Jeśli się
spodziewacie spotkania z dinozaurami, to proszę. Jest jeden o imieniu Gerard,
który stoi w centrum wsi.
Wystarczy?
Nie?
pierwszy bałtowski dinozaur - allozaur Gerard
No to może
spacer do Żydowskiego Jaru, gdzie uważny i obdarzony świetnym wzrokiem oraz bujną
wyobraźnią obserwator zauważy kilka autentycznych śladów dinozaurów. U mnie
widocznie ze wzrokiem średnio, bo odlew śladu bez trudu zauważyłam, ale już
pozostałe …
W każdym
razie Żydowski Jar jest miejscem, które warto odwiedzić. Zmienił się przez
lata, bo dawniej, kiedy do niego zaglądaliśmy był po prostu wąwozem. Teraz mu
dodano plastikowe dinozaury za mieszkańców, tablice informacyjne, poręcze,
schodki.
wejście do Żydowskiego Jaru
Ale, jak
już się przebrnie ten odcinek, można się znaleźć w prawdziwym wąwozie, przyjrzeć
się jego ścianom, roślinności. Odbyć normalny spacer.
w głębi wąwozu
Po wyjściu
z tego wąwozu przechodzimy ścieżką na skraju pól, której strzeże wyschnięty dąb
i znów zagłębić się w wąwozie – ten jest mniejszy od poprzedniego, ale też
przyjemny.
samotny dąb na skraju lasu
I tak mija
spokojnie pół godzinki. A my szukamy kolejnych atrakcji Bałtowa.
Spacerujemy
ciekawą uliczką, od której mieszkańcy odwrócili się tyłem i na ulicę wychodzą
„plecy” stodół.
ulica stodół
Z tej
uliczki wchodzimy na teren Zespołu Szkół Rolniczych, gdzie duża tablica
wskazuje drogę do pałacu Druckich-Lubeckich. Tablica wskazuje, a linka metalowa
pod napięciem zagradza. Co robić? Pierwsza myśl – schylić się i przeleźć.
Tak
zrobiliśmy i w ten sposób znaleźliśmy się na terenie niegdyś pięknego, a
obecnie mocno zaniedbanego parku wokół klasycystycznego pałacu. Drzewa stare,
bardzo stare. Jedne wyrosły potężnie, inne malowniczo próchnieją. Bez trudu da
się zobaczyć wytyczone może nawet w 17. wieku alejki.
Tylko
zobaczyć, bo nie przejść. Pod nogami tak zwane „miny”, czyli krowie odchody. W
parku pasie się spokojnie stadko krów nieznanej, ale bardzo urodziwej, rasy.
w parku przy pałacu
Nie bacząc
na przeszkody oglądamy (oczywiście z zewnątrz) pozostałości architektury. To
przede wszystkim sam pałac. Jeszcze widać, jaki był piękny. Czytałam, że
przeszedł w ręce dawnych właścicieli już dwa lata temu. Ale zmian na lepsze nie
widać.
fronton pałacu
jedna z bocznych ścian
smutne detale
W pobliżu
dwa niewielkie budynki z czerwonej cegły. Nie mam pojęcia, co to może być.
jeden z budynków w parku
No i
osiemnastowieczna kaplica zbudowana w pobliżu pałacu na miejscu dawnego kościoła (czytałam, że spłonął). Przez szparę w drzwiach widać
pozostałości fresków.
kaplica
opłakany stan fresków we wnętrzu
Kierując
się znakami niebieskiego szlaku turystycznego docieramy do bramy parku, z
której dowiadujemy się, że byliśmy na terenie prywatnym z zakazem wstępu. Jak
to dobrze, że nie zaczęliśmy zwiedzania od tej bramy, bo byłby dylemat – iść
szlakiem, czy szanować zakaz.
sprzeczność na parkowej bramie
Nie łamiemy
sobie głowy nad tym problemem, tylko maszerujemy w stronę cmentarza i kościoła,
bo wydają nam się ciekawe. Nie zawiodły.
Cmentarz oryginalny, położony na
zboczu wzgórza, kilkupoziomowy. Można wypatrzyć ciekawe nagrobki i rzeźby,
niestety, większość w nie najlepszym stanie. Są tu i kaplice grobowe, a wśród nich
kaplica Druckich-Lubeckich.
stare nagrobki na bałtowskim cmentarzu
figura Matki Bożej wieńcząca kaplicę grobową Druckich-Lubeckich
wnętrze kaplicy
Kościół
parafialny pod wezwaniem Matki Boskiej Bolesnej oglądamy tylko z zewnątrz, bo
zamknięty. Stary siedemnastowieczny kościół przebudowano i powiększono na
początku 20. wieku.
kościół p.w. Matki Boskiej Bolesnej w Bałtowie
Dalszy spacer prowadzi w kierunku skałek, które widzieliśmy wcześniej z punktu widokowego. Łatwo się do nich dostać, a na górę prowadzi 50 schodków wykonanych ze starych podkładów kolejowych. Skałki mają ciekawe kształty, niewielkie szczeliny.
z daleka skałki wydaja się niedostępne
z bliska przyjazne
Potem mamy
możliwość zajrzeć do innych skalnych ciekawostek, ale głodni jesteśmy i
zostawiamy je na inną okazję. Teraz tylko zauważmy spore wychodnie skalne (o,
tych jest w Bałtowie pod dostatkiem).
wychodnia skalna w poblizu Kamiennej
i w centrum wsi
Nie ma się
do czego w tym Bałtowie przyczepić. Nawet zjeść możemy w miejscu ładnym,
spokojnym i w dodatku nad uroczym stawem z kaskadą.
szum kaskady
rzeka Kamienna
To może
teraz do młyna? Czemu nie. Bałtowski młyn to zabytek pierwsza klasa. Został
wystawiony na przełomie 19. i 20. wieku przez księcia Aleksandra
Druckiego-Lubeckiego, działał do końca 2 wojny światowej. Zachowało się jego oryginalne
wyposażenie (oczywiście unowocześniane i wymieniane z biegiem czasu), we
wnętrzu pachnie mąką, jest sucho i ciepło. Ma się wrażenie, że maszyny za
chwilę z hukiem ruszą.
widok na elektrownię wodną i młyn
jaz spiętrzający wodę Kamiennej
młyn w Bałtowie
jego wyposażenie
Przed
wyjazdem z Bałtowa zaglądamy do rezerwatu „Modrzewie”. Główną osią rezerwatu
jest długi i szeroki wąwóz lessowy, którego dnem przebiega szosa. To nieco utrudnia
spacer, bo ruch na tej szosie spory.
wąwóz w rezerwacie "Modrzewie"
Strome
zbocza wąwozu porasta las mieszany z dorodnymi egzemplarzami modrzewi (podobno niektóre
mają ponad 200 lat i są pomnikami przyrody). Korzenie modrzewi wystają nad naszymi głowami.
korzenie modrzewia widoczne w ścianie wąwozu
inny modrzew
Tyle udało
nam się zobaczyć w Bałtowie podczas jednego kilkugodzinnego pobytu. Wiem, to
nie wszystko. Zajrzymy tu znów kiedyś i wtedy sobie pooglądamy.
Zdjęcia – Andrzej, Edek, Janek i ja
Ja osobiście nie jestem fanką tych dinozaurowych atrakcji... Przepiękna ta miejscowość, oczarował mnie pałac, aż żal patrzeć że takie cudo jest w takim stanie :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam skałki, wąwozy. Są trochę przytłaczające, ale właśnie za to je lubię :)
Choć jak wspominałam nie przepadam za tymi dinozaurami, z Bóg wie jakiego tworzywa, to zapewne nasza córka jak podrośnie to pojedzie tam na wycieczkę szkolną, bo co roku dzieciaki z naszej szkoły tam wyjeżdżają :)
Pozdrawiamy :)
Bo to dla dzieciaków hulaj dusza. Pamiętam jak moi tam szaleli. Choć i dla rodziców conieco się znajdzie, choćby ów młyn, czy muzeum geologiczne.
UsuńKażdy choć raz zajrzał do dinozaurów, nie zaszkodzi wiedzieć, że są w okolicy i inne warte obejrzenia miejsca.
UsuńI żeby tak ten pałac udało się uratować!
A wąwozów jest więcej.
Bałtów jakiego nie znałem no poza wąwozami (tymi zadinozaurzonymi) i młynem. Ten parkowo rozrywkowy znam. Generalnie sporo plastiku, kiczu i wyciągaczy szmalu, ale jak ktoś chce to i sporo wiedzy znajdzie.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony Wasz Bałtów zacniejszy, zdecydowanie bardziej od tego "jurajskiego".
Jak pamiętam sprzed kilku lat ten dąb na szczycie wzniesienia nad wąwozami był żyw jeszcze...
A my, stare wygi, zawsze chodziliśmy do szczytu wąwozu - i na dół ta samą droga. Dopiero teraz zauważyliśmy ciąg dalszy trasy. I dlatego nie znamy dębu z jego lepszych czasów.
Usuń