piątek, 14 lutego 2020

Nad Czarną i Krasną

I żeby nie przewiało. I może niewiele asfaltu. No i w lesie nie zginać.
Sprawdźmy, co z moich założeń udało się zrealizować.
Na trasie pojawiły się obie z zapowiadanych rzek. 

 Czarna
 
Wyruszyliśmy z Koziej Woli, gdzie wysiąść doradzało nam pół pasażerów busa i kierowca. No cóż, starali się. Wydłużyło nam to zaplanowaną trasę o półtora kilometra, ale pozwoliło przejść przyjemnymi leśnymi drogami i zaznać uroków zimy w lesie.

 tyle śniegu tym razem 

trzeba szukać nowych ścieżek, bo już nam porządną drogę budują 

Za lasem trochę asfaltu we wsi Janów, ale zauważyłam jednego z mieszkańców wchodzącego w las na końcu wsi. Sprawdziłam jego ścieżkę na mapie i już wiem, jak następnym razem zmniejszyć ilość asfaltu na trasie. 

 moja ulubiona ławeczka w Janowie
 
Za wsią spotkanie z zalewem Janów na Czarnej. Słońca jeszcze brak, ale odrobina śniegu rozjaśnia kadry.

szuwary nad zalewem

 mroczna toń
 
W okolicy zalewu spotykamy czerwony szlak, którym idziemy w kierunku najlepszych meandrów Czarnej. Oglądaliśmy je niezliczoną ilość razy, ale zawsze je lubimy. 

Czarna na razie płynie prosto 

 wygibasek

i odpływa dalej 
 
Z czerwonym szlakiem rozstajemy się w Starej Wsi, gdzie przenosimy się na żółty. No, diabli nadali te szlaki – nic sobie człowiek nie może poszaleć na swobodzie.

las na szlaku bez zarzutu 
 
Na szczęście ma żółtym szlaku jest taki kawał wyciętego lasu, że zawsze się tam gubię i gdyby nie czujność Stacha, to w ogóle nie szlibyśmy szlakiem.

Stach jako mroczny władca chmur i wiatru
 
Mam jednak sposób na Stacha i szlak. Zarządzam zejście ze szlaku w celu obejrzenia Krasnej. Marne 500 metrów w bok, a jakie przyjemne miejsce. Nawet bagienny teren prawie suchy.

Janek z właściwym sobie optymizmem spodziewał się, że zaraz ugrzęźniemy w bagnie 
 
Robimy tu postój śniadaniowy, fotografujemy rzekę i ruszamy dalej. Bez szlaku.


Krasna
 
Dlaczego nie idziemy szlakiem? Bo on doprowadza do wsi, co oznacza asfalt i mocny wiatr. A wieje zimnymi podmuchami.
Zaczynamy w tej sytuacji korzystać z mapy w telefonie, która złośliwie wprowadza nas na szlak konny. I gdzie tu zabawa w samodzielność? 

nikt przed nami tędy nie szedł 
 
Na pierwszych rozstajach schodzimy z konnego, żeby iść drogą, która będzie na pewno lepsza. Jaka się okazała?
Niekoniecznie lepsza, bo zakrzaczona. Z wysypiskiem śmieci (tu informacja dla kolegi Edwarda – stara wersalka, którą spotkaliśmy na tym wysypisku jakieś 25 lat temu, już prawie spróchniała). I w dodatku bez zasięgu w telefonie. 

droga do wytrzymania, ale bez rewelacji
 
Janek zwątpił w to, że kiedykolwiek wyjdziemy na asfalt. A kierownictwo sięgnęło po sprzęt niezawodny, zawsze z zasięgiem – mapę i kompas. Skutek? Wyszliśmy dokładnie na Osicową Górę, co było planowane. Szosę tylko przecięliśmy.
W nagrodę za dzielność zarządziłam wejście na teren kopalni Edward. Słońce dołączyło się do premii i na chwilkę wyjrzało, żeby ubarwić zdjęcia. Mimo to byliśmy tam króciutko, bo wiatr mocno dawał się we znaki na otwartej przestrzeni.

hałdy Edwarda w słońcu

 Zosia w akcji
 
Ciąg dalszy trasy to już przejście na pamięć trasą dawnej kopalnianej kolejki do Stąporkowa. I po wycieczce (16,7 km).


Na zakończenie pogoda sprawiła nam psikusa i rozświeciła słońce na całego.  

kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP w Stąporkowie

mapka trasy  
 
Zdjęcia – Zosia, Janek i ja

8 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa wycieczka! Na powrót w okolice Krasnej szykujemy się na wiosnę, może uda się zaobserwować jakieś ciekawostki ornitologiczne. Bardzo kusząco wygląda także Osicowa Góra z pozostałościami pokopalnianymi, zwłaszcza po tej jak i wcześniejszej relacji z tego miejsca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę jeszcze o bagiennych okolicach tej rzeki, ale to dosyć asfaltowa trasa i nie jestem pewna, czy się zdecyduję.
      Kopalnie - koniecznie do obejrzenia. Tylko, na litość boską, nie zaglądajcie do szybów Stanisława, bo to naprawdę niebezpieczne.

      Usuń
  2. "Janek z właściwym sobie optymizmem spodziewał się, że zaraz ugrzęźniemy w bagnie" - to fakt p. Janek to urodzony optymista.
    Ale skoro Pesymista też jest optymistą tylko lepiej poinformowanym... to mnie to specjalnie nie dziwi.
    Fajne foty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem jedno - Janek narzeka, będzie dobrze. Jest źle - Janek pomaga i też będzie dobrze.

      Usuń
  3. Pozdrawiam Aniu 💖💕💓.💗🌺🌺🌹🌹

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, też Cię pozdrawiam, Włóczęgo. Wracaj na szlak!

      Usuń
  4. Ciekawie poprowadzona akcja. Na pewno tereny warte tuptania - sam bym tam niejedną ciekawostkę pewnie dla siebie wypatrzył - zresztą już na mapie wypatrzyłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następna akcja: kierunek - Wąsosz Konecki. Dawno już tam nie byliśmy. Może do jesieni zaczekać, żeby się tak nie wypstrykać z pomysłów. Niech się uleży.

      Usuń