poniedziałek, 4 listopada 2024

Nad Czarną na zachód od Sielpi

Dawno już w Sielpi nie byłam, a tą trasą, którą wymyśliłam na niedzielę, nigdy nie szłam. Brak na niej spektakularnych ciekawostek, ale jest przyjemna i nietrudna.
Startujemy o poranku nad zalewem. Słońce jeszcze nie wyjrzało zza chmur, nad wodą lekka mgiełka.
 
srebrzysta toń zalewu
 
My zaś maszerujemy do leśnej drogi, z której zejdziemy do rzeki w miejscu mostka nad nią. Woda opuszczająca zalew głośno szumi i pędzi dalej. Na plaży pusto.
 

Za to na mostku zadomowiły się pająki, które tkają swoje sieci.
 

Miałam nadzieję, że uda nam się przejść możliwie daleko brzegiem Czarnej, ale po kilkudziesięciu metrach pokonały nas zarośla i trzeba było przedrzeć się do szlaku czerwonego. A tu droga nadzwyczaj przyzwoita. Jesienny wiatr już prawie ogołocił drzewa.
 
rano jeszcze lekki mróz ścina liście
 
Oddaliliśmy się od rzeki, ale po naszej prawej stronie mamy całkiem blisko kanał ulgi zalewu. Nie zawsze można do niego podejść, bo brzeg ma stromy, ale w dwóch miejscach, gdzie woda szeroko rozlana, a brzeg płaski, nieco się do kanału zbliżyliśmy.
 


Mapa obiecuje, że uda nam się podejść bliżej do Czarnej Koneckiej. I słowa dotrzymuje. Możemy popatrzeć na bieg rzeki i przeszkody, które musi pokonywać.
 


Potem przychodzi czas na nas. Szlak i nam rzuca kłody pod nogi. Ale nie z nami takie numery, szlaku. Przy okazji mamy nietypowe grupowe foto.
 

I znów zbliżamy się do rzeki. Tu nawet zauważam malutki odcinek piaszczystego brzegu, który jest skromniutkim nawiązaniem do najbardziej malowniczego brzegu Czarnej w okolicach Janowa.
 

Kiedy szlak skręca na północ i przechodzi przez skromny mostek nad kanałem, robimy postój na posiłek, a potem z nową energią ruszamy w kierunku szosy i solidnego mostu nad Czarną w Jacentowie. Rzeka tu rozlewa się szeroko, nabiera dostojeństwa. 
 

Zaglądamy w okolice krzyża z 1902 roku, ale już nikomu się nie chce pędzić do rzeki niedaleko za nim.
 
 
Dodatkowo zniechęcająco działa na nas szosa w kierunku Sielpi. Ruch tu intensywny – hałas i smród spalin. A do drogi, którą mamy iść lasem zostało nam nieco ponad kilometr marszu brzegiem szosy. Podejmuję decyzję, żeby iść lasem. Szczerze przyznam, że dróg to tam raczej nie ma, a las sadzony po wyrębie, czyli miedzy sosnami wykroty. Tak czy inaczej lepsze to niż spaliny.
W końcu docieramy do porządnej leśnej drogi. Oddychamy żywicznym powietrzem, niektórzy nawet zbierają maślaki. 
 
jeszcze trochę lasu zostało
 
brzozy już prawie bezlistne
 

W końcu z lasu wyłaniają się pierwsze zabudowania Wiosny. 
 
Wiosna jesienią
 
Jak na Wiosnę przystało, cała jest skąpana w słońcu, po niebie przepływają malutkie białe chmurki. We wsi cicho i spokojnie. Jedynie psy głośno obwieszczają nadejście obcych. 
 
pasieka na skraju wsi


opuszczony dom

ławeczka z zakazem

Za Wiosną mamy już ostatni odcinek drogi ku Sielpi. Ta jest niby porządna, ale, jak dla mnie, za bardzo, bo twarde podłoże nieco męczy stopy. 
 


Ale od drogi można zejść znów w stronę Czarnej. Jedna z bocznych dróżek doprowadziła mnie do stromego brzegu rzeki, mocno zarośniętego wysokimi trawami. 
 


Sielpia coraz bliżej. Jeszcze tylko jedno spojrzenie na rzekę tuż za zalewem i pora zamykać trasę. 
 


Skoro zaczynałam relację od zdjęcia zalewu o poranku, to na jej zakończenie proponuję zalew tuż po południu. 
 

I po wycieczce. Udała się, chociaż, jak to zwykle jesienią, słońce nie towarzyszyło nam od samego rana. 
 

Zdjęcia mojego autorstwa

2 komentarze:

  1. Fajnie że więcej było Czarnej niż zalewu... skądinąd to bardzo pracowita rzeka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, mamy już obejrzane niektóre zakłady przemysłowe nad ta rzeką. Nie wiem tylko, dlaczego muzeum w Sielpi wciąż nieczynne.
      A nad zalew wybierzemy się innym razem. Może wiosną?

      Usuń