sobota, 28 czerwca 2014

Ciężko być pięknym i sławnym


Przekonałam się o tym podczas sobotniej wycieczki do Szwajcarii Saksońskiej. Piękna jest ona bez wątpienia, co zawdzięcza przyrodzie i jej działaniu, które stworzyło niezwykle malowniczą grupę skał. 
O sławę zadbano nieco później. Zajęli się tym najpierw dawaj młodzi studenci malarstwa pod koniec 18 wieku, potem najsławniejszy niemiecki malarz romantyzmu Caspar David Friedrich malował te skały i poszło… A teraz to tak sławne miejsce, że nawet w moim podręczniku niemieckiego z czasów liceum była czytanka na ten temat, co zapamiętałam na całe życie. I do czego to doprowadziło? 

 najbardziej znane miejsce  Szwajcarii Saksońskiej (z bliska i plan ogólny)

piątek, 27 czerwca 2014

O tym, jak nie zostałam miłośniczką czeskich win


A miałam doskonałą okazję podczas degustacji w piwnicach renesansowego zamku Melnik (niedaleko od Pragi). Ale po kolei.
Zamek znajduje się w miasteczku o tej samej nazwie na wzgórzu, trzeba więc trochę się wdrapać na sam szczyt, żeby się tam dostać. Ale co to za wspinaczka? Uliczki ładniusie i spokojne, ciche – ot, parę osób i samochodów. Budynki odpacykowane na pastelowo, trochę wrażenia cukiernicze. 

 rynek w Melniku 

środa, 25 czerwca 2014

O tym, jak spełniłam swoje marzenie, a jednak trochę niedosytu pozostało

Kiedyś koleżanka opowiedziała mi o ślicznej uliczce w Pradze i radziła koniecznie ją zobaczyć. Zapamiętałam tę radę, ale do uliczki nie udało mi się dotrzeć, chociaż byłam już całkiem niedaleko. Teraz trafiła się okazja, bo dostałam ponad dwie godziny w Pradze do własnej dyspozycji. Na szczęście plan miasta miałam przy sobie. No i przewodniczka potwierdziła, że to niedaleko. Więc się odważyłam.
Dołączyły do mnie dwie osoby z grupy i pomaszerowaliśmy z mapką w ręku; kompasu nie zabrałam, ale słońce świeciło i mieliśmy kompas bez problemu. Kłopoty nastąpiły, kiedy chcieliśmy coś przeczytać na planie, ale od czego są okulary – pan miał swoje i chętnie pożyczał. Pani w tym czasie rozglądał się po okolicy, żeby wypatrzyć potrzebną tabliczkę z nazwą. Z tym było gorzej, bo Czesi dosyć oszczędnie zaopatrują ulice w stosowne tabliczki. Nic to, daliśmy radę.
Wdrapaliśmy się na Hradczany po Starych Schodach Zamkowych. Co jakiś czas następowało odwracanie się tyłem do kierunku marszu i podziwianie widoków na miasto. A jak się przy tym pięknie oddech wyrównuje! Nie, żeby mi to było potrzebne, ale warto wiedzieć.

Stare Schody Zamkowe 

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Krótkie zapiski dźwiękowe z Pragi


Sytuacja wyglądała następująco – dostaliśmy od pilota wycieczki doskonały sprzęt do słuchania przewodnika na odległość. A potem wyruszyliśmy zwiedzać Pragę. 
Zaprezentuję wam większość informacji, które udało mi się usłyszeć po wyjściu z autokaru.
„Spotkamy się przy czerwonej skale.” Spotkaliśmy się, a tam z całego potoku zdań dotarło do mnie „tak, jak byśmy byli na dnie morza”. No to byłam przez chwilę na dnie morza w państwie bez dostępu do tegoż.

 wychodnia skalna

czwartek, 19 czerwca 2014

Gdy słońce raka zagrzewa…*


…czyli wchodzi w znak raka, zaczyna się lato. Z czym większości ludzi kojarzy się ta pora roku? Myślę, że z wakacjami i słodkim nieróbstwem.
Dla mnie to wakacje „na krecie”, czyli w moim ogródku, gdzie krety ryją przez okrągły rok i wciąż przybywa kretowisk. Stąd ta nazwa. Słodkie nieróbstwo to ciągła walka z chwastami – zawsze ją podejmuję, choć wynik w postaci przegranej jest mi znany od lat. Na szczęście czasem pojawią się niebrzydkie kwiaty albo jaka zwierzyna przyleci i robi się przyjemniej. A, byłabym zapomniała o plonach, toż to się samo pcha do koszyka!
A więc na początek lata mały przegląd radości ogrodniczki.
Pierwsze i najważniejsze kwiaty lata to goździki kamienne – chodziło się swego czasu z całymi bukietami do szkoły na zakończenie roku szkolnego. No i „diabełki” czyli pysznogłówki, które w tym czasie zakwitają i wabią ziołowym aromatem. Początek lata w każdym szanującym się wiejskim ogródku to również liliowce – kwitnie toto dosyć długo, do wazonu się nie nadaje, ale jest, nawet uprawiać specjalnie nie trzeba. 

 jedna z wielu wersji kolorystycznych goździków kamiennych (brodatych)

wtorek, 17 czerwca 2014

Gościnność godna dawnych właścicieli


Z tym właśnie kojarzyć mi się będzie nasz pobyt w Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli. Tak się tam przyjmuje turystów. Gdzie, w jakim muzeum kustosz powiedział do kogokolwiek z was „Państwo z drogi, to może potrzebujecie skorzystać z łazienki.”? Tylko tu człowiek czuje się gościem, o którego dbają i zgodnie z maksymą patrona wiedzą, że o nim „nie wolno mówić w sposób nudny, zwykły i pospolity”, co sprawia, że zwiedzanie jest ciekawe i przyjemne dla ducha.

logo muzeum

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Na ścieżkach Jaśnie Panicza


Inspiracją do wybrania się na te ścieżki była dla mnie lektura książki Joanny Siedleckiej „Jaśnie Panicz. O Witoldzie Gombrowiczu”. Czyta się ją lekko, z przyjemnością, bo to nie jakaś uczona cegła, a zbiór wspomnień i ploteczek o pisarzu. Natrafiłam tam na rozdziały poświęcone związkom pisarza z Wsolą i Bartodziejami. Były to wakacyjne pobyty we Wsoli u starszego brata Jerzego.
Koniecznie trzeba się udać tam, gdzie Gombrowicz bywał w młodości, pisał, grywał w tenisa, spotykał się ze znajomymi, a może nawet przeżywał pierwszą młodzieńczą miłość. Podobno w tamtym czasie Gombrowicz kochał się w panience Krystynie Janowskiej, córce zaprzyjaźnionych z rodziną brata pisarza właścicieli majątku w Bartodziejach. 


zdjęcie Krystyny Janowskiej opublikowane w najnowszym wydaniu książki J. Siedleckiej „Jaśnie Panicz. O Witoldzie Gombrowiczu” (wydanie z roku 2011)