czwartek, 4 września 2025

Na trasie z Dwikóz do Starego Garbowa

Spodziewaliśmy się deszczu. Poza tym miałam zaplanowane przejście polnymi drogami i spotkanie z dwiema zabytkowymi kapliczkami. Większość trasy była dla nas nowa, nie można więc było przewidzieć wszystkiego. W tej sytuacji zdarzyły się nam i nieoczekiwane spotkania.
 
jabłka umyte deszczem
 
Na wycieczkę wyruszyliśmy mimo ewidentnie niesprzyjającej pogody. W Skarżysku padało. Irena przekonywała, że już okolicy za Ostrowcem deszczu nie ma. I faktycznie im dalej od naszej mieściny kochanej, tym ładniejsza pogoda. Z tym że jednak nie rewelacyjna. Ot, bezdeszczowa.
W samych Dwikozach lekko się zagubiłam i poprowadziłam grupę nieplanowaną ulicą. Była to wartościowa pomyłka, bo dzięki niej dotarliśmy do miejsca, gdzie w lutym 1863 pochowano w zbiorowej mogile powstańców styczniowych. Polegli oni w bitwie pod Słupczą. O tej bitwie możecie przeczytać więcej w tym linku. Na miejscu mogiły 38 powstańców ustawiono pomnik. Oto on:
 
pomnik przy ulicy Sandomierskiej
 
Jedyną niedogodnością tej drogi był intensywny ruch samochodowy, ale poza tym spokojnie doprowadziła nas ona do właściwego skrzyżowania z dziewiętnastowieczną kapliczką. 
 

Tu weszliśmy na szlak, a nawet dwa – zielony i niebieski. To one miały nas wyprowadzić ze wsi. Wbrew radom jednego z mieszkańców nie zrezygnowaliśmy z tej drogi, chociaż prowadziła ona „tylko w pola”, bo to właśnie pola były dla nas atrakcyjniejsze niż marsz asfaltową szosą. 
 



Niestety, polne drogi mocno mnie zawiodły na tym odcinku – pokryte były czarnym pyłem, który osiadał na wszystkim. Owoce w spotkanych po drodze sadach też były mocno szare z jego powodu.
 


 
urodzaj Ziemi Sandomierskiej 
 
Na początku trasy lekko zeszliśmy ze szlaku w równoległy do niego ładny wąwóz lessowy. Warto było tamtędy przejść.
 


Po tym, jak odłączył się od nas niebieski szlak, zielony doprowadził nas do szosy w kierunku Nowych Kichar. Tu spotkaliśmy nasz pierwszy cel – latarnię chocimską, czyli jedną z kapliczek jakoby wystawianych przez rycerzy powracających z bitwy pod Chocimiem. Pisałam o niej kilka lat temu, kiedy szliśmy tędy do Sandomierza (tu link).
 

Wtedy kapliczka była mocno zniszczona, teraz widać, że została nieco naprawiona, ale na szczęście nie zrobiono z niej tak zwanej „nówki nieśmiganej”, zachowała urok zabytku. 
 
rok 2018
 
rok 2025
 
Idziemy teraz w przeciwnym kierunku niż 7 lat temu. Wiemy więc, że należy oczekiwać spotkania z jeszcze starszym obiektem. To niegdysiejsza baszta zamkowa z początku 17. wieku. Przekształcona w późniejszych latach w kaplicę pod wezwaniem św. Jacka i św. Rocha. Poprzednio trudno było do niej trafić, dlatego teraz doskonale się do tego przygotowałam. I na darmo – przy głównej ulicy ustawiono drogowskaz ze stosowaną informacją. Kaplicę solidnie odnowiono w tym roku i to właśnie informacja o zakończeniu remontu skłoniła mnie do wybrania się w te okolice. 
 

Baszta zyskała dach. Wieńczy go oryginalny krzyż. Co ciekawe tynki na nurach układano ręcznie, żeby zachować oryginalny wygląd obiektu. 
 





Kiedy ruszyliśmy w dalszą drogę, zyskaliśmy dodatkowe towarzystwo – dołączył do nas drobny deszczyk. Trochę to utrudniało posługiwanie się mapą, aparatem fotograficznym i parasolką, ale nie zgubiliśmy drogi. Zatrzymaliśmy się na chwilę przy kapliczce z Chrystusem Frasobliwym na skrzyżowaniu przy remizie strażackiej.
 

Idąc dalej pilnowałam miejsca, gdzie należy skręcić w boczną drogę, która powinna nas doprowadzić do Starych Kichar, a potem Starego Garbowa. Ta droga zaskoczyła mnie bardzo. Okazała się długim i ładnym wąwozem. 
 
 



Droga wyprowadziła nas w pola i skręciła do wsi, ale ja miałam inny plan, nie skręciliśmy więc z nią, a poszli dalej w pola. 
 

Zatrzymaliśmy się jedynie na krótko przy kamiennym krzyżu z roku 1839. Nie udało mi się znaleźć żadnych informacji na jego temat, a bardzo nas zaskoczyły dziwne geometryczne ozdoby na jego cokole.
 

Nasza droga prowadziła przez sady i pola. I znów spotkania z owocami. Tym razem wymytymi przez deszcz. 
 


W oddali majaczyły dwa wiatraki, a przed nami stacja w Starym Garbowie. 
 

I tak, szybko i już bez deszczu, dotarliśmy do celu naszej jedenastokilometrowej trasy. Była lekka, łatwa i przyjemna. Nawet przy niezbyt sprzyjającej pogodzie. Na rower odpowiednia. W dodatku wspaniale się wpisuje w rozkład jazdy pociągów do i z Sandomierza. 
 
 
PS jeśli myślicie, że nie wiem, z czego (a raczej kogo) słynie Stary Garbów, to się mylicie. Wybierzemy się tropami słynnego rycerza innym razem, jak rozgryzę trasę z mniejszą ilością asfaltu, niż to na razie się zapowiada.
 
Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze:

  1. Jakoś mnie w te okolice nigdy nie zaniosło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas też rzadko zanosiło z powodu trudnego dojazdu. Teraz w dni robocze mamy przyjemne połączenie pociągiem Kielce - Sandomierz. Nie jest idealnie, bo godzina odjazdu z Sandomierza wymusza krótkie trasy, co utrudnia planowanie. Niemniej jednak już można się w tamte rejony wybrać. a naprawdę warto. Mam kilka pomysłów. Większość pasażerów pociągu jedzie do Sandomierza, ale my szukamy nowych dla nas miejsc.

      Usuń