wtorek, 28 kwietnia 2015

Młodości! dodaj mi skrzydła!

Wszyscy, którzy byli na klasowym rajdzie w ostatni poniedziałek wiedzą, kiedy i w jakim celu by się skrzydła przydały. Niestety, patron licealistów nie zapewnił dostawy skrzydeł, ale młodość robiła, co w jej mocy i ratowała z najgorszych opresji.
A było tak…
Ruszyliśmy z Berezowa, aby przejść trasę niebieskim szlakiem do Suchedniowa. Jeden przewidujący głos zaraz na początku zapytał, czy może jednak pójdziemy krótszą drogą. Nie poszliśmy, a pytanie miało moc proroczą. Trzeba było korzystać, póki czas.
Znam trasę, wiem, gdzie może być mokro czy trudno, zawsze można było te przeszkody ominąć. No, właśnie – zawsze, czemu wiec tym razem ma by być inaczej? Może dlatego, że w niedzielę mocno padało? A może po prostu nie zawsze jest jednakowo.
Pogoda od rana fantastyczna nam się trafiła – ciepło, coraz cieplej. Las czaruje świeżą zielenią i zapachami, młodzież na trasie krokiem spacerowym, ale przeszkody pokonuje w duchu sportowym. 

znany wszystkim pomnik przyrody - dąb szypułkowy

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Wiaderko, łopatka – i w drogę!

Tak wyposażeni możemy ruszać do piaskownicy. Przydałby się ten sprzęt, bo w niedzielę zajrzeliśmy do kilku poważnych piaskownic. Wielkie toto, rozległe, a babki z piasku można tam robić całymi dniami – oczywiście, jak nas nie wygonią właściciele piaskownicy, a to ludzie poważni, wątpię, żeby mieli zrozumienie dla naszej najnowszej pasji. 

Dzielnie ruszamy na trasę.

piątek, 24 kwietnia 2015

Kilka ciekawostek z okolic Przysuchy

Może być więcej niż kilka, uprzedzam lojalnie.
A teraz czytajcie, jeśli macie ochotę.
Zaczęło się gorzej niż fatalnie, bo koledzy zapałali zupełnie dla mnie niezrozumiałą chęcią zwiedzania parku w Przysusze, ja stałam jak sparaliżowana na skraju i z przerażeniem słuchałam wrzasków ptaków, których miliony gnieżdżą się tam na drzewach. W końcu nie wytrzymałam i sama ruszyłam na trasę – panowie dołączyli po jakimś czasie.

park w Przysusze

czwartek, 23 kwietnia 2015

Dwa dwory

W ostatnią środę szef pozwolił mi się wykazać, co skutkowało wycieczką do miejsc przeze mnie wybranych. Starannie i długo wybierałam te miejsca.
Dotarliśmy do nich z Przysuchy, skąd przeszliśmy 21,3 kilometra, żeby wylądować w Radestowie – bardzo blisko Przysuchy, ale szliśmy okrężną drogą. Wszystko, co sobie wymarzyłam, obejrzeliśmy.
Dziś opowiem o dwóch dworach. Oba mają za sobą długą historię, ale jeden miał więcej szczęścia do ludzi. I stąd ogromna różnica w ich obecnym stanie.

figura Jana Nepomucena we wsi Zbożenna, przy niej skręcamy do dworu

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Nowa stara trasa

Dosyć często maszerujemy z Bodzentyna przez Górę Miejską, a potem robimy zgrabny odwrót i lądujemy gdzieś przy szosie bodzentyńskiej. Kierowca busa to już nasz dobry znajomy – pogada, wie, gdzie wysiadamy, zniżki nie daje, ale nie można za wiele wymagać.
Tym razem znów wysadził nas na przystanku w Bodzentynie w pobliżu Miejskiej Góry, a potem zabrał z przystanku we Wzdole. Niestety, nie przeszedł z nami całej trasy – niech żałuje.

 widok na Bodzentyn od południa

piątek, 17 kwietnia 2015

Wycieczka atrakcyjna do upadu

Kiedy wycieczka jest atrakcyjna? Dla niektórych turystów wycieczka jest atrakcyjna, gdy jest. Niektórzy mają większe wymagania.
Dziś zaprezentuję wam wycieczkę atrakcyjną do ostatniego tchu uczestników. Są tacy, co potrafią zapewnić grupie ten poziom atrakcji. Nie wierzycie? Przeczytajcie.
Spokojnym krokiem wyszliśmy z leśnego wąwozu, głodni trochę byliśmy, ale kierownictwo miało głód atrakcji, więc nasze nieśmiałe popiskiwania w sprawie wyżerki zostały zignorowane. Polecielim szukać kamieniołomu w Dołach Opacich. Najpierw zaszliśmy go od góry – przez krzaki prezentował się raczej skromnie. Ale nie odpuściliśmy – znalazło się ścieżkę w dół, potem porządną drogę i most, no i kamieniołom objawił się w całej okazałości! Rozległa polana i fantastyczne ściany dolomitów dewońskich. Jakie to ładne – te dolomity. Ułożyły się ukośnie, tworzą skośne schodki, płaszczyzny, zazębiają się i rozpływają jakby. Kamieniołom nieczynny od roku 1984, ale „Niemcy to tu rwali kamień w wojnę!”, jak nam opowiedział jeden z mieszkańców wsi.  

widok ze skarpy kamieniołomu w Dołach Opacich

czwartek, 16 kwietnia 2015

Nasze miejsce na Ziemi

Przed laty odwiedzaliśmy to miejsce często i chętnie. Wsiadło się w pociąg – i już. Dojazd bez problemu, potem marsz wśród pól. A dziś… szkoda gadać, nie byliśmy tam już trzy lata i tylko dzięki informacji na blogu Michała „dorwaliśmy” transport, żeby wreszcie tam pojechać.
Gdzie? W okolice Kałkowa. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku trójka przyjaciół – Walek, Edek i Ania – lubiła wędrować po tamtych okolicach. Mieliśmy swoje ulubione ścieżki, mostek śniadaniowy, rozległe widoki. Ale ciągle nad naszymi wędrówkami wisiało pewne fatum – byliśmy świadomi, że niedługo stracimy te miejsca, bo zostaną zalane przez wodę zbiornika Wióry. Może ta świadomość przemijania powodowała, że tak tu lubiliśmy bywać. 

Ta droga wiosną 1994 prowadziła w pola - teraz prosto do zalewu.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

O tym, jak Irena wykonała zadanie wycieczkowe

Trzy ostatnie wyprawy w Pasmo Masłowskie odbywały się we mgle lub podczas paskudnej, pochmurnej pogody. Tym razem postanowiłam coś z tym zrobić. Zwróciłam się do Ireny i powierzyłam jej do wykonania zadanie „załatwić ładną pogodę na wycieczkę niedzielną”. Ostatecznie to ona najlepiej się orientuje we wszelkich prognozach pogody. Trochę się wzbraniała, ale obiecała się przynajmniej postarać. I zobaczcie, co załatwiła.
Rano temperatura ok. +10oC. Nieźle. Prawda? Słonce nieśmiało prześwitywało przez chmury. Można zaliczyć. Wysiadamy więc z busa w Dąbrowie i ruszamy na szlak czerwony w kierunku Masłowa (Tak, wiem, nic nowego, ale skąd brać wciąż nowe trasy?).
W lesie obligatoryjne na tym odcinku błoto w różnych odmianach. Udało się bez problemu ominąć. 

błotko jak malowane

czwartek, 9 kwietnia 2015

Znów powędrowaliśmy do Gowarczowa

Poprzednia wędrówka pozostawiła lekki niedosyt – taki ten Gowarczów niedoceniony był, musieliśmy to nadrobić.
Jeśli myślicie, że poszliśmy tą samą drogą, to nie znacie naszego Edwarda. Ten nie spocznie, aż coś nowego wymyśli. No i wymyślił.
Tym razem wystartowaliśmy w Pile. Ja byłam mocno zawiedziona, bo spodziewałam się, że pomaszerujemy nowym szlakiem – piekielnym. Ale nie, prowadzi on innymi ścieżkami, a my wędrowaliśmy trasą szlaku rowerowego. Z tego więc wynika, że nie będzie zdjęć malowniczych błot, kałuż i trudnych przepraw – na tym szlaku tego typu atrakcji brak. Idzie się solidną drogą, rozmawia o tym i owym i czas jakoś mija. 

jeden z dębów - pomników przyrody w Pile 

środa, 1 kwietnia 2015