15 maja wybraliśmy się na wyprawę odkrywczą na tereny poza zasięgiem
mapy Gór Świętokrzyskich. Nie bacząc na czyhające niebezpieczeństwa wsiedliśmy
na pokład naszej „Santa Marii”, w którą wcielił się rozklekotany bus. Za marne
6,50 zł zawiózł nas do Fałkowa, a na trasie trząsł niemiłosiernie i kołysał na
zakrętach, co powodowało niezłą chorobę morską.
Na drżących nogach, wymordowana podróżą wysiadłam na Nowej Ziemi i zaraz
zostałam porwana w wir odkrywania.
Sam pobyt w Fałkowie, choć krótki, obfitował
w ciekawostki. Do oczywistych mogę zaliczyć kościół pod wezwaniem Św. Trójcy i
ciekawe ruiny zamku (a może dworu) z siedemnastego wieku. Tu zajrzeliśmy.
kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy w Fałkowie
ruiny zamku (pierwotny gotycki zamek powstał w Fałkowie w XIV wieku, a w XVII prawdopodobnie przebudowano go na dwór, zniszczony w czasach potopu szwedzkiego)
Zrezygnowaliśmy
ze zwiedzania muzeum zorganizowanego w dawnej organistówce. Trochę szkoda, bo
już z zewnątrz wyglądało niezwykle obiecująco. Pominęliśmy oglądanie ciekawej,
ale zupełnie schowanej rzeźby znajdującej się w pobliżu kościoła – to pierwsza,
jaką spotkałam w naszym rejonie, Pieta. Niestety, jest tak „ozdobiona” wstążkami i kwiatami, przykryta daszkiem, że
trudno ją zauważyć, a szkoda, bo wygląda na piękną rzeźbę.
Muzeum Etnograficzno - Historyczne w Fałkowie
ekspozycja w podwórzu
Pieta przy głównej ulicy
Ukoronowaniem
zwiedzania było znalezienie kolejnej figury „odwróconego” Chrystusa, która
znajduje się na miejscowym cmentarzu na grobie rodziny Jakubowskich. Mogiła
została niedawno odnowiona – postawiono granitowy nagrobek, a oryginalną figurę
pozostawiono bez renowacji, ciekawe, czym się to skończy za parę lat.
figura Chrystusa z dawnego nagrobka Jakubowskich
Z Fałkowa wędrowaliśmy drogami polnymi przez Wolę Szkucką do rezerwatu
„Piekiełko Szkuckie”. Jest tu mroczno, pachnie ziemią i liśćmi, przemykamy
między różnorodnymi skałkami (źródła podają, że to „zlepieńce dolnojurajskie”)
porośniętymi niewielkimi paprociami, podziwiamy oryginalną fakturę skał, czasem
zauważamy potężne stare dęby. A jakie „piekielnie” dobre śniadanie zjedliśmy w
punkcie wypoczynkowym na granicy rezerwatu!
rezerwat Piekiełko Szkuckie
Dalej już tylko wędrówka leśnymi drogami do Radoszyc. No, nieprawda,
bo po drodze zajrzeliśmy do kopalni iłów Szkucin, podziwialiśmy rozlewiska
utworzone przez bobry w pobliżu zbiornika przeciwpożarowego, próbowaliśmy
bezskutecznie dostać się na teren cmentarza żydowskiego w lesie przed
Radoszycami.
turyści na szlaku
łąki Szkucina
kopalnia iłów
zbiornik przeciwpożarowy
bobrowe rozlewisko
cmentarz żydowski pod Radoszycami
Samych Radoszyc nie zwiedzaliśmy, ale może to i lepiej, bo ileż by
tu trzeba jeszcze pisać!
Trasa, którą przeszliśmy liczyła 20,8 km; jej pokonanie zajęło nam 4
godziny.
Zdjęcia – Edek i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz