poniedziałek, 25 listopada 2019

Las najlepszą osłoną przed wiatrem

Przekonaliśmy się o tym już wielokrotnie. Różne lasy służyły nam jako schronienie w wietrzne dni i umożliwiały przejście paru przyjemnych kilometrów.
Tym razem skorzystaliśmy z uprzejmości lasów między Szydłowcem a Skarżyskiem.  
Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy w okolicy kamieniołomu Pikiel na skraju Szydłowca. Obawiałam się, że nie będzie on widoczny z powodu porannej mgły, ale jednak nie było aż tak źle i można go było obejrzeć. 

 lekko zamglony kamieniołom



jego ściany

rozczulają mnie te drzewiny, co się tak wczepią w skałę i rosną wbrew przeciwnościom  

Nowe oznakowanie czerwonego szlaku pieszego prowadzi teraz wreszcie tuż przy kamieniołomie – świetna decyzja. Możemy więc bez problemu wejść na szlak i pomaszerować nim w kierunku domu. 
Idziemy leśnymi drogami, wiatr nam nie dokucza, słońca brak, ale przynajmniej deszcz nie pada. Czasem tylko leśnicy pozostawiają nam prezencik w postaci gałęzi pozostałych po wycince. Utrudnia to przejście drogą, ale nie zniechęca nas, zwłaszcza, że widzimy przy tej drodze sporo drzew oznakowanych pomarańczowymi kropkami. I od razu wiemy, że za jakiś czas zacznie się kolejny wyrąb i będzie jeszcze gorzej. 

iść trudno, a nie iść nie można 
 
Nowa trasa szlaku dosyć zgrabnie prowadzi przez podmokłe miejsca, ale  my i tak chętnie się ładujemy w różne leśne ostępy, gdzie widać efekty pracy bobrów.

to obok szlaku


a to na szlaku (chyba kijek chlapnął nieco wody w obiektyw, stąd efekt rozmazania)
 
Wystarczy odrobinkę zejść ze szlaku i już podziwiamy spore rozlewiska.
W jednym leśni pracusie poradzili sobie bez problemu z potężnymi drzewami. I jakoś nie poniewierają się po okolicy żadne zbędne gałęzie. Bóbr jednak pracuje solidnie.



rozlewiska po lewej stronie szlaku
 
Inne rozkładają się nieco wyżej niż poziom naszej drogi, a jednak odgrodzone są od niej czymś w rodzaju wału ziemnego i woda się na drogę nie przelewa. 


i po prawej
 
Szlak doprowadza nas do drogi w kierunku Skarżyska Książęcego, gdzie przy zakręcie skrywa się nasz dawny znajomy – stary i coraz bardziej podupadający dąb. 


A potem to już koniec szlaku przy cmentarzu partyzanckim żołnierzy AK podobwodu Morwa. Tu zwykle odpoczywamy, a potem przechodzimy na żółty szlak prowadzący do miasta. 


wojenny cmentarz partyzancki
 
Tak było i tym razem. Po krótkim odpoczynku pomaszerowaliśmy dalej na południe. 

żółty szlak nie rozpieszcza, łatwo się zgubić omijając kałuże 
 
Na skutek budowy drogi szybkiego ruchu szlak po raz kolejny ma zmieniony przebieg i prowadzi prosto na most nad ową drogą. I wreszcie ten most jest możliwy do przejścia. Widać, że trochę mu brakuje do wykończenia, ale przeszliśmy przez niego spokojnie. 

 za chwilę przejdę pierwszy raz po nowym moście na szlaku 

przeszłam

Gorzej było z warunkami atmosferycznymi w tej okolicy. Brak lasu to silne uderzenie wiatru. Do tego marznąca mżawka. Efekty możecie obejrzeć na zdjęciach. 


trochę deszczu, trochę mrozu i świat roślin zmienia oblicze
 
Najtrudniejszym fragmentem trasy było przejście ulicą nomen omen Pogodną, gdzie wiało sakramencko. Widoczność zerowa, ale bliskość domu dodawała nam otuchy. No i znów napotkaliśmy kryształy na gałązkach.

 

a tu takie gwiazdy 

Jeszcze tylko malutki spacerek przez las i już mieścina nasza rodzinna bierze nas pod opiekę.

nasz las "domowy"
 
Trasa liczyła 18,4 kilometra. Pogoda średnia, ale wycieczka przyjemna nad wyraz. 

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

10 komentarzy:

  1. Przyjemna wycieczka, czego nie można już powiedzieć o pogodzie :) Gratuluje wytrwałości. Kryształki zamarzającej mżawki pokrywające roślinne osobliwości wyglądają bajecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego typu wycieczki najlepiej się sprawdzają przy trudnej pogodzie - powrót do domu pieszo daje poczucie spokoju na trasie. Wiadomo - bardziej nie zmarzniemy. :)A w domu można sie rozgrzać i powspominać.

      Usuń
  2. Stara dobra trasa... bobry szaleją korzystając z ochrony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspominałam nasze przejście latem 2014, wtedy szlak słabo znakowany, mokro, komary. Też mieliśmy sporo atrakcji.

      Usuń
  3. Jak to miło wiedzieć ,że sa ludzie pełni pasji ...któregoś pieknego razu wybiorę się z Wami...pozdrawiam Jarosław Sokołowski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pełni pasji i trochę zmarznięci. :) Jeszcze dajemy radę.
      Pozdrawiamy i czekamy na zgłoszenie udziału.

      Usuń
  4. Trasa fajna, tereny też. Fakt faktem że leśnicy nie dopilnowali by ZULowcy po sobie posprzątali. U nas już też na stawach w cieniu warstewka lodu się pojawia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, dopiero od Ciebie dowiedziałam się, że jest coś takiego, jak ZUL. Tym razem usługi wykonane przez jego pracowników bardzo niechlujne. W dodatku na szlaku turystycznym można się spodziewać, że ktoś będzie szedł i o wypadek nietrudno.
      A zima się zbliża. Pojawienie się oblodzenia najlepiej o tym przypomina.

      Usuń
    2. Zakład Usług Leśnych - w zasadzie kilkadziesiąt, albo więcej takich zakładów - trochę to jak w górnictwie - żeby było drożej. Najczęściej pracownicy dobierani na zasadzie im mniejsze kwalifikacje tym lepiej - stąd takie efekty.

      Usuń
    3. Dziś znów spotkaliśmy skutki ich działań na szlaku - zawalili całą drogę, jakby specjalnie stertą gałęzi i ani przejść.

      Usuń