poniedziałek, 26 lutego 2024

Kamienna i most obok niej

To były główne cele naszej wyprawy do Chmielowa i okolic.
Kamienna od samego początku nie zawiodła. Chociaż poranna mgiełka nad wodą już się rozwiała. 
 
spóźniliśmy się na spotkanie z mgłą
 
Pierwsze spotkanie z rzeką zaliczamy tradycyjnie w pobliżu kościoła. Tu nasze ulubione meandry.

każda wycieczka w okolice Chmielowa prowadzi na ten brzeg Kamiennej

Dalej idziemy szosą w kierunku szkoły. Tu zwykle przedzieraliśmy się przez gęste zarośla, żeby zobaczyć rzekę. Tym razem dostęp do niej był wręcz luksusowy – wycięto wszystkie nadrzeczne chaszcze i mogliśmy podziwiać do woli malownicze brzegi i zakola Kamiennej.
 

Przekraczamy most i znów obserwujemy Kamienną. Robi się to lekko nudne. A to dopiero początek spotkań z rzeką.
 

kamienna przy moście w Chmielowie
 
Dużym zaskoczeniem jest dla mnie wygląd figurki świętego Jana Nepomucena z 1804 roku. Zaskoczyła mnie kolorystyka figury. Nie wiem, skąd pomysł na lawendowe szaty świętego. Myślę, że i on sam jest mocno zdumiony swoim nowym wyglądem. 
 
pastelowy Jan Nepomucen
 
Maszerujemy ulicą Ostrowiecką, skąd co jakiś czas zaglądamy nad rzekę. Nie sprawia to żadnych trudności. 
 


We właściwym czasie skręcamy w ulice Romanowską. Kiedyś pewnie była to droga do wsi Romanów, gdzie w 19. wieku działała fryszerka założona przez ostrowieckiego pioniera hutnictwa – Jerzego Dobrzańskiego, nazwana Romanów od imienia jednego z synów Dobrzańskiego.
 
ulica Romanowska
 
i pola przy niej, taka to ulica
 
Z ulicy znowu nietrudno podejść do rzeki, która w tej okolicy rozlewa się szeroko i płynie majestatycznie. 
 

dwa oblicza Kamiennej
 
I wreszcie znad wody wyłania się widok na most kolejowy na Kamiennej. To nowy most, a właściwie dwa – każdy na jeden tor.
 

most kolejowy coraz bliżej 

Nie ten most jest naszym głównym celem. Zmierzamy do starszego (1885 rok) mostu dawnej Kolei Iwanogrodzko-Dąbrowskiej. Służył on lata całe, początkowo z jednym torem, potem dwoma. Przetrzymał dwie wojny. Szczególnie ciężkim doświadczeniem w jego historii było wysadzenie we wrześniu 1942 gazociągu przebiegającego pod mostem. Samo uszkodzenie mostu dało się naprawić, ale okrutna akcja odwetowa Niemców na mieszkańcach Ostrowca jest raną w pamięci. Wtedy to Niemcy powiesili na rynku 29 obywateli Ostrowca. Upamiętnia to szczególny pomnik, który pokazywałam na blogu kilka lat temu (tu link). Myślę, że ta historia wpłynęła na to, że walczono o zachowanie mostu, świadka historii.
 
stary most kolejowy już obok torów
 
W tytule tekstu zapowiedziałam most obok Kamiennej. I taki właśnie jest Most Romanowski. Podczas remontu linii kolejowej na tym odcinku nie rozebrano starego mostu, nie wysadzono go w powietrze, a pietyzmem przesunięto na nowe miejsce równolegle do torów i prostopadle do rzeki. Wyobrażam sobie, że była to niezwykle trudna i precyzyjnie przygotowana akcja, bo most waży, bagatelka, 350 ton. Teraz jest objęty ochroną jako ruchomy(!) zabytek techniki. 
 
 
Nie wiem, czy most jeszcze gdzieś wyruszy, ale na razie stoi tam, gdzie go przesunięto i można go obejrzeć.
 

Cel wycieczki zrealizowany, ale jest jeszcze wcześnie. Robimy więc sobie spacer drugą nadrzeczną ulicą Chmielowa. To ulica Polna. Bardziej przypomina ona polną drogę niż ulicę. Sporo na niej błota, ale umożliwia czasem dostęp do Kamiennej, z czego skwapliwie korzystamy. 
 
 

widok na rzekę z okolic ulicy Polnej

Spotykamy przy tej drodze starą, pochyloną wierzbę ze sporą dziuplą w pniu. 
 
wreszcie nie rzeka na zdjęciu
 
Zostało jeszcze dużo czasu do odjazdu pociągu. Mam przygotowane dwa warianty zakończenia wycieczki. Wybieram jeden – podejście nad Kamienną z ulicy Jeziórki. Da nam to niezły widok na ruiny starego młyna w Chmielowie. 
 
młyn widziany z daleka
 
Zbudowano go na początku 20. wieku i działał do pożaru na początku 1970 roku. Podobno zachowała się tam turbina Girarda i kamień młyński. Mogli to sprawdzić Edek i Jacek, którzy dotarli na miejsce.
 
stawidła przy młynie
 
wychodnia skalna w pobliżu młyna
 

Ja w tym czasie zaliczyłam przykry upadek do niewielkiego, ale błotnistego kanału. Szybkiej akcji w wykonaniu Basi, Leny i Stacha zawdzięczam wydobycie mnie z wody i przebranie w suche ciuchy.
Kiedy już pozbierałam się jako tako, nie myślałam o niezrealizowanych planach na zakończenie wycieczki. Na szczęście nieugięty kolega Ed postanowił zadbać o atrakcje i samotnie wybrał się do wąwozu Biała Droga. Kiedy inni próbowali dodać mi otuchy i wysłuchiwali moich utyskiwań, nasz niezłomny fotoreporter wykonał te oto zdjęcia na blog.
 
 

Biała Droga

I to już koniec relacji z wycieczki, na której nieoczekiwanie zostałam Marzanną, która wprawdzie nie odpłynęła, ale może zapewni szybsze nadejście wiosny. Zobaczymy...
 
mapka trasy
 
Zdjęcia – Lena, Edek i ja

2 komentarze:

  1. Masywny most i inna fajna infrastruktura...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w porządku, nawet ciekawie. Trzeba tylko bardziej uważać, jak się podchodzi za blisko wody.

      Usuń