piątek, 2 maja 2025

Wycieczka w okolicy Łazisk

10 lat temu byliśmy w tych rejonach również w maju (tu link). Zapamiętałam efektowne pola kwitnącego rzepaku. I do nich się wybraliśmy. Zdradzę puentę historii – kwitnące pola udało się spotkać. Ale nie od razu.
 
 
Zaczęliśmy wędrówkę w okolicy zapamiętanego sprzed lat dziewiętnastowiecznego dworu Kunickich. Jego stróżówka została przekształcona w kaplicę.
 

Na skraju dworskiego parku mapa wskazuje staw. Kolega Ed i ja ruszyliśmy bez ścieżki przez wysokie pokrzywy w jego kierunku. 
 
 
Czy na podstawie tych zdjęć zgadniecie, kto szedł pierwszy?
 
Opłaciło się – staw jest i nawet przyjemnie się prezentuje. Jest nonszalancko zaniedbany, ale ma w sobie sporo wdzięku.
 


A co z dworem, zapytacie. No cóż. Nie jest dobrze. W kwietniu ubiegłego roku dwór spłonął. Zawalił się dach, otwory okienne zieją pustką, ściany popękały. Jeszcze stoi, ale już chyba nie ma dla niego ratunku. 
 
ścieżka w stronę dworu
 

obraz nędzy i rozpaczy
 
kliczka z 1919 roku zadbana
 
brama zamknięta, ale mur okalający park ledwo się trzyma

Pobliskie zabudowania gospodarcze  trzymają się nieźle. Nie wiem, kto jest ich właścicielem i czy są wykorzystywane.
 


Opuszczamy park dworski i kierujemy się w stronę ulicy Wspólnej, gdzie stoi oryginalna dziewiętnastowieczna kapliczka brogowa z drewnianą figurą świętego Jana Nepomucena. Trzeba przyznać, że wyróżnia się ona urodą – jest wyższa i smuklejsza niż typowe kapliczki, jej podpory nie są prostymi klocami, a mają kształt kolumn z arkadowym zwieńczeniem. Figura świętego, prosta i smukła, nieco obłazi z farby, ale prezentuje się godnie. 
 



Na dalszy przebieg trasy najchętniej spuściłabym zasłonę milczenia. Ewidentnie coś tu poszło nie tak, jak było zaplanowane. Mapa ostrzegała, że droga może się skończyć, ale naiwnie wierzyłam, że to tylko puste obietnice. No i nie miałam racji.
Już byliśmy całkiem blisko lasu, kiedy pola poprzecinane rowami melioracyjnymi zaczęły utrudniać marsz. To, co zaznaczyłam na mapce trasy, to tylko jakieś marne wyobrażenie o jej przebiegu. Byłam gotowa poddać się, kiedy Basia znalazła pole z wyraźnymi śladami kół ciągnika i to one doprowadziły nas do skraju lasu. 
 
i tylko sarny się dziwiły, co to za dziwne stado buszuje w zbożu
 
Przedarliśmy się w końcu i przez coś, co niegdyś zapewne było drogą leśną, a teraz zwykłymi chaszczami. 
 
widok ze skraju lasu na pola
 
W nagrodę dotarliśmy do wioski z porządną drogą pachnącą bzem i dającą cień wysokich drzew.
 



Znów uwierzyłam, że chyba jednak znajdziemy kontynuację naszej trasy w postaci ładnych polnych dróg wśród kwitnącego rzepaku. Dodatkową pomocą w wędrówce okazał się zupełnie nieznany nam szlak niebieski. Nie każda mapa go pokazuje. Wyznakowano go w ubiegłym roku, a nazywa się niezwykle pompatycznie „Piesza Obwodnica Turystyczna Miasta Radomia”. Jest to jeden z lepiej znakowanych szlaków w okolicy. Ma nie tylko znaki na drzewach czy kamieniach, ale wśród pól ustawiono specjalne słupki z tabliczkami. Trzeba się będzie nim zainteresować w przyszłości i zawrzeć bliższą znajomość z niektórymi z ponad 150 kilometrów jego przebiegu.
 

znakowanie szlaku (dodam, że takie oznakowanie wykonano na siedemdziesięciokilometrowym odcinku szlaku Rogowa - Słupica, pozostała część szlaku jeszcze nie jest gotowa)
 
I ten oto szlak krążąc wśród pól doprowadził nas do naprawdę przyjemnych rzepakowych zagonów. 
 



Były też i inne pola. Ba, nawet niewielkie zagajniki pojawiły się na trasie.
 

tak kwitnie dąb
 
Dążyliśmy do jednego z pól. To pola wsi Guzów. Tu 5 lipca 1607 roku rozegrała się bitwa wojsk króla Zygmunta III Wazy ze zbuntowanymi rokoszanami Mikołaja Zebrzydowskiego. Miejsce bitwy nie jest w żaden sposób oznakowane, jedynym jej wspomnieniem jest kapliczka słupowa na polach Bąkowa (tu link do relacji z naszej wycieczki).
 
w stronę Guzowa 
 


tu rozegrała się bitwa
 
Gdyby jednak ktoś zechciał ustawić jakiś pamiątkowy monument wspominający tę bratobójczą walkę i nawołujący do zgody współczesnych Polaków, to wypatrzyliśmy niebrzydkie głazy narzutowe, które świetnie się sprawdzą w tej roli.
 
to propozycja kolegi Edwarda
 
a to moja
 

Plan wycieczki zrealizowany. Pora zamykać wycieczkową pętelkę. 
 
w stronę szosy
 
Czeka nas dwukilometrowy marsz asfaltem. Jest trudniej niż wśród pól, ale nie najgorzej. Widoki na okoliczne pola osładzają wędrówkę.
 
przydrożny krzyż
 
widok na pola Ciepłej
 
I w końcu znów Łaziska. Ostatnim odcinkiem trasy jest spacer „ulicą” Sadową, czyli malowniczą ścieżką z ogrodami po lewej i polami po prawej stronie. Zdziwiona mieszkanka jednego z domów przyznała, że pierwszy raz widzi ludzi idących tą drogą.
 

zamiast uliczki starodrzew w parku dworskim
 
Nasza trasa liczyła 12,2 kilometra. Nikomu, nawet sobie, nie polecam powtórki z pierwszego jej polnego odcinka. Pozostała jej część rewelacyjna i na spacer i na przejażdżkę rowerową. Poza tym można ją połączyć z krótkim wypadem do pobliskiego Orońska i już mamy dobry plan na cały dzień.
 

Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze:

  1. Ciekawy szlak (ten niebieski). Ciekawe jak będzie finalnie wyglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szlak ma przebiegać z Jedlińska do Jedlińska. Zagląda do ważnych miejscowości regionu i , jak widać na naszej trasie, nie prowadzi asfaltem. Da się zauważyć dbałość o turystów. Na pewno nie omieszkam sprawdzić kilku odcinków.

      Usuń