wtorek, 31 grudnia 2019

A czasu i tak nie da się zatrzymać *

… czas ma za nic nasze zdjęcia. Czas wręcz drwi z naszych zdjęć.* 
Mimo to wędrujemy z aparatami fotograficznymi i na przekór czasowi robimy te nasze zdjęcia, próbujemy zatrzymać chwile, żeby znów kiedyś do nich wrócić.
Tradycyjnie na koniec grudnia wrócę do chwil z mijającego roku 2019.
Tak to się prezentuje statystycznie: odbyliśmy 77 wycieczek o łącznej długości 1221,2 kilometra. Średnia lekko zmalała do 15,9 km.
W tym roku kręciliśmy się bliżej domu. Mieliśmy też kilka wyjazdów samochodowych poza nasze okolice. Zajrzeliśmy dzięki temu do miejsc ciekawych i nieco bardziej odległych niż spotykanych na naszych typowych trasach. 
Najdalej na północ mieliśmy wielkie plany, ale i tak wyszło, jak wyszło – dotarliśmy do Rudy Wielkiej, na południe zaś do Bobolic. Wschodnią granicę naszej aktywności stanowi Kazimierz Dolny, a zachodnią Olsztyn pod Częstochową. Te trzy ostatnie miejsca udało się zobaczyć dzięki wyprawom samochodami.

 zimowy poranek w okolicy Rudy Wielkiej (tu relacja)

niedziela, 29 grudnia 2019

Zima na razie łagodna

Śniegu sypnęło tyle, co kot napłakał. Mróz niewielki. Zachmurzenie całkowite.
Taki dzień trafił nam się na ostatnią niedzielną wycieczkę tego roku. W tym okresie zwykle wędrujemy tak, by zajrzeć na cmentarzyk w Mostkach. Nie jest tu łatwo o nową trasę, ale zawsze coś się wymyśli.
Startujemy w Marcinkowie. Taki tam nowy peron wybudowano, że ja od razu tracę orientację i zamiast prowadzić w stronę rzeki, chcę maszerować  do Wąchocka. Na szczęście po odjeździe pociągu wracam na właściwą drogę.

tradycyjne pierwsze foto z wycieczek zaczynających się w Marcinkowie - widok Kamiennej z mostu 

czwartek, 19 grudnia 2019

Wycieczka – niespodzianka

I nie myślcie, że tylko dla uczestników. Prowadząca też nie wiedziała, co ją czeka.
Zaplanowałam trasę do miejsc, gdzie albo byłam wiele lat temu albo wcale. Mało tego, niektóre z nich nie są zaznaczone na mapie Gór Świętokrzyskich. Trzeba więc liczyć na łaskę i niełaskę zasięgu, żeby skorzystać z mapy w telefonie. 
Nasze spotkanie z niespodziankami zaczynamy w Suchedniowie. Pierwsza – jeden z uczestników wycieczki nie zdążył na bus. Doganiał z następnego.
Żeby mu to ułatwić zarządziłam oglądanie piaskowni w Suchedniowie (Kruk). Niebrzydka jest, dosyć duża. Próbowałam sfotografować szparki, w których mogą żyć owady – na razie klapa. Nieostro wyszło, ale będę trenować. 

piaskownia w Suchedniowie

poniedziałek, 16 grudnia 2019

Wyprawa do najbliższego Piekła

Piekieł ci  w naszej okolicy dostatek – to skałki, jaskinie, wieś nawet. Skoro zima, to Piekło najbliższe, czyli Dalejowskie. 

największa skałka w Piekle Dalejowskim (to na niej umieszczono tabliczkę z oznakowaniem pomnika przyrody)

czwartek, 12 grudnia 2019

Pożegnanie z Kopulakiem

Tak wcale nie było planowane. To miała być wycieczka na przełamanie mojego strachu przed tą trasą, bo wszak rok temu (tu link) to na niej się tak fatalnie przeziębiłam. Udało się przełamać lęk i nie złapać przeziębienia. 
Z drugiej strony – przykrość.  Chyba przyjdzie nam się z Kopulakiem pożegnać. Dlaczego, wyjaśnię w stosownym czasie.

smutna twarz kamieniołomu

sobota, 7 grudnia 2019

Magia instrumentów uwodzi

5 grudnia w Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu otwarto uroczyście nową stałą wystawę pod tytułem „Magia instrumentów. Osobliwości inwencja trzygłosowa”. Miało to miejsce wieczorem, stąd zdjęcie siedziby muzeum wykonane innego dnia.

zamek Szydłowieckich i Radziwiłłów w Szydłowcu - po pięknych schodach wchodzimy do muzeum

czwartek, 5 grudnia 2019

Gdzie by tu jeszcze…?

Zaczyna mi brakować pomysłów na trasy wycieczkowe. Patrzę w mapę jak sroka w gnat i czekam na inspirację. A tu nic.
Tym razem zainspirował mnie jednak nie widok mapy, a rozkład jazdy PKP. Znalazłam połączenie w kierunku, w którym dawno się nie kręciliśmy.
Jedziemy do Górek Szczukowskich, z których wypada dotrzeć gdzieś, skąd będzie połączenie ze Skarżyskiem. Daje nam to naszą wycieczkę.
Z Górek wędrujemy przez las szeroką drogą o nazwie Gościniec Piotrowskiego. Łamiemy sobie głowę, kto zacz ten Piotrowski. Jak na razie nie wiadomo.

 na Gościńcu Piotrowskiego

poniedziałek, 2 grudnia 2019

Oczy Ziemi wypatrują nas z utęsknieniem

A i my się trochę za nimi stęskniliśmy. Janek wspomina swoje pierwsze z nimi spotkanie i kojarzą mu się z pomarańczami jedzonymi na mrozie (tu link), ja pamiętam sylwestrowy spacer z PTTK, kiedy to przed wielu laty spędziliśmy tu wieczór przy świetle pochodni. Zosia nie jest początkowo pewna, czy tu była, ale w końcu nabiera pewności, że tak było. Ostatnio byliśmy tu w lipcu (tu link) i widać było, że okolica „oczu” bardzo się zmienia. Oto one:

niezależnie od uczonych teorii geologicznych dla mnie to są i pozostaną Oczy Ziemi 

środa, 27 listopada 2019

Aura potrafi zadziwić

Po tygodniu paskudnej pogody wyruszamy na krótką trasę, bo i tak nie będzie ładnie. A tu niespodzianka – ze wzgórza Barbarka widać mgły spowijające pasmo Klonowskie, a na wschodzie nieśmiało wyłania się słońce.  


poniedziałek, 25 listopada 2019

Las najlepszą osłoną przed wiatrem

Przekonaliśmy się o tym już wielokrotnie. Różne lasy służyły nam jako schronienie w wietrzne dni i umożliwiały przejście paru przyjemnych kilometrów.
Tym razem skorzystaliśmy z uprzejmości lasów między Szydłowcem a Skarżyskiem.  
Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy w okolicy kamieniołomu Pikiel na skraju Szydłowca. Obawiałam się, że nie będzie on widoczny z powodu porannej mgły, ale jednak nie było aż tak źle i można go było obejrzeć. 

 lekko zamglony kamieniołom

czwartek, 21 listopada 2019

Bierzemy pogodę, jaka jest

W środę była taka, jaką zobaczycie na zdjęciach. Mogło być gorzej.
Po słonecznym ciepłym wtorku środowy poranek przywitał nas mgłą i całkowitym zachmurzeniem. Mimo to wyruszyliśmy na zaplanowaną trasę.
Przed dziewiątą zaczynamy zwiedzanie kompleksu Regionalnego Centrum Naukowo – Technologicznego w Podzamczu Chęcińskim. Zdajemy sobie sprawę, że do odjazdu pociągu mamy około 4 godzin i musimy w ten czas „wcisnąć” trasę pieszą. W tej sytuacji odwiedzamy Dwór Starostów Chęcińskich zbudowany w 17. wieku przez Starostę Chęcińskiego Stefana Branickiego. 

 Dwór Starostów Chęcińskich od strony dawnej fosy

niedziela, 17 listopada 2019

Idę na łatwiznę

Nie byłam na niedzielnej wycieczce. Niewiele o niej wiem. Udało mi się dowiedzieć, że trasa liczyła 15,5 do 16 kilometrów. W dodatku powiedziano mi, że mam sama opisać trasę, bo łatwiej wymyślić opis wycieczki, na której się nie było, niż pisać sprawozdanie z wycieczki, na której się było. Rozumiecie?
No to wymyślam. 

Jesienna mgła spowija tajemnice wycieczki...

wtorek, 12 listopada 2019

Gmina Jastrząb – minimum asfaltu, maksimum wrażeń

W gruncie rzeczy obawiałam się sytuacji odwrotnej, ale cała trasa wyglądała lepiej niż się można było spodziewać, chociaż na początku mieliśmy mocny fragment asfaltowy, ale potem już udało się iść porządnymi polnymi drogami.

jedna z dróg na północ od Jastrzębia 

czwartek, 7 listopada 2019

Powrót na Gościniec Kościuszki

Dawniej często wędrowaliśmy tym traktem. Potem seria prac budowlanych rozbudowujących drogę szybkiego ruchu w pobliżu Szydłowca praktycznie nas od niego odcięła. I wreszcie teraz sprawdziłam, czy uda nam się dotrzeć na gościniec. Bez problemu. 

leśny odcinek gościńca 

sobota, 2 listopada 2019

Przemijamy. Zostają po nas tylko dzieła, dobro lub zło, które czynimy bliźnim.*


W dniu, kiedy wspominamy zmarłych, modlimy się za ich dusze, odwiedzamy groby bliskich i nieznajomych, zapalamy znicze, wspomnijmy tych, po których zostały ich dzieła. Utrwalili się w pamięci dzięki swojej twórczości, wielkim czynom czy pięknemu życiu.  

środa, 30 października 2019

Chłodny jesienny dzień

Rano zaświeciło słońce, ale lekki przymrozek jeszcze się utrzymywał. Wysiedliśmy z busa w Michniowie, a tam takie obrazki.

 studnia paruje w porannym słońcu

poniedziałek, 28 października 2019

Po drogach i bezdrożach okolic Kunowa

Dziś opis trasy ograniczę do podpisów pod zdjęciami. Dodam, że była planowana jako trasa przypominająca dawne ścieżki, po których już parę lat nie wędrowaliśmy. I to się odbiło na jakości owych ścieżek – niektóre zarosły niemożebnie. Na szczęście wąwozy w tej okolicy trzymają się nieźle. Zajrzymy też do Witulina z jego śladami po rodzinie Gombrowiczów.
No to ruszamy!

Startujemy w Stawie Kunowskim, a tam taki oto pomnikowy dąb w pobliżu stacji.

czwartek, 24 października 2019

Na spotkanie z Krasną

W środę ta rzeka była naszym głównym celem. Już od miesiąca się nad nią wybieraliśmy i ciągle pogoda psuła nam szyki. I tym razem też nieźle namieszała. 
Mgła rano była tak gęsta, że zupełnie mnie zmyliła i wysiedliśmy z busa w innym Kucębowie, niż to było planowane. Dzięki przytomności umysłu kolegi Edwarda w ogóle się tam jakoś ogarnęliśmy, ale ja dopiero po upływie pół godziny zaczęłam się orientować, gdzie jestem. 

zamglone okolice

wtorek, 22 października 2019

Leniwa sobota w Kurozwękach

Normalnie to ja jestem totalnym zwiedzaczem – przygotowanie, poszukiwanie obiektów w terenie, a potem oglądanie. I żeby niczego nie przegapić. A Kurozwęki mnie pokonały – spokój, relaks i zero planu. 

pałac w Kurozwękach -  główny cel wszystkich wycieczek w te okolice

niedziela, 20 października 2019

W poszukiwaniu śladów Prawieku

Prawiek istnieje w literaturze, wyobraźni czytelników. Jest mistyczny i raczej nierealny. To czego szukamy?
Nie umiem tego nazwać. Może to odbicie Prawieku w świecie realnym. A może drobiny realności, które odbiły się  w Prawieku.
Pamiętacie? „Na północy granicą Prawieku jest droga z Taszowa do Kielc.*” A my przecież jedziemy drogą z Rakowa do Staszowa i odczuwamy ów opisany przez autorkę „niepokój podróży”. W ładnym lesie skręcamy w drogę na południowy zachód, przejeżdżamy nią niewielki kawałek i zatrzymujemy się na skraju lasu w pobliżu granicy wsi. To Zagrody. Na tej granicy opiekuje się nami archanioł Rafał. Mam nadzieję. 

leśna droga ku północnej granicy wsi (między drzewami tablica z nazwą miejscowości) 

czwartek, 17 października 2019

Tyle złota w całym lesie

Planowałam zupełnie inną wycieczkę i nieoczekiwanie zauważyłam na mapie Pasmo Bielińskie. To jest to – minęły trzy lata od ostatniej wędrówki przez to pasmo, lasu tam dużo, jesienią trasa powinna być przyjemna. Żeby tylko grzybów nie było za dużo…

na szlaku w Paśmie Bielińskim 

poniedziałek, 14 października 2019

Tak blisko, a takie nieznane

W niedzielę kilkakrotnie padało pytanie „dlaczego tu jeszcze nie byliśmy?” Właściwie nie było żadnego racjonalnego powodu. Ktoś kiedyś powiedział, że podobno niebezpiecznie tędy chodzić, bo … (wyjaśnienie jest tak nieprawdopodobne, że go nie przytoczę).
A dlaczego się tu znaleźliśmy? Z powodu relacji skarżyskiego przyrodnika pana Andrzeja Staśkowiaka, który przeszedł, obejrzał, pokazał i rozbudził nasze apetyty poznawcze. 

 to miejsce - kamieniołom w Parszowie

poniedziałek, 7 października 2019

Stopniowa poprawa pogody

Przez całe sobotnie popołudnie lało. Wieczorem też. Mimo to wysłałam sms z planem wycieczki na niedzielę.
Rano było zimno, wietrznie, ale bez deszczu. Wyruszyliśmy więc na trasę, która miała prowadzić szlakiem z Berezowa do Suchedniowa. To szlak niebieski o nowym przebiegu.
Czy to z powodu wilgoci w powietrzu, czy farba dziwna była użyta, wydawało nam się czasem, że idziemy szlakiem czarnym, którego pasek dopiero z bliska okazywał się niebieski. 

 na szlaku niebieskim

sobota, 5 października 2019

Nitka pozioma, nitka pionowa

Jedna to wątek, druga osnowa. Krzyżują się te nitki poruszane przez tkaczkę na krośnie. Kiedy tak doświadczona tkaczka pochyla się nad krosnami, wszystko wydaje się proste i piękne. Powstaje równiutka tkanina.  

środa, 2 października 2019

Kilka migawek z wycieczki


W środę nasza grupka wędrowała pod wodzą Janka z Wąchocka do wsi Mostki. Krokomierz wyliczył długość trasy na 17 kilometrów. Pogoda niezbyt sprzyjała fotografowaniu, bo było pochmurno, ale deszcz nie padał.
Zaczęli wędrówkę wcześnie rano w Wąchocku. 

tama na Kamiennej 

czwartek, 26 września 2019

Warto zaglądać na blogi

Nierzadko zyskuję w ten sposób inspirację do tras, a czasem zdarza się prawdziwa gratka – dowiaduję się o zupełnie mi nieznanych miejscach. Taką gratkę zgotowali nam niedawno Poszukiwacze Przygód pokazując na blogu świetne skałki na zboczu Góry Miejskiej (tu link). Dostałam od nich namiary na skałki i ruszyliśmy na poszukiwanie tego, co przez lata całe było na wyciągniecie ręki, a wciąż omijane. 


poniedziałek, 23 września 2019

Lasy Starachowickie – spotkanie z przyrodą i historią

Pogoda ostatniego dnia lata sprzyjała leśnym wędrówkom, wybraliśmy się więc do Brodów Iłżeckich, żeby zajrzeć do okolicznych lasów.
Maszerowaliśmy porządną leśną drogą do leśniczówki Klepacze. Trochę się spieszyliśmy, bo nasz pociąg miał spore opóźnienie. Z tego powodu odmówiliśmy sobie przyjemności odwiedzenia naszego znajomego – Dębu Partyzantów. 

czwartek, 12 września 2019

Nawet Perełka się zniechęciła

Perełka to kotka Janka. Zwykle wita go po powrocie z wycieczki i z zainteresowaniem obwąchuje – tak poznaje naszą trasę. A w środę nie. Dlaczego? Cóż, znów zaliczyłam wpadkę na trasie. Tym razem było bardzo nieprzyjemnie.  

 cel naszej wyprawy - znacie?

piątek, 6 września 2019

Czarne stopy i inne atrakcje

Czemu zawdzięczam szok, jaki przeżyłam na widok moich niegdyś ślicznych szarych skarpetek po zdjęciu butów? To efekt trasy, którą zaplanowałam i, niestety, zrealizowałam w czwartek.
Szliśmy przez piaszczyste koneckie lasy, drogi wygodne, nawet ładne. A stopy po zdjęciu owych poczerniałych skarpetek czarne jak święta ziemia. 

poniedziałek, 2 września 2019

Wycieczka lekka, łatwa i przyjemna

Innego wyboru nie było. Znów zapowiadano upał na niedzielę. W tej sytuacji albo zostajemy w domu, albo taki wariant wycieczki. Musiało być w lesie i z zakończeniem przed południem. No i dojazd bez przesiadek.  
Oto, co wymyśliłam.
Wysiadamy z pociągu w Brodach Iłżeckich i wędrujemy na zachód, żeby dotrzeć do tak zwanego „Małego Stawu”. Jest on malutką odnogą zalewu w Brodach i znajduje się po przeciwnej stronie torów. 

 Mały Staw w Brodach Iłżeckich

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Którędy do najbliższej jurty?

Jeśli wysiedliście na przystanku w Wielkiej Wsi, to kierujcie się na północny zachód – najpierw ulicą, a później polną drogą.
I tu przyznam, że w tę drogę nie wierzyłam, chociaż mapa wskazywała, że jest, ale obawiałam się, czy przebijemy się do niej przez zabudowania wsi. I co? I nic właśnie. Droga jest wprawdzie ukryta sprytnie, ale bez problemu ją znaleźliśmy i pomaszerowali w wybranym kierunku. Jak ją znaleźć? Proszę, oto podpowiedź:

Janek zauważył potężne liście katalpy, a przy okazji wypatrzyliśmy drogę w pola

piątek, 23 sierpnia 2019

Wycieczka do Nidy, czyli jak próbowaliśmy nie iść asfaltem

Rok temu wybraliśmy się ze Stasiem na wycieczkę z Bilczy przez Brzeziny i Nidę do Morawicy (tu link). Wtedy nie udało nam się zrealizować w pełni planu wycieczki. Teraz postanowiłam, że spróbujemy powtórzyć tę wycieczkę i naprawić poprzednie błędy.
Co wyszło z tych planów? Zupełnie inna wycieczka. Chociaż trochę podobna do ubiegłorocznej.
Zaczęliśmy marsz w Bilczy, skąd szybciutko dotarliśmy do lasu, w którym szliśmy porządną drogą.

 trójka bez sternika 

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

Borówki i borowiki

Co tu dużo mówić – to główne atrakcje niedzielnej wycieczki. Owoce borówki amerykańskiej jedliśmy garściami. Było kilka postojów na ich jedzenie, co u nas jest absolutną rzadkością. 

piątek, 16 sierpnia 2019

Pogodny spacer

Z powodu środowych opadów deszczu przenieśliśmy wycieczkę na czwartek. I słusznie, bo dzień od rana słoneczny, pogodny, choć początkowo dosyć zimny.
O poranku wyruszamy pociągiem w kierunku Starachowic. Tory na tym odcinku już po remoncie, ale podróż nadal się dłuży, bo maszynista musi jechać wolno, żeby trzymać się rozkładu jazdy. 

skarpa w Starachowicach

niedziela, 11 sierpnia 2019

I znów improwizujemy

Wybieraliśmy się do Bodzentyna, a tu niespodzianka – nasz najbardziej na świecie ulubiony bus przestał kursować w niedziele. Ot, przykrość. Zanim zauważyliśmy kartkę z informacją o tym fakcie, okazało się, że nie ma czym wyjechać na żadną trasę.
Odczekaliśmy prawie godzinę na autobus miejski, który nas zawiózł na skraj miasta, skąd pomaszerowaliśmy ulicą Kilińskiego w las. Trochę to dziwne się wydawało, bo zwykle wędrujemy tu w przeciwnym kierunku, ale przynajmniej jakaś odmiana się trafiła.
W pobliżu składnicy drewna weszliśmy na czarny szlak w kierunku Suchedniowa. Oj, nie był to dobry dzień na tę trasę – szliśmy w palącym słońcu, nawet drzewa niewiele dawały cienia.

 na szlaku

czwartek, 8 sierpnia 2019

Przynajmniej się nie kurzyło

Pogoda rano zapowiadała się nieźle. I na zapowiedziach poprzestała. Ale o tym potem.
Wyruszamy świetnym busem w kierunku Nadolnej. Mnie się wydaje, że bus tam nie jedzie, ale wsiadamy. Na szczęście kierowca, porządny człowiek, wie, że jednak tam jedzie i dowozi nas na miejsce. Przy okazji informuje, że staw w Nadolnej jednak nie jest wyschnięty i warto go zobaczyć.

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Przez pachnący las tak wesoło, lekko iść *

Do lasu wyruszamy z Piły. W gruncie rzeczy, nic nowego. Na początku spotkanie z pomnikowymi dębami. Jest ich nadal 6, tabliczki przy nich blakną, trawa zarasta, ale dęby trzymają się mężnie. Niedawno poznałam ich imiona. Jeśli chcecie dowiedzieć się o  ich więcej, zajrzyjcie do artykułu pana Krzysztofa Woźniaka (tu link).

przede mną Bartłomiej, obok Zofia

poniedziałek, 29 lipca 2019

Co się odwlecze

…, to trafi na lepszą pogodę.
Tydzień temu zrezygnowaliśmy z planowanej wycieczki, bo zapowiadano opady i burze. Tym razem nie było takich obaw i mogliśmy wyruszyć na trasę zaplanowaną przez Jacka.
Już na starcie w Łącznej zafundował nam niespodziankę, bo poprowadził ładną polną drogą, którą jeszcze nigdy nie chodziliśmy. 

nasza trasa zaczyna się przy tym krzyżu z 1908 roku

czwartek, 25 lipca 2019

Będzie padać czy nie będzie?

Po obejrzeniu prognozy pogody spodziewaliśmy się słabych przelotnych opadów. Takimi się nie przejmujemy, ale wybieramy trasę niedaleko domu. Ta miała być prosta i zwyczajna, ale szykowała nam niespodzianki.

kwiaty w garnku - żeleźniaku 

niedziela, 21 lipca 2019

Cykoria podróżnik relacjonuje

Myślałam, że jestem dziewANNA albo kocANKA, no może jakaś babka albo jasnota. Wiedziałam, że kruszyna to już dawno nie jestem, ale miałam nadzieję, że może raczej serdecznik niż pokrzywa, a tu się okazało, że jednak nie. Oto ja, cała ja:

cykoria podróżnik

czwartek, 18 lipca 2019

Od alei lipowej do Małego Gołoborza i dalej ...

…czyli zaliczamy kawałek Pasma Jeleniewskiego. Moglibyśmy przejść całe, ale obawiając się późnego powrotu i przesiadek wybieramy bezpieczny wariant.
Tym razem docieramy na początek trasy luksusowo – mamy podwodę.
Startujemy na czerwony szlak za Baćkowicami, tuż przy alei pomnikowych lip prowadzącej ku Pasmu Jeleniowskiemu. Początek alei napawa nieco smutkiem, bo i tu zalągł się asfalt. Właściwie nie wiadomo, po co, bo w połowie alei się kończy i nie służy niczemu. Ale jest. 

rozglądamy się

niedziela, 14 lipca 2019

Optymiści jadą do Bodzentyna

A tak się zarzekałam, że w razie deszczu wycieczkę odwołujemy…
I co komu po zdrowym rozsądku, jak rano słońce, potem lekka mżawka, a kierowca busa zachwala – w Bodzentynie ani kropli? No to jedziemy.
Im dłużej jedziemy, tym bardziej pochmurno się robi, a w Bodzentynie slaby deszczyk. Nic to, ruszamy na zaplanowaną trasę z wieloma atrakcjami.
Pierwszą ma być cmentarz żydowski na skraju miasta przy drodze do Świętej Katarzyny. Nie byliśmy tam wieki całe, jeszcze przed pracami porządkowymi na jego terenie. Zakończono je w roku 2009 (!). 

piątek, 12 lipca 2019

Au – nie boli!

Au to niewielki, ale ładny półwysep nad Jeziorem Zuryskim. Jest wzgórzem o wysokości 449 metrów. Jego północne, strome zbocze od strony jeziora porasta las, ale za to południowe z łagodnym nachyleniem daje sporo możliwości wykorzystania.
Dotarłam na półwysep statkiem, ale zmęczona całym dniem zwiedzania ucięłam sobie drzemkę na pokładzie, dlatego też zdjęcia półwyspu od strony jeziora wykonane kilka lat temu.

statek jeszcze na przystani

czwartek, 11 lipca 2019

Jest taka wyspa na Jeziorze Zuryskim

Nazywa się Ufenau, choć funkcjonuje i krótsza jej nazwa Ufnau.
Jest to największa szwajcarska wyspa, na którą nie można dostać się po moście. W tej sytuacji mam szczegółowo, co do minuty (jak w szwajcarskim zegarku) zaplanowany dojazd i odwrót statkiem.
Startuję w Rapperswilu, gdzie mam nawet kilkanaście minut na relaks na bulwarze nad jeziorem. 

a statek jeszcze nie przypłynął 

wtorek, 9 lipca 2019

Sztuka w Muzeum Drzew za miastem

Tym miastem jest Rapperswil–Jona, z którego wyjeżdżamy autobusem nr 622 kursującym co pół godzinki spod dworca kolejowego. Wysiadamy na przystanku prawie na odludziu, kilka minut spaceru i jesteśmy w miejscu, do którego mnie zwiodła chęć zobaczenia na własne oczy tych oto grzybów:

Sylvie Fleury "Mushrooms"

niedziela, 7 lipca 2019

Tu zaszła zmiana, czyli zaglądamy do dworu w Rzucowie

Nie jestem aż tak wiekową osobą, żeby pamiętać ten dwór z czasów jego przedwojennej świetności. Nie zaglądałam tam też, gdy działał tam dom dziecka w latach powojennych. Przypominam sobie, że jakoś tak w latach dziewięćdziesiątych przechodziliśmy przez Rzuców i oglądali jakieś dworskie zabudowania. Brak jednak dokumentacji fotograficznej.
Dwór próbowaliśmy obejrzeć w roku 2013. Wtedy to na bramie prowadzącej do parku dworskiego pojawiła się tabliczka z zakazem wstępu. Stąd takie, a nie inne zdjęcia z tamtego okresu. I z późniejszych wycieczek również.

 słupek bramy wjazdowej z datą rozbudowy dworu (zimowe zdjęcia z roku 2013)

piątek, 5 lipca 2019

Wyprawa do źródła młodości

Nasze źródło znalazłyśmy w Ninkowie, gdzie rośnie aromatyczna roślina, bez której nasz eliksir młodości nie może powstać. 

czwartek, 4 lipca 2019

Dziś Obice w promocji

Taką informację przekazał nam kierowca busa, do którego wsiedliśmy. Grzech było nie skorzystać, zwłaszcza że i tak tam się wybieraliśmy, ale żeby za 2 złote?! To nas zaskoczyło.
Dojechaliśmy do odpowiedniego przystanku i wyruszyli na trasę.
Co ciekawego w Obicach? Za dwa złote na pewno coś się znajdzie. 

 pola Obic

środa, 3 lipca 2019

Z błogosławieństwem świętego Meinrada

Święty stoi przy budynku stacji kolejowej w wiosce Einsiedeln (te wszystkie „ei” czytajcie jako „aj”). Dziwnie się pewnie czuje, bo to wszak jego okolica, ale jakieś 1200 lat temu wyglądała inaczej – były tu niedostępne lasy, w których ów pustelnik – benedyktyn mógł wieść kontemplacyjny żywot w towarzystwie dwóch ocalonych przez siebie przed krogulcem kruków, które teraz przysiadły u jego stóp. 

figura świętego Meinrada wieńcząca fontannę przy stacji kolejowej 

poniedziałek, 1 lipca 2019

Po zwiedzaniu – spacer

Też tak macie? Solidne zwiedzanie, powrót na kwaterę, krótki odpoczynek i zaraz by człowiek gdzieś poleciał. Ja, niestety, cierpię na taką przypadłość. Na szczęście w najbliższej okolicy Thalwil jest gdzie się wybrać na niedługi spacer.

Gdzie by tu jeszcze polecieć?