poniedziałek, 30 października 2017

Najpiękniejszą z wszystkich cieszyńską perłą byłaby ona*

Jeśli o mnie chodzi, to mogę podać imię owej cieszyńskiej perły – secesja. Mam nawet kilka adresów, pod którymi się ukrywa. A deklarację uczucia złożyłam już parę lat temu (tu dowód).
Tym razem znów poniosło mnie na tęskne spacery po Cieszynie. Z jednym zamiarem – spotkać kolejne secesyjne kamienice.
Przedstawię wam trzy. Z innych wybiorę kilka detali. Może dzięki temu unikniemy zanudzania. Ale pewności brak.
Na początek – willa przy ulicy 3 Maja. Powstała ona w roku 1913 w stylu wiedeńskiej secesji geometrycznej – jak dla mnie najbardziej eleganckiej. Jej twórcą i właścicielem był cieszyński architekt Robert Lewak, który umieścił swoje inicjały nad głównym wejściem, a wejście boczne zdobią atrybuty architekta.

willa Roberta Lewaka 

sobota, 28 października 2017

Z Cieszyna co dzień pociągi ruszają w świat*

Wystarczy przyjść na dworzec, poczekać niedługo i już jest jakiś wygodny pociąg, który zawiezie nas po przygodę. I tak się wpada do tego Cieszyna, z dworca na peron i  w świat. 


poniedziałek, 23 października 2017

Może gdzieś jest jakiś świat, ale my go nie widzimy

Tak było w niedzielę rano, ale potem się trochę poprawiło. Nie padało.
I to by właściwie wystarczyło jako opis wycieczki.
Po wyjściu z pociągu na stacji Starachowice Michałów prawie widzieliśmy Kamienną oraz tablicę informującą o historii tutejszej chwilowo niewidzialnej pudlingarni. 

 Kamienna znika we mgle

czwartek, 19 października 2017

Moja wymarzona (zbyt) ambitna wycieczka

Od pewnego czasu „ciągnie” mnie w okolice raczej górskie. Oczywiście na nasze, świętokrzyskie możliwości.
Tym razem zapragnęłam zajrzeć na początek czerwonego szlaku im. Edmunda Massalskiego. 
W gruncie rzeczy, mam ochotę i na drugi koniec tego szlaku, ale tam to już pojedziemy, jak się cieplej zrobi, bo trzeba wyjechać z domu o nieprzyzwoicie wczesnej porze.
W ładny październikowy dzień startujemy w Kuźniakach. Jak się okazuje, tak dawno tam nie byłam, że widok osiemnastowiecznego pieca zupełnie mnie zaskoczył. Zarósł, biedaczek, już mocno.

ruiny wielkiego pieca z roku 1782

środa, 18 października 2017

Młodym być

Kiedy pierwszy raz (10 lat temu) nasza mała gromadka przyjechała do Cieszyna, ruszyliśmy zdobywać beskidzkie szczyty. Zaliczyliśmy wtedy i polskie i czeskie, a na Czantorii byliśmy aż dwa razy.
Jedno nas tylko nęciło i odstraszało jednocześnie – wejście na Czantorię czerwonym szlakiem przy wyciągu krzesełkowym z Ustronia. Widać było, że to strome podejście. Za starzy na to jesteśmy. Wybraliśmy łagodniejsze trasy.

wyciąg na Czantorię 

poniedziałek, 16 października 2017

Kilka jesiennych obrazków

Tyle. 
Aż tyle. 
I tylko tyle.
W niedzielę dwaj koledzy wędrowali jesiennymi ścieżkami. Otrzymałam zdjęcia, którymi się dzielę z czytelnikami.  

Pasmo Zgórskie - na ścieżce dydaktycznej

sobota, 14 października 2017

O tym, jak zaszaleliśmy za sto koron (czeskich)

I jeszcze parę drobniaków reszty nam zostało.
Taką oto bajońską sumę przywiózł ze sobą do Cieszyna kolega Ed (zostało mu z poprzednich wyjazdów). Trzeba było to sensownie przepuścić.
W tym celu wybraliśmy się bladym świtem na dworzec kolejowy w Czeskim Cieszynie i nabyli bilety do stacji Vendryne (po polsku Wędrynia). Na powrót już przybrakło. Musieliśmy więc dotrzeć do Polski pieszo.

czwartek, 12 października 2017

Sercem malowane

Nie tak dawno temu, bo w lipcu, spotkaliśmy na trasie naszej wędrówki uczestniczki pleneru malarskiego w Mostkach prowadzonego przez panią doktor Aleksandrę Potocką-Kuc (tu link, żeby sobie przypomnieć). Wtedy na sztalugach znajdował się ten obraz:

jeszcze powstaje

środa, 11 października 2017

U Lariszów dla mej lubej rwałbym kwiaty w ich ogrodzie*

Ten fragment „Cieszyńskiej” przyczepił się do mnie podczas niedzielnej wędrówki zielonym szlakiem rowerowym na północ od Cieszyna. Dlaczego? Wyjaśnię w stosownym czasie.
Zanim dotarliśmy do wspomnianego szlaku, trzeba było przejść od głównej szosy Katowice – Cieszyn na zachód. Po drodze, jak to po drodze – trochę widoków, jakieś zabudowania, lasek. Ale natknęliśmy się na dwa zaskakujące miejsca. Pierwsze to pastwisko, na którym krów pilnował najdziwniejszy pastuszek świata. I miał posłuch niesamowity. W razie problemów dziobał krowę w tylną nogę i po sprawie. Nie wierzycie? Zobaczcie.

na pastwisku

poniedziałek, 9 października 2017

Niedziela nad zalewem

I cóż, że jesień? Czy to wyklucza korzystanie z uroków takiej okolicy? Nic podobnego. Żywym dowodem na to są cichutko przycupnięci nad wodą wędkarze.  Prawdopodobnie będzie padać, ale im to nie przeszkadza. Nam też.

szare niebo nad szarą Kamienną zmierzająca do zalewu w Brodach

niedziela, 8 października 2017

Kilka widoczków z beskidzkiej trasy


Po deszczowym dniu następny przyszedł ze słońcem i upałem. W tej sytuacji chronimy się w beskidzkim lesie, żeby przejść po górach, ale się nie dać wykończyć. Oba cele osiągnięte.
Startujemy na przełęczy Kubalonka i ruszamy czerwonym szlakiem w stronę przełęczy Łączecko, a potem zmieniamy szlak i kierujemy się  do Wisły. No nie jest to długa trasa, ani tym bardziej męcząca. Ale ma to, co w Beskidzie Śląskim lubię najbardziej:

1.  Urocze dróżki wśród drzew albo wysokich traw. Dobrze jeszcze, kiedy trzeba przechodzić po korzeniach drzew. Sama radość. 

piątek, 6 października 2017

Obchodzimy Ochodzitę

Nie siedzą na niej już wprawdzie zbójcy, ale pogoda jest średnia, widoków się nie spodziewamy, więc robimy obejście tej góry różnymi ścieżkami. Ze wskazaniem na pokryte nawet asfaltem. Byle nie trawa, bo przez cały dzień pada. 

 widok na Ochodzitę z niebieskiego szlaku tuż za Koniakowem 

środa, 4 października 2017

O tym, jak Skarbowa Góra pełniła obowiązki Łysicy

Tydzień temu po zejściu z Łysogór podjęliśmy decyzję o powrocie w te okolice za tydzień. Tym razem zaplanowaliśmy wspólnie wejście na Łysicę. 
No i pogoda się popsuła. Telewizor zapowiedział na środę możliwość niewielkich opadów. Internet był tak ogłupiały, że co portal to inna prognoza. W tej sytuacji sięgnęłam po zastępstwo wymienione w tytule.
Jest ranek, deszczu brak. Wyruszamy autobusem miejskim nad skarżyski zalew Bernatka. Jego okolica ma się podobno niedługo zmienić, więc pamiątkowe foto stanu obecnego i w drogę!

zalew Bernatka na rzece o tej samej nazwie

poniedziałek, 2 października 2017

Więcej takich niedziel!

Pogoda nareszcie dopisała. Od rana było słonecznie, choć z okna busa widać było poranne mgły snujące się nad wodą, ale zanim dojechaliśmy na miejsce startu, już się rozpłynęły. Może trochę szkoda – malownicze były.
Chcieliśmy, żeby wycieczka była niedługa i blisko domu – chodziło o wczesny powrót. Postawiliśmy więc na dobrze znaną trasę z Krzyżki do Rejowa. 

Kamionka w okolicach Krzyżki