piątek, 26 lipca 2013

Rajd pełen niespodzianek - 17 lipca (cz. 1)

Był to rajd na trasie Ćmielów – Wola Grójecka – rezerwat Lisiny – Bodzechów – Ostrowiec. 
 
W Ćmielowie nie zwiedzaliśmy słynnej fabryki porcelany i związanego z nią muzeum. A co? Nie musimy przecież. Za to obejrzeliśmy kościół Wniebowzięcia NMP – w rzeczywistości obejrzeliśmy go dokładnie z zewnątrz, a do wnętrza tylko zajrzeliśmy przez uchylone drzwi. Zainteresowała mnie mnogość tablic upamiętniających różne wybitne osobistości, a wśród nich jedna poświęcona znanemu nam z Chełmowej Góry słynnemu badaczowi modrzewi polskich – Marianowi Raciborskiemu. Zastanawiałam się, dlaczego akurat tutaj taka tablica, a to dlatego, że Raciborski urodził się niedaleko Ćmielowa – w Brzóstowej, przez którą później szliśmy.

kościół w Ćmielowie - widok ogólny i wnętrze 

czwartek, 25 lipca 2013

Andrzej prowadzi rajd mimo złej pogody (14 lipca)

Andrzej jest mistrzem świata w organizowaniu rajdów w trudnych warunkach atmosferycznych. Na takim rajdzie, jak mi się zdaje, obowiązują dwie zasady: po pierwsze trasa prowadzi w okolicy niezbyt odległej od miejsca zamieszkania, po drugie uczestników obowiązuje absolutny zakaz narzekania na pogodę (narzekasz – pogoda może się pogorszyć).
Dwa lata temu odbyłam z nim taki deszczowy rajd, na którym przemiękł mi jeden but, kurtka była mocno wilgotna, a humor mimo wszystko dopisywał i jeszcze wieczorem po rajdzie z  Andrzejem i Danusią pojechaliśmy do Kielc na koncert. A szliśmy wtedy w strugach deszczu z Wąchocka do Skarżyska. Postój na posiłek był na przystanku autobusowym w Marcinkowie, bo tam było względnie sucho. 



Bez obaw - to nie ja lecz przypadkowo spotkany pies. Ale dobrze pokazuje pogodę, prawda?

Trochę historii

 
Pomyślałam sobie, że przy okazji wpisu na temat Podzamcza Chęcińskiego dorzucę kilka zdjęć pod tytułem „Tak było, a tak jest”. Jak jest można było zobaczyć w relacji z rajdu. Teraz dodam zdjęcia, które zrobiliśmy z Edkiem w roku 2009 i 2011. Jeśli uda mi się znaleźć starsze, później dołączę.  

 

Aleja lipowa w roku 2009

środa, 24 lipca 2013

Wyprawa z Morawicy do Podzamcza Chęcińskiego ( 10 lipca)

Są takie miejscowości, które kojarzą się z jednym obiektem. Tak jest z Morawicą. I niesłusznie! Można tu zajrzeć do ponad stuletniego młyna nad Czarną Nidą (na razie trwają w nim prace remontowe, ale niedługo może tu powstać hotel albo coś w tym rodzaju). W niewielkiej odległości od młyna wznosi się niewysokie wzgórze, na którym rozłożyły się obiekty sakralne: kościół, Świętokrzyska Kalwaria i ruiny dziewiętnastowiecznej kaplicy dawnych dziedziców Oraczewskich. 

 Młyn wodny i spichlerz z 1905 roku

Jesteśmy zaskoczeni tym, co zobaczyliśmy w Nowym Kazanowie i Modliszewicach - wycieczka 3 lipca

Szczerze przyznam, że cokolwiek bym tam zobaczyła, byłabym zaskoczona, bo w swojej ignorancji nic o tych miejscowościach nie wiedziałam. Teraz każdy robi szybki rachunek sumienia – i co Wam się z tymi miejscowościami kojarzy? 
Przejdźmy do konkretów – w Nowym Kazanowie poznaliśmy wspaniałego człowieka – kościelnego w kościele pod wezwaniem Zwiastowania Najświętszej Marii Panny. Oczarował nas swoją wiedzą i elokwencją, pokazał wędrowcom wnętrze kościoła, opowiedział mnóstwo ciekawostek o znajdującym się tam rokokowym ołtarzu, obrazach, potem oprowadził po terenie dawnego klasztoru Bernardynów. Dzięki niemu mogliśmy zajrzeć w  różne zakamarki, nawet do dawnych cel mnichów. Ten człowiek to chodząca encyklopedia wiedzy o miejscu, w którym pracuje. Żal tylko, że klasztor świeci pustkami i popada w ruinę, bo zakon został skasowany po upadku powstania styczniowego. Ale kościół wart obejrzenia.

Kościół w Nowym Kazanowie i jego wnętrze

Staszek i ja uczymy się prowadzić wycieczki piesze (30 czerwca i 7 lipca)

Ewentualnym nowym czytelnikom wyjaśnię, że moje włóczęgi świętokrzyskie to rajdy w grupie o wdzięcznej, wybranej w drodze głosowania, nazwie Łazików Świętokrzyskich, której nieformalnym acz szanowanym wielce szefem jest Edek. Ten, przemiły skądinąd człowiek, zrobił się ostatnio konsekwentnie upierdliwym egzekutorem prowadzenia wycieczek przez szeregowych uczestników grupy. Tym razem padło na mnie. Na szczęście nie zostałam sama na placu boju. Przy wydatnej pomocy Stasia poprowadziłam wycieczkę od kapliczki św. Barbary (świetny punkt widokowy na Bukową Górę) przez Orzechówkę do Bodzentyna. 
 






wtorek, 23 lipca 2013

Co nowego w Orońsku i Szydłowcu? -wycieczka 26 czerwca

Te dwie miejscowości kojarzą mi się z wycieczkami z moim dziesięcioletnim siostrzeńcem, który z radością odkrywał rzeźby ukryte w zakamarkach parku wokół pałacyku Brandta w Orońsku, robił mi pięknie upozowane zdjęcia na mostku wiodącym do pałacu w Szydłowcu. Oj, nie wrócą te lata…

A teraz nasza grupa Łazików Świętokrzyskich pojechała do Orońska, żeby obejrzeć retrospektywną wystawę prac Magdaleny Abakanowicz. Już w parku natrafiliśmy na grupę figur przypominających wielkie niedźwiedzie; były też bezgłowe postaci stojące w ordynku, a nieco dalej głowa smoka. W Muzeum Rzeźby Współczesnej kolejne eksponaty – mnie najbardziej podobali się „Przyjaciele”, ale obejrzeliśmy też „Oracza”, „Monady”, „Wehikuł” i wiele innych. Najbardziej radosne wydawały mi się „Figury tańczące”, które umieszczono w oranżerii. Zajrzeliśmy  do galerii w kaplicy, gdzie nowe zachwyty. Krótko mówiąc – trzeba tu przyjechać i samemu się zachwycić. 


Znów wędrujemy z Jagodnego do Szydłowca - spacer 16 czerwca

Wydaje się, że tak niedawno, bo w marcu, odbyliśmy wycieczkę na tej trasie. 
Nic bardziej błędnego – wprawdzie start obie wycieczki miały wspólny, ale trasy różne. Tym razem po wyjściu z lasu skierowaliśmy się do wsi o trudnej nazwie – Kierz Niedźwiedzi i drogami polnymi wśród pachnących zbóż doszliśmy do Krza. Taki spacer to sama radość – aromaty, barwy, słońce. Wśród zbóż plenią się rumianki, chabry i kąkole. Rozum mówi – chwasty, a serce się cieszy, bo piękne. Mało tego, zdarzają się i poziomki czyli obżarstwo. Wśród traw pasie się sarenka, w innym miejscu bocian. Sielanka.


Cudze chwalicie, swego nie znacie – zaglądamy do Wąchocka (13 czerwca).

Pewnie każdy z nas był wiele razy w Wąchocku. A ile razy zajrzeliśmy do Opactwa Cystersów? Zapewne zwykle mówiliśmy sobie: „wpadnę tam następnym razem”. I nic.
Aż wreszcie ten „następny raz” nastąpił. Edward tak zaplanował rajd, że pierwszym jego punktem było zwiedzanie muzeum i opactwa. Spędziliśmy tam godzinę podziwiając kolekcję pamiątek historycznych zgromadzonych w muzeum, próbując odczytać rękopisy słynnych Polaków (to naprawdę trudne zadanie, chociaż nasi Wielcy pisali starannie, to jednak dla nas nieczytelnie – zresztą, sami się przekonajcie) i spacerując po romańskich wnętrzach. Są one niezwykle piękne, urzekają bogactwem detali rzeźbiarskich i potęgą wyobraźni twórców. Ale to daleko nie wszystko – zaglądamy do zakrystii, gdzie pysznią się barokowe szafki, zwiedzamy starannie odnowione wnętrze kościoła – tu można by każdy ołtarz podziwiać godzinami, ale przecież warto również obejrzeć ogrody zakonne, a w nich zaskakujące drzewo „fasolowe” czyli surmię i spojrzeć z innej perspektywy na romańskie ściany i okna. 

Wycieczka 9 czerwca, czyli o tym, jak pogoda potrafi pokrzyżować plany.


Spora grupa zapaleńców wyruszyła z Łącznej z zamiarem dotarcia do Skarżyska. Było ciepło, nawet gorąco i słonecznie, a prognozy pogody zapowiadały ewentualne burze po południu, więc wszyscy radośnie maszerowali. Po drodze obejrzeliśmy kościół w Łącznej, odnotowując jubileusz parafii, a potem piękną aleją wysadzaną dorodnymi drzewami dotarliśmy do cmentarza, na którym znajdują się mogiły żołnierzy Wojska Polskiego, którzy polegli we wrześniu 1939 roku. Odwiedziliśmy też zbiorową mogiłę ofiar bombardowania pociągu również z tego okresu. 



Kilka słów zamiast wstępu

Od kilku lat prowadzę tradycyjną kronikę, w której opisuję wędrówki po Górach Świętokrzyskich, ich bliższych i dalszych okolicach. Wycieczkowi koledzy namawiają mnie na pisanie bloga na temat naszych wędrówek, więc zaczynam działalność. Jako autorka bloga daję sobie prawo do pisania, o czym zechcę. Zamierzam dołączać zdjęcia swoje i kolegów, jeśli podrzucą mi teksty, też nie będę się przed nimi bronić.
To - w drogę! Blogu, ruszaj!