go z jakimkolwiek innym dębem. Nie uwierzycie, ale rośnie na środku drogi! Szosa rozdziela się przy nim, a znaki drogowe wytyczające kierunek ruchu są nonszalancko wbite tuż przy ziemi blisko pnia. Wałśniak ma ponad 200 lat, obwód jego pnia przekracza 500 cm, widać, że stracił jeden konar, a i te, co mu zostały, są w dziwny sposób przycięte. Ale trzyma się dzielnie i stawia opór wszelkim próbom usunięcia go z drogi.  
 
dąb Wałśniak solo
 
i w otoczeniu fanów

Rozstajemy się z Wałśniakiem i wędrujemy do kolejnego obiektu na naszej trasie. Ma to być Pasieka Prowincjonalna (tu link). Jest! Wita nas pszczelarz – pan Emil Gawin, który prowadzi nas do pasieki. Ta wydaje się mała, ale to złudzenie. Ule (setka) są rozstawione ciasno tworząc małe pszczele miasteczko. Jego mieszkanki nie zwracają na nas uwagi zajęte codzienną krzątaniną.  

pan Emil Gawin  

w pasiece

„Uliczkami” spacerują sublokatorki – kury, które nic sobie nie robią z brzęczącego towarzystwa. Ciszę i spokój przerywa pianie koguta, który z dachu jednego z uli ogłasza, kto tu jest najważniejszy.
 


Pszczelarz szykuje podkurzacz, który może się przydać, kiedy podejdziemy do uli. Nigdy przecież nie wiadomo, czy nie zdenerwujemy pszczół.
 

Śmiałek gotowy do zawarcia bliższej znajomości z  pszczołami miodnymi otrzymuje specjalny kapelusz, do tego mimo upału zakładam koszulę z długimi rękawami i wyruszam na spotkanie z przygodą.
Najpierw spokojny spacerek między ulami, potem spojrzenie do wnętrza ula. No i ostrożne spotkanie z ramką oblepioną pszczołami, które mają tyle roboty, że nawet nie spojrzą na intruza, co im zagląda do domu. Trzymam się w bezpiecznej odległości, a pan Emil gołymi rękami wyciąga ramkę.
 
na pierwszym planie ul-dziwadło wykonany z tworzywa sztucznego, pszczoły nie chcą w nim mieszkać
 
ramka opuszcza na krótko ul, a pszczoły nie reagują
 
pan Emil nie tylko prezentuje pszczelą gromadę, ale potrafi wyłuskać w tłumie trutnia i delikatnie go wyjąć oraz zaprezentować, tylko ja nie nadążam zrobić trutniowi portretu - za szybki jest
 

Na koniec nabieram odwagi i zbliżam się do ula na tyle, że mogę zaobserwować wracające pszczoły. Lądują z gracją, kręcą się przy wlotku.
 

No i najważniejsze – zapach. Wdycham zapach dymu z podkurzacza i zapach wosku. Wracam do dzieciństwa i do pasieki dziadka Władka.
 
dziadek Władek by się cieszył, że są ludzie, którzy kochają pszczoły tak, jak on je kochał
 
Pora się rozstać z pszczołami i ich opiekunem. Mamy jeszcze kilka miejsc do obejrzenia. Kierujemy się na północny wschód, nasza droga prowadzi miedzy stawami rybnymi. Nie mamy pozwolenia na wejście na groble, spoglądamy więc zza ogrodzenia.
 
droga między stawami w Wałsnowie 
 

stawy hodowlane

Zachwycamy się końmi, które pasą się albo z gracją przebiegają nad wodą.
 


Po niewielkiej kładce przekraczamy Szabasówkę i kierujemy się w stronę Bąkowa. Tu mam zaplanowane spotkanie z kamienną kapliczką na skraju wsi. Jest to kapliczka słupowa o sześciobocznej kolumnie. Wieńczy ją latarnia z czterema niszami nakryta spłaszczoną kopułą zwieńczoną żelaznym krzyżem. Jedna z nisz latarni ma wypisana datę wystawienia kapliczki – rok 1607. Zapewne z tego powodu wiążę się ją z rozgrywającą się całkiem niedaleko 5 lipca 1607 r. bitwą pod Guzowem. Ta bitwa zakończyła walki rokoszu Zebrzydowskiego. Wojska króla Zygmunta III Wazy rozgromiły w niej rokoszan. Do tej historii nawiązuje tablica ustawiona tuż przy kapliczce pod okazałą lipą.
 
kapliczka w Bąkowie
 
tak wyglądała w roku 2010, jeszcze bez tablicy informacyjnej - jej historia była wtedy dla nas zagadką 

wnęka po lewej stronie z kartuszem herbowym herbu Grzymała, we wnęce po prawej data budowy kapliczki (1607) i zapewne jej renowacji (1990)
 

Droga prowadzi nas teraz prosto w pola. Świeci słońce. Pachną dojrzewające zboża. Jest jak na wakacjach w dzieciństwie.
 

wśród pól Bąkowa

Kolejna droga prowadząca na wschód urzeka makami, które gromadnie obsiadły pobocza.
 

Po przekroczeniu szosy zaczynamy zwijanie naszej pętelki wycieczkowej. Trochę lasem trochę polnymi drogami docieramy znów do Bąkowa. A tu niespodzianka. Mapa wskazuje, że w tej okolicy jest stary młyn, koło którego zamierzam przejść przez Szabasówkę. A tu młyn nie do poznania – ma współczesny dach, duże okna, w jego otoczeniu rzucają się w oczy ślady robót budowlanych. Cóż to za nowy obiekt?  Dopiero z bliska poznajemy naszego starego znajomego – kamienny młyn w Bąkowie zbudowany z charakterystycznych bloków z licznymi nieregularnym zadrapaniami.
 
nowy?
 
ekspertyza

dowód rzeczowy
 
tak młyn wyglądał w maju 2015 r.
 
rzeka przy młynie
 

Dalsza droga doskonała, prowadzi w stronę Zdziechowa. Postój śniadaniowy urządzamy na świeżo skoszonej łączce w pobliżu stuletniej figury maryjnej. Wygląda ona na świeżo pociągniętą na olejno – cała aż błyszczy w słońcu.  
 
figura z roku 1919
 
 
Robi się gorąco, skracamy wiec nieco trasę i kierujemy się  do Wałsnowa. I znów pola, niewielkie zagajniki i czasem słońce.
 
pole gorczycy
 
na polu słoneczników kwitł tylko ten jeden, nad którym krąży motylek
 
jasieniec piaskowy
 

Zupełnie nie planowałam przejścia jedną z dróg, ale tak kusiła obietnicą, że prowadzi wprost do wsi, że ulegliśmy zachętom. I co? Nawet nieźle. Minęliśmy spore wykopy, jakby kopalnię pisaku, nieduże oczko wodne i trafiliśmy wprost na płot pasieki. Tego się nikt z nas nie spodziewał. 
 
oczko wodne
 
Tym razem już nie podchodzimy do uli – zgrzani jesteśmy, a pszczoły tego  nie lubią. Zabieramy za to na pamiątkę miód i urocze malutkie świeczki woskowe. Przyznam, że w domu spróbowałam trochę tego miodu i od razu pożałowałam, że wzięłam tylko taki mały słoik. Pyszny jest ten miodzik. Oj, pyszny…  
 
i nie pozwólcie sobie wmówić, że dobry miód musi być płynny; płynny jest tylko świeży miód, jeśli kupujecie miód wiosną, to musi być skrystalizowany, taka jego natura, płynny to podróbka albo podgrzewany autentyk, bez wartości
 
Wracamy do auta. Jeszcze tylko pożegnalne spotkanie z Wałśniakiem i po wycieczce.
 
dąb w samo południe
 
mapka trasy

Zdjęcia – Edek i ja

6 komentarzy:

  1. Materiał na kilka wycieczek, mnie zaciekawił głównie o pasiece...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam serdecznie. Moja pasieka zaprasza.

      Usuń
    2. jal - dodałam link do strony pasieki, tam jest telefon, możesz się skontaktować z pszczelarzem i odwiedzić pasiekę.

      Usuń
  2. Cieszę się że mogliśmy z naszym Wałśniakiem (którego udało się wybronić jakimś cudem bo miał zostać wycięty), pszczołami i kapliczkami ubarwić państwa niedzielny wypad. Oczywiście zapraszam częściej - tak ja jak i moje pszczoły i moja pasieka
    A i drobną jedynie uwaga. Rzeka która państwo kilkukrotnie przekraczaalio to nie Oronka ( poza Bąkowem bo to w tej miejscowości Oronka wpada do Szabasówki) a Szabasówka. Szabasówka jest dopływem Radomki która jest dopływem Wisły, a Oronka dopływem Szabasówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały czas mówiliśmy Szabasówka. Potem spojrzałam na mapę, a tam Oronka. No to zmieniłam na Oronkę. Niedokładnie jest na mapie zapisane. Zaraz poprawię.
      Poza tym wypad niedzielny - marzenie. Pszczoły grzeczne, dobrze wychowane. ;)

      Usuń
  3. W pobliżu mam wiekowe 2 dęby.
    Na Ursynowie Mieszko I – obwód 864 cm, wiek około 6oo lat.
    W Powsinie Hetman – " 520 cm " i 260 lat.

    Pozdrawiam - Wiesiek

    Piękne okazy. Świetnie, że się uchowały w wielkim mieście.
    U nas mijamy podczas codziennych marszów okazały dąb przy ulicy Parkingowej. Niestety, nie ma ani imienia, ani statusu pomnika przyrody.

    Ania

    OdpowiedzUsuń