W Wałsnowie wita nas dąb Wałśniak. Nie sposób pomylić go z
jakimkolwiek innym dębem. Nie uwierzycie, ale rośnie na środku drogi! Szosa
rozdziela się przy nim, a znaki drogowe wytyczające kierunek ruchu są
nonszalancko wbite tuż przy ziemi blisko pnia. Wałśniak ma ponad 200 lat, obwód
jego pnia przekracza 500 cm, widać, że stracił jeden konar, a i te, co mu
zostały, są w dziwny sposób przycięte. Ale trzyma się dzielnie i stawia opór
wszelkim próbom usunięcia go z drogi.
Rozstajemy się z Wałśniakiem i wędrujemy do kolejnego obiektu na naszej trasie. Ma to być Pasieka Prowincjonalna (tu link). Jest! Wita nas pszczelarz – pan Emil Gawin, który prowadzi nas do pasieki. Ta wydaje się mała, ale to złudzenie. Ule (setka) są rozstawione ciasno tworząc małe pszczele miasteczko. Jego mieszkanki nie zwracają na nas uwagi zajęte codzienną krzątaniną.
pan Emil Gawin
w pasiece
„Uliczkami” spacerują sublokatorki – kury, które nic sobie
nie robią z brzęczącego towarzystwa. Ciszę i spokój przerywa pianie koguta,
który z dachu jednego z uli ogłasza, kto tu jest najważniejszy.
Pszczelarz szykuje podkurzacz, który może się przydać, kiedy
podejdziemy do uli. Nigdy przecież nie wiadomo, czy nie zdenerwujemy pszczół.
Śmiałek gotowy do zawarcia bliższej znajomości z pszczołami miodnymi otrzymuje specjalny
kapelusz, do tego mimo upału zakładam koszulę z długimi rękawami i wyruszam na
spotkanie z przygodą.
Najpierw spokojny spacerek między ulami, potem spojrzenie do
wnętrza ula. No i ostrożne spotkanie z ramką oblepioną pszczołami, które mają
tyle roboty, że nawet nie spojrzą na intruza, co im zagląda do domu. Trzymam
się w bezpiecznej odległości, a pan Emil gołymi rękami wyciąga ramkę.
pan Emil nie tylko prezentuje pszczelą gromadę, ale potrafi wyłuskać w tłumie trutnia i delikatnie go wyjąć oraz zaprezentować, tylko ja nie nadążam zrobić trutniowi portretu - za szybki jest
Na koniec nabieram odwagi i zbliżam się do ula na tyle, że
mogę zaobserwować wracające pszczoły. Lądują z gracją, kręcą się przy wlotku.
No i najważniejsze – zapach. Wdycham zapach dymu z
podkurzacza i zapach wosku. Wracam do dzieciństwa i do pasieki dziadka Władka.
Pora się rozstać z pszczołami i ich opiekunem. Mamy jeszcze
kilka miejsc do obejrzenia. Kierujemy się na północny wschód, nasza droga
prowadzi miedzy stawami rybnymi. Nie mamy pozwolenia na wejście na groble,
spoglądamy więc zza ogrodzenia.
Zachwycamy się końmi, które pasą się albo z
gracją przebiegają nad wodą.
Po niewielkiej kładce przekraczamy Szabasówkę i kierujemy się w
stronę Bąkowa. Tu mam zaplanowane spotkanie z kamienną kapliczką na skraju wsi.
Jest to kapliczka słupowa o sześciobocznej kolumnie. Wieńczy ją latarnia z
czterema niszami nakryta spłaszczoną kopułą zwieńczoną żelaznym krzyżem. Jedna
z nisz latarni ma wypisana datę wystawienia kapliczki – rok 1607. Zapewne z
tego powodu wiążę się ją z rozgrywającą się całkiem niedaleko 5 lipca 1607 r.
bitwą pod Guzowem. Ta bitwa zakończyła walki rokoszu Zebrzydowskiego. Wojska
króla Zygmunta III Wazy rozgromiły w niej rokoszan. Do tej historii nawiązuje
tablica ustawiona tuż przy kapliczce pod okazałą lipą.
tak wyglądała w roku 2010, jeszcze bez tablicy informacyjnej - jej historia była wtedy dla nas zagadką
wnęka po lewej stronie z kartuszem herbowym herbu Grzymała, we wnęce po prawej data budowy kapliczki (1607) i zapewne jej renowacji (1990)
Droga prowadzi nas teraz prosto w pola. Świeci słońce.
Pachną dojrzewające zboża. Jest jak na wakacjach w dzieciństwie.
Kolejna droga prowadząca na wschód urzeka makami, które
gromadnie obsiadły pobocza.
Po przekroczeniu szosy zaczynamy zwijanie naszej pętelki
wycieczkowej. Trochę lasem trochę polnymi drogami docieramy znów do Bąkowa. A
tu niespodzianka. Mapa wskazuje, że w tej okolicy jest stary młyn, koło którego
zamierzam przejść przez Szabasówkę. A tu młyn nie do poznania – ma współczesny dach,
duże okna, w jego otoczeniu rzucają się w oczy ślady robót budowlanych. Cóż to
za nowy obiekt? Dopiero z bliska
poznajemy naszego starego znajomego – kamienny młyn w Bąkowie zbudowany z
charakterystycznych bloków z licznymi nieregularnym zadrapaniami.
Dalsza droga doskonała, prowadzi w stronę Zdziechowa. Postój
śniadaniowy urządzamy na świeżo skoszonej łączce w pobliżu stuletniej figury
maryjnej. Wygląda ona na świeżo pociągniętą na olejno – cała aż błyszczy w
słońcu.
Robi się gorąco, skracamy wiec nieco trasę i kierujemy
się do Wałsnowa. I znów pola, niewielkie
zagajniki i czasem słońce.
Zupełnie nie planowałam przejścia jedną z dróg, ale tak
kusiła obietnicą, że prowadzi wprost do wsi, że ulegliśmy zachętom. I co? Nawet
nieźle. Minęliśmy spore wykopy, jakby kopalnię pisaku, nieduże oczko wodne i
trafiliśmy wprost na płot pasieki. Tego się nikt z nas nie spodziewał.
Tym
razem już nie podchodzimy do uli – zgrzani jesteśmy, a pszczoły tego nie lubią. Zabieramy za to na pamiątkę miód i
urocze malutkie świeczki woskowe. Przyznam, że w domu spróbowałam trochę tego
miodu i od razu pożałowałam, że wzięłam tylko taki mały słoik. Pyszny jest ten
miodzik. Oj, pyszny…
i nie pozwólcie sobie wmówić, że dobry miód musi być płynny; płynny jest tylko świeży miód, jeśli kupujecie miód wiosną, to musi być skrystalizowany, taka jego natura, płynny to podróbka albo podgrzewany autentyk, bez wartości
Wracamy do auta. Jeszcze tylko pożegnalne spotkanie z
Wałśniakiem i po wycieczce.
Zdjęcia – Edek i ja
Materiał na kilka wycieczek, mnie zaciekawił głównie o pasiece...
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie. Moja pasieka zaprasza.
Usuńjal - dodałam link do strony pasieki, tam jest telefon, możesz się skontaktować z pszczelarzem i odwiedzić pasiekę.
UsuńCieszę się że mogliśmy z naszym Wałśniakiem (którego udało się wybronić jakimś cudem bo miał zostać wycięty), pszczołami i kapliczkami ubarwić państwa niedzielny wypad. Oczywiście zapraszam częściej - tak ja jak i moje pszczoły i moja pasieka
OdpowiedzUsuńA i drobną jedynie uwaga. Rzeka która państwo kilkukrotnie przekraczaalio to nie Oronka ( poza Bąkowem bo to w tej miejscowości Oronka wpada do Szabasówki) a Szabasówka. Szabasówka jest dopływem Radomki która jest dopływem Wisły, a Oronka dopływem Szabasówki.
Cały czas mówiliśmy Szabasówka. Potem spojrzałam na mapę, a tam Oronka. No to zmieniłam na Oronkę. Niedokładnie jest na mapie zapisane. Zaraz poprawię.
UsuńPoza tym wypad niedzielny - marzenie. Pszczoły grzeczne, dobrze wychowane. ;)
W pobliżu mam wiekowe 2 dęby.
OdpowiedzUsuńNa Ursynowie Mieszko I – obwód 864 cm, wiek około 6oo lat.
W Powsinie Hetman – " 520 cm " i 260 lat.
Pozdrawiam - Wiesiek
Piękne okazy. Świetnie, że się uchowały w wielkim mieście.
U nas mijamy podczas codziennych marszów okazały dąb przy ulicy Parkingowej. Niestety, nie ma ani imienia, ani statusu pomnika przyrody.
Ania