Spodziewaliśmy się deszczu. Poza tym miałam zaplanowane
przejście polnymi drogami i spotkanie z dwiema zabytkowymi kapliczkami.
Większość trasy była dla nas nowa, nie można więc było przewidzieć wszystkiego.
W tej sytuacji zdarzyły się nam i nieoczekiwane spotkania.
Na wycieczkę wyruszyliśmy mimo ewidentnie niesprzyjającej
pogody. W Skarżysku padało. Irena przekonywała, że już okolicy za Ostrowcem
deszczu nie ma. I faktycznie im dalej od naszej mieściny kochanej, tym
ładniejsza pogoda. Z tym że jednak nie rewelacyjna. Ot, bezdeszczowa.
W samych Dwikozach lekko się zagubiłam i poprowadziłam grupę
nieplanowaną ulicą. Była to wartościowa pomyłka, bo dzięki niej dotarliśmy do
miejsca, gdzie w lutym 1863 pochowano w zbiorowej mogile powstańców
styczniowych. Polegli oni w bitwie pod Słupczą. O tej bitwie możecie przeczytać
więcej w tym linku. Na miejscu mogiły 38 powstańców ustawiono pomnik. Oto on:
Jedyną niedogodnością tej drogi był intensywny ruch samochodowy,
ale poza tym spokojnie doprowadziła nas ona do właściwego skrzyżowania z dziewiętnastowieczną
kapliczką.
Tu weszliśmy na szlak, a nawet dwa – zielony i niebieski. To one
miały nas wyprowadzić ze wsi. Wbrew radom jednego z mieszkańców nie
zrezygnowaliśmy z tej drogi, chociaż prowadziła ona „tylko w pola”, bo to właśnie
pola były dla nas atrakcyjniejsze niż marsz asfaltową szosą.
Niestety, polne drogi mocno mnie zawiodły na tym odcinku –
pokryte były czarnym pyłem, który osiadał na wszystkim. Owoce w spotkanych po
drodze sadach też były mocno szare z jego powodu.
Na początku trasy lekko zeszliśmy ze szlaku w równoległy do
niego ładny wąwóz lessowy. Warto było tamtędy przejść.
Po tym, jak odłączył się od nas niebieski szlak, zielony doprowadził
nas do szosy w kierunku Nowych Kichar. Tu spotkaliśmy nasz pierwszy cel – latarnię
chocimską, czyli jedną z kapliczek jakoby wystawianych przez rycerzy
powracających z bitwy pod Chocimiem. Pisałam o niej kilka lat temu, kiedy
szliśmy tędy do Sandomierza (tu link).
Wtedy kapliczka była mocno zniszczona, teraz widać, że
została nieco naprawiona, ale na szczęście nie zrobiono z niej tak zwanej
„nówki nieśmiganej”, zachowała urok zabytku.
Idziemy teraz w przeciwnym kierunku niż 7 lat temu. Wiemy
więc, że należy oczekiwać spotkania z jeszcze starszym obiektem. To
niegdysiejsza baszta zamkowa z początku 17. wieku. Przekształcona w
późniejszych latach w kaplicę pod wezwaniem św. Jacka i św. Rocha. Poprzednio
trudno było do niej trafić, dlatego teraz doskonale się do tego przygotowałam.
I na darmo – przy głównej ulicy ustawiono drogowskaz ze stosowaną informacją.
Kaplicę solidnie odnowiono w tym roku i to właśnie informacja o zakończeniu
remontu skłoniła mnie do wybrania się w te okolice.
Baszta zyskała dach. Wieńczy go oryginalny krzyż. Co ciekawe
tynki na nurach układano ręcznie, żeby zachować oryginalny wygląd obiektu.
Kiedy ruszyliśmy w dalszą drogę, zyskaliśmy dodatkowe
towarzystwo – dołączył do nas drobny deszczyk. Trochę to utrudniało
posługiwanie się mapą, aparatem fotograficznym i parasolką, ale nie zgubiliśmy
drogi. Zatrzymaliśmy się na chwilę przy kapliczce z Chrystusem Frasobliwym na
skrzyżowaniu przy remizie strażackiej.
Idąc dalej pilnowałam miejsca, gdzie należy skręcić w boczną
drogę, która powinna nas doprowadzić do Starych Kichar, a potem Starego Garbowa.
Ta droga zaskoczyła mnie bardzo. Okazała się długim i ładnym wąwozem.
Droga wyprowadziła nas w pola i skręciła do wsi, ale ja
miałam inny plan, nie skręciliśmy więc z nią, a poszli dalej w pola.
Zatrzymaliśmy się jedynie na krótko przy kamiennym krzyżu z roku 1839. Nie
udało mi się znaleźć żadnych informacji na jego temat, a bardzo nas zaskoczyły
dziwne geometryczne ozdoby na jego cokole.
Nasza droga prowadziła przez sady i pola. I znów spotkania z
owocami. Tym razem wymytymi przez deszcz.
W oddali majaczyły dwa wiatraki, a przed nami stacja w
Starym Garbowie.
I tak, szybko i już bez deszczu, dotarliśmy do celu naszej
jedenastokilometrowej trasy. Była lekka, łatwa i przyjemna. Nawet przy niezbyt
sprzyjającej pogodzie. Na rower odpowiednia. W dodatku wspaniale się wpisuje w rozkład
jazdy pociągów do i z Sandomierza.
PS jeśli myślicie, że nie wiem, z czego (a raczej kogo)
słynie Stary Garbów, to się mylicie. Wybierzemy się tropami słynnego rycerza
innym razem, jak rozgryzę trasę z mniejszą ilością asfaltu, niż to na razie się
zapowiada.
Zdjęcia – Edek i ja
Jakoś mnie w te okolice nigdy nie zaniosło...
OdpowiedzUsuńNas też rzadko zanosiło z powodu trudnego dojazdu. Teraz w dni robocze mamy przyjemne połączenie pociągiem Kielce - Sandomierz. Nie jest idealnie, bo godzina odjazdu z Sandomierza wymusza krótkie trasy, co utrudnia planowanie. Niemniej jednak już można się w tamte rejony wybrać. a naprawdę warto. Mam kilka pomysłów. Większość pasażerów pociągu jedzie do Sandomierza, ale my szukamy nowych dla nas miejsc.
Usuń