piątek, 30 sierpnia 2013

Szlak niebieski z Kuźniaków do Sielpi – wycieczka 29 sierpnia

No nie zakochałam się, a taka była piękna randka w ciemno…
Zerwałam się o czwartej rano, żeby się nie spóźnić. Jechałam dwoma busami, ale się nie wystroiłam. Wybrałam wygodny strój i bardzo się dobrze sprawdził, bo Nieznajomy miał parę niespodzianek w zanadrzu.
Prowadził głównie lasem, ale miał też okropnie nudne kawałki asfaltowe. A las normalny taki, chociaż ni z tego, ni z owego jak się nie zrobi mokro, to aż przejść trudno – kijki do połowy zanurzają się w kałuży (i to nie moje kijki, a Janka, a on jest wyższy, więc i kijki dłuższe ma).  


środa, 28 sierpnia 2013

Byłam w Rajczy. A gdzie to jest?

Taka lub podobna reakcja następuje u większości osób, które się dowiadują, że się jest, było lub będzie w Rajczy. No więc, co to jest ta Rajcza?

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Niedzielny spacer 25 sierpnia


Jak widać z poprzedniego wpisu, cała grupa dzielnie wędrowała ze Starachowic do domu, zaś dwie łazęgi lekko kontuzjowane na poprzednich wyprawach zrobiły sobie spacer w okolicach zalewu rejowskiego. Ja, tak szczerze mówiąc, pozazdrościłam mojej siostrze i siostrzenicy, że widziały zmiany nad zalewem, a ja nie. No to namówiłam Edka i obejrzeliśmy te cuda. Podsumuję to moim ulubionym określeniem „nowoczesność w domu i zagrodzie” – wygodne ścieżki, pomosty, nowe ławki, huśtawki, rozbieralnie, prysznice i inne takie.


niedziela, 25 sierpnia 2013

Ze Starachowic do Skarżyska – wycieczka 25 sierpnia


O nieludzkiej dla niektórych godzinie 700 grupa pięciu śmiałków pod wodzą Staszka wyruszyła autobusem do Starachowic. Nie zważali nawet na zimno, które nieco dokucza o tej porze. Zresztą, niedługo zrobiło się cieplej. Turyści wędrowali czerwonym szlakiem, który na początku prowadzi ulicami Starachowic, na szczęście w końcu wchodzi do lasu, gdzie w zasadzie wszyscy lubimy najbardziej małą polankę z dwiema kapliczkami. Jedna z nich to kapliczka św. Jacka. Na drugiej umieszczono tablicę poświęconą pamięci żołnierzy i partyzantów walczących na tym terenie w czasie 2 wojny światowej. Warto pamiętać, że obok kapliczek znajduje się grób nieznanego żołnierza I wojny światowej.

 W Starachowicach przed domem, w którym mieszkał kpt. Jan Sieroń "Kawka" - obrońca twierdzy Modlin we wrześniu 1939r. i komendant Iłżeckiego Obwodu ZWZ AK

czwartek, 22 sierpnia 2013

Powolny upadek stracha na wróble


Tak, tak, o zwykłego polnego stracha mi chodzi. Biedak, jaki niegdyś bywał ważny, a jaki wystrojony! Ale i na stracha przyszła kryska, o czym przekonałam się na ostatniej wycieczce.
Najciekawsze i najbardziej wystrojone strachy bywały na Domaniówce. Jakież tam było bogactwo odzieżowe – te kurtki, koszule, sweterki. A same czapki jak zmuszały do szacunki, zaś rozwiane szale dodawały lekkości i elegancji. Oj, trudno było dorównać strachom z Domaniówki. 


Tu zaszła zmiana, czyli Radostowa i Wymyślona na przestrzeni lat

Edek udostępnił mi swoje archiwalne zdjecia i slajdy sprzed lat. Oczywiście zauważycie niedoskonałości techniczne powstałe na skutek skanowania, na to proszę nie zważać. Skupmy się na tym, jak zmieniał się krajobraz. Zresztą, to widać gołym okiem.

Radostowa, rok 1978 lub 1979

Rajd w chmurach – 21 sierpnia


Tego dnia pogoda się zmieniła, ale Andrzej, który zaplanował trasę postanowił, że jednak ruszamy. I miał rację – było chłodniej i szło się lekko. A jakaż to trasa i dlaczego w chmurach?
Już wyjaśniam. Szliśmy czerwonym szlakiem z Krajna przez nasze ulubione góry: Wymyśloną, Radostowa, Dąbrówkę, Klonówkę, Domaniówkę do Dąbrowy. Chmury wisiały nisko, czuliśmy ich wilgoć na ubraniach i włosach, widoki były zasłonięte mgłą, góry „dymiły”. Rzadko się taki widok zdarza w naszych okolicach. Jeśli czasem zostałam z tyłu, to koledzy ginęli mi z oczu.  

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Jesień idzie, czyli spacer 18 sierpnia


Trasę z Sielpi do Stąporkowa przeszliśmy tego dnia czerwonym szlakiem idąc głównie lasami, czasem przechodziliśmy przez nieduże wioski, był odcinek brzegiem Czarnej oraz nad utworzonymi na niej zalewami. 

piątek, 16 sierpnia 2013

Najlepszy lek na bezsenność, czyli wędrówka z Bodzentyna do Nowej Słupi (14 sierpnia)

Każdemu, kto ma problemy ze snem, polecam tę trasę. Prowadzi ona niebieskim szlakiem do Świętej Katarzyny, potem czerwonym przez Łysicę na Święty Krzyż, a dalej niebieskim do Nowej Słupi i liczy 30,5 km. Po jej przejściu spałam jak zabita prawie jedenaście godzin. Ale nawet się nie dziwię, bo na trasę wyruszyliśmy busem o 6 30, a potem szliśmy głownie lasem, czyli każdy zażył potężną dawkę tlenu i spało się doskonale.
Trasa pokonana w tym kierunku wydaje się łatwiejsza niż w przeciwnym, bo podejścia na szczyty są z tej strony prostsze. Góra Miejska – raz, dwa i szczyt, a potem długie, łagodne schodzenie. Na Łysicę podchodzi się trochę dłużej, ale to przecież nasza najwyższa góra – trzeba coś poczuć, a podejście na Św. Krzyż asfaltem to właściwie trochę wstyd dla prawdziwego turysty.
Na całej trasie jest teraz mnóstwo solidnych pomostów nad każdym podmokłym miejscem (dla wędrowców z kijkami to prawdziwe utrapienie – nigdy nie wiesz, kiedy ci kijek utkwi w szparze między deskami), bileterzy z radością przybijają urocze pamiątkowe pieczątki, nieco dziwnie wygląda teraz szczyt Łysicy, na którym wycięto drzewa i jest jakoś goło i obco, w Hucie Szklanej można wstąpić do „pasażu handlowego”, karczmy czy osady udającej średniowieczną albo zahaczyć o inne atrakcje, z których my nie skorzystaliśmy ani trochę (ale pojawiła się na krótko pokusa, żeby wjechać „tramwajem” na Św. Krzyż). Zaglądamy na platformę widokową, na której tłumy, aż się tych widoków nie chce oglądać,  tradycyjnie „Pod Aniołami” jemy żurek, trochę zwiedzamy klasztor, sprawdzamy, jak bardzo pociemniały drewniane figury drogi krzyżowej i schodzimy do kamiennego pielgrzyma.   
A teraz kilka zdjęć z trasy:

Pomosty na trasie

wtorek, 13 sierpnia 2013

Nasi w Bieszczadach

Trzej przyjaciele z rajdów wybrali się w czerwcu na wyprawę w Bieszczady. Był to rajd "w dobrym, starym stylu" - panowie wędrowali od schroniska do schroniska taszcząc cały bagaż ze sobą. Jedynie plecaki mieli nowocześniejsze, bo nie te klasyczne na metalowym stelażu. Wrócili zadowoleni. I wcale się nie dziwię, bo po obejrzeniu zdjęć Andrzeja doszłam do wniosku, że wędrowali przez piękne okolice.



Może nie każdy wie, gdzie te zdjęcia są udostępnione, więc zapraszam do galerii Andrzeja

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Leśne niespodzianki - wędrówka 11 sierpnia

Tego dnia Andrzej zaproponował trasę z Bliżyna zielonym szlakiem przez Piekło Dalejowskie, Bramę Piekielną do czarnego szlaku, a dalej obok składnicy drewna do ul. Kilińskiego. Nie ma co ukrywać, tę trasę większość z nas przeszła już wielokrotnie i każdy ma wrażenie, że ją dobrze zna.
Nic bardziej mylnego. Ta trasa zawsze może człowiekowi sprawić psikusa i zaskoczyć czymś nowym. Tym razem wszystko szło gładko, w Piekle Dalejowskim obejrzeliśmy skałki i ruszyliśmy dalej szlakiem. 


sobota, 10 sierpnia 2013

W Beskidzie Żywieckim

… jest cicho, pusto i spokojnie. Można się wsłuchać we własny oddech lub ciszę otaczającą nas w górach. Z rzadka spotyka się pojedynczych turystów, w oddali słychać czasem głosy zbieraczy jagód.

piątek, 9 sierpnia 2013

Śliska sprawa

Pomyślałam, że poszperam w moim archiwum i sprawdzę, co śliskiego mogę zaprezentować. I oto efekty poszukiwań:


Oczywiście przemiły padalec. Niegroźne to stworzenie (jaszczurka, nie wąż) wygląda nawet ładnie. Jeśli mu się przyjrzeć z bliska, można zauważyć ozdobne błękitne nakrapianie. Jak widać na zdjęciu, padalca można wziąć do ręki, ale lepiej tego nie robić, żeby nie męczyć Bogu ducha winnej zwierzyny. Poza tym, nie jest go łatwo złapać – tu postarał się dla nas przewodnik w Pieninach. Ale po sfotografowaniu zaraz biedaka puścił wolno.



wtorek, 6 sierpnia 2013

Zagadka

Pojawiła się prośba o zagadkę - proszę bardzo. W jakim kościele znajduje się ten krzyż?


Odpowiedzi proszę zapisywać w komentarzach.

Zaległość majowa - rajd przez dwa rezerwaty

W słoneczną niedzielę 19 maja pomaszerowaliśmy ze Starachowic przez Rezerwat Rosochacz i Skałki pod Adamowem do Brodów Iłżeckich. Trasa liczyła 17,5 km, a przeszliśmy ją w ciągu 4 godzin i 15 minut. Jak było? Różnie. Ale przede wszystkim upalnie. Na szczęście większość trasy prowadziła lasem i upał nie dobijał, a i komary nie były dokuczliwe. Nawet w bardzo podmokłych, wręcz bagnistych, miejscach. 
 

 

Jeden z padalców spotkanych na trasie

 

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Mało brakowało, a ...

byłaby to najbardziej nieudana wycieczka roku. Dlaczego? Proste – nie przygotowałam się do prowadzenia. Już z pobieżnej analizy mapy wynikało, że trasa nie zapowiada się na długą, dodatkowy pomiar krzywomierzem potwierdził te przypuszczenia, ale ja się nic a nic nie przejęłam. Pomyślałam: „a co tam, pójdzie się wolniej i jakoś to będzie”.
Nie poszło się wolniej i było jakoś raczej do bani.
Teraz konkrety. Na 21 lipca zaplanowałam trasę z Ostojowa przez Krzyżkę i Kapkazy do Wzdołu Rządowego. Żeby nie wiem jak liczyć – 12 kilometrów. A czasu na przejście około 4 godzin. Trasa ładna – pola z widokami na okolicę, las niewielki i tym razem bez komarów. W Kapkazach wszystko już obfotografowane, a jedyna „nowa twarz” – amazonka na ładnym koniu stanowczo zabroniła fotografowania. 


niedziela, 4 sierpnia 2013

Rajd pełen niespodzianek - 17 lipca (część 4 i nareszcie ostatnia)

Już z niecierpliwością wyglądam, kiedy wreszcie dotrzemy na peron w Ostrowcu i pojedziemy do domu. A tu do odjazdu pociągu sporo czasu. Ruszamy więc przez teren fabryczny w stronę ostrowieckiego muzeum. Napotkany przy drodze mężczyzna zaleca iść w lewo, przy czym pokazuje ręką kierunek marszu w prawo. Takie to porządki w tym Ostrowcu. Podążamy za wskazaniem ręki i po nużącym przejściu przez okropnie posępne tereny pełne wielkich hal, rur, bram i innych smętnych obiektów docieramy do niebrzydkiego parku, w którym znajduje się dawny pałac Wielopolskich, obecnie Muzeum Historyczno-Archeologiczne. Historię budowy tego pałacu, który był wianem córki właściciela dóbr ostrowieckich Marii Laskiej późniejszej żony hrabiego Wielopolskiego i wiele innych ciekawostek można znaleźć na stronie internetowej muzeum, więc nie będę nic więcej cytować.

 Ulica na terenie zakładu 

Rajd pełen niespodzianek - 17 lipca (cz.3)

Kolejna przygoda czeka na nas w niepozornym lasku – to rezerwat przyrody Lisiny Bodzechowskie. Dostępu do niego bronią ule z pszczołami zbierającymi tu pyłek rzepaku. 


Rajd pełen niespodzianek - 17 lipca (cz.2)

Wracamy na trasę: przechodzimy przez Brzóstową – brak śladów upamiętniających profesora Raciborskiego; wędrujemy drogami wśród pól. I tu właśnie zauważamy (oczywiście nie ja) ciekawy obelisk wystający nad zbożem – rezygnujemy z podejścia, żeby nie niszczyć przyszłych plonów. Ale od czego są niespodzianki – za kilka minut robimy postój na posiłek przy bocznej drodze z widokami na okolicę. I co panowie odkrywają przy tej drodze? Nasz obelisk! Stoi sobie na niewielkim pagórku, wprawdzie lekko się pochylił, ale można go obejrzeć ze wszystkich stron i sfotografować – to chyba nagroda dla nas za dobre sprawowanie. Później dowiemy się, że ten obelisk na prastarym kurhanie neolitycznym wystawił znany w okolicy ksiądz Wiśniewski – dawny proboszcz kościoła w Ćmielowie.

 Obelisk i pola w jego okolicy