Tego dnia nie można liczyć na żaden publiczny transport z wyjątkiem
pociągów i autobusów miejskich. W tej sytuacji wybraliśmy się do Zagnańska i
zrobili pętelkę od i do stacji. Pętelka miała długość 23 km i pokonaliśmy ją w
czasie ok. 5 godzin 20 minut. Były momenty, że wydawała się pętlą na szyję, ale
z zaciśniętymi zębami siłą woli pokonałam tę trasę. Choć dziś wydaje mi się, że
to ona pokonała mnie.
wiosenne barwy na trasie
Pogoda dopisała; las, przez który szliśmy cieszył oczy świeżą zielenią,
bez trudu znaleźliśmy drewniany krzyż partyzancki znajdujący się w lesie.
kapliczka przy leśnej drodze
okazały dąb
młodziutki listek
krzyż partyzancki
Potem na czerwonym szlaku spotykaliśmy uczestników rajdu „Twardziel Świętokrzyski”, którzy mieli za sobą całą noc wędrówki i pokonywali już siedemdziesiąty kilometr, zostało im jeszcze 30. Nikt z nich nie narzekał, choć wydawali się już zmęczeni, ale omijali kałuże ze spokojem, grzecznie wymieniali uprzejmości ze zwykłymi Łazikami Świętokrzyskimi.
mięczak zamiast twardziela
A Łaziki zahaczyły o Dąbrowę, wlazły w okolice kopalni Wiśniówka, która
z góry wygląda jak wieki kanion. Potem po marszu polnymi i asfaltowymi drogami
trzeba było przedzierać się przez różne ugory, nogi plątały się w trawie i
ukrytych w niej jeżynach.
eksploatowany kamieniołom Wiśniówka
pobliska hałda
Poza tym niektórzy z nas mieli wrażenie, że tylko po to tylko schodzimy z jakiegoś wzgórza, żeby zaraz wdrapać się na następne. Ale na pociąg zdążyliśmy!
oczko wodne gdzieś na trasie
kapliczka w Chrustach
To może i my jesteśmy twardzielami?
Zdjęcia – Edek ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz