wtorek, 30 sierpnia 2016

Odkrywamy świętokrzyskie tropy literackie

Nie te oczywiste – Oblęgorek, Nagłowice czy Ciekoty. Mniej znane. Niektóre były już sygnalizowane na blogu, a teraz je rozwinę.
Najstarszy trop znajdujemy w Oksie.
Oksa powstała jako miasto. Założył je w roku 1554 nikt inny tylko sam Mikołaj Rej herbu Oksza (Oksa). I wszystko jasne. I związek z literaturą i pochodzenie nazwy. 

herb Oksza umieszczony na frontonie dawnego zboru kalwińskiego w Oksie 
 
Ojciec literatury polskiej miał ambicję zostania twórcą i właścicielem miasta. Założył aż dwa – Rejowiec i Oksę.
Oksa była lokowana na gruntach Reja, który z rozmachem wytyczył plan miasta, przydzielił osiedleńcom przywileje. Do dziś istnieje rynek zaplanowany przez Reja. Teraz to cichy park z malowniczym klombem w centrum. 

na rynku w Oksie

Zachowały się stawy rybne założone przez pisarza. Prowadzi się w nich ekologiczną hodowlę karpi. 

jeden ze stawów
 
Jest też w Oksie kościół ufundowany przez Reja. Oczywiście pierwotnie był to zbór kalwiński, wszak pisarz był kalwinem. Sam nie dokończył budowy zboru – dokonał tego dzieła jego syn – Andrzej. 


dawny zbór kalwiński w Oksie - obecnie kościól p.w. św. Mikołaja 

umieszczony w jednym z ołtarzy bocznych obraz przedstawiający patrona świątyni (nie mylić z fundatorem)  
 
Krążą pogłoski, jakoby Rej został pochowany w krypcie kościelnej, ale proboszcz z Oksy zaprzecza istnieniu jakichkolwiek krypt. Na zewnętrznej ścianie zakrystii zobaczyć można siedemnastowieczne epitafia, w tym epitafium Andrzeja Reja ufundowane przez jego żonę. Przeniesiono je w to miejsce podczas remontu kościoła. 

łacińskie epitafium Andrzeja Reja 

Kiedy zbór został kościołem? W drugiej połowie XVII  wieku przejęli go cystersi z Jędrzejowa. W kolejnym stuleciu dobudowano zakrystię kościoła i nowy ołtarz główny. Z czasów kalwińskich zachowała się jedynie oryginalna kamienna kazalnica. 

późnorenesansowa kazalnica 


ołtarze boczne
 
Podróżując w czasie i przestrzeni przenieśmy się do roku 1700. Zmierzamy do miejscowości Złotniki. Na granicy dóbr kościelnych i należących do dziedzica jeszcze nie zobaczymy figury św. Wawrzyńca, powstanie ona dopiero pod koniec 18. wieku (zresztą w innym miejscu). 

osiemnastowieczna figura św. Wawrzyńca w Złotnikach
 
Zajrzyjmy do złotnickiego kościoła p.w. Wszystkich Świętych. Już w tym roku stoi solidny kościół murowany wystawiony w roku 1666 na miejscu poprzedniego drewnianego. Z tamtego kościoła pochodzą drewniane figury przy ołtarzu głównym. Ołtarze, które widzimy obecnie powstały później.

kościół p.w. Wszystkich Świętych w Złotnikach 

jeden z kamiennych portali

ołtarz główny kościoła  
 
Z najstarszych zabytków należy wymienić belkę tęczową z datą budowy kościoła, ambonę i  chrzcielnicę zwieńczona oryginalna drewnianą rzeźbą.  

lekka i subtelna ambona

scena chrztu Chrystusa wieńcząca chrzcielnicę 
 
No i skoro mowa o chrzcielnicy – zapewne jeszcze nie było tej, którą tu pokazałam, ale właśnie 18 października 1700 roku w złotnickim kościele został ochrzczony Hieronim Franciszek Konarski urodzony w Żarczycach (byliśmy tam niedawno – tu link). Księga parafialna potwierdza to stosownym zapisem, a dodatkowo w kościele umieszczono w roku 1900 tablicę upamiętniającą chrzest Konarskiego.

płaskorzeźba wieńcząca tablicę

tablica upamiętniająca chrzest Konarskiego 

I jeszcze jedno miejsce na naszej trasie – Węgleszyn. Tu znajduje się najstarszy kościół z odwiedzonych tego dnia – zbudowany w roku 1367 przez biskupa krakowskiego Floriana Mokrskiego gotycki kościół p.w. Św. Andrzeja Apostoła. 


kościół p.w. Św. Andrzeja Apostoła w Węgleszynie 
 
W późniejszych wiekach kościół przebudowywano, ale zachowały się ślady jego najstarszej i późniejszej historii.

portal
 
Na ścianach kościoła umieszczono interesujące epitafia, z których wiele się można dowiedzieć o dawnych mieszkańcach Węgleszyna i ich niełatwych losach.


epitafia członków rodu Bystrzonowskich 
 
Te epitafia widywała zapewne podczas nabożeństw tutejsza parafianka – Franciszka Józefa Katerlanka, może zastanawiała się nad tym, jaka przyszłość ją czeka, czy i jej życie ktoś wspomni. Aż wreszcie mając 25 lat stanęła przed głównym ołtarzem z otoczonym szczególną czcią obrazem Matki Boskiej Szkaplerznej  i w obecności swej owdowiałej matki i świadków złożyła przysięgę małżeńską trzydziestodziewięcioletniemu kawalerowi Wincentemu Żeromskiemu. I tak zaczęła się jej przyszłość – teraz została żoną, a później miała zostać matką sławnego pisarza. 

wnętrze kościoła z rokokowymi ołtarzami

pochodzący z roku 1700 obraz Matki Bożej Szkaplerznej  
 
Nie wiemy, gdzie i kiedy „młodzi” się poznali, ale w późniejszym wpisie pokażę dwór w pobliskim Lasochowie, w którym urodził się Wincenty Żeromski.
Więcej o przodkach Stefana Żeromskiego możecie się dowiedzieć z wpisu im poświęconego (tu link).
Jeśli spojrzycie na mapę, zauważycie, że wymienione tu miejscowości są położone w niezbyt dużych, ale jednak trudnych do przejścia jednego dnia odległościach. Wypada więc wyjaśnić, że mogłam je zwiedzić podczas wycieczki autokarowej z cyklu „Odkrywamy Świętokrzyskie”. Te wyprawy organizuje redaktor Janusz Kędracki, autor cyklu tekstów popularyzujących ciekawe miejsca naszego regionu (tu link do relacji z tej wycieczki)  

Zdjęcia – tylko mojego autorstwa

4 komentarze:

  1. Nic Ci nie umknie... fajna relacja. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem było łatwo - w kazdym miejscu mieliśmy doskonałych przewodników. Przynajmniej raz nie musiałam robić logistyki. Chyba polubię takie wycieczki.

      Usuń
  2. A akurat tych miejsc nie planujemy... a w sumie ciekawsze, niż nasz zaplanowany czarnolasonagłowicoblęgorek...
    Brawa dla Pana redaktora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Nagłowic - rzut beretem i jest Oksa. Jeśli planujecie podróż samochodem, to nie zajmie dużo czasu. Warto zajrzeć.
      Ja planuję już chyba trzeci rok Nagłowice. I na razie - nic. Tak się czasem układa.
      Jeśli Czarnolas - to dodać Zwoleń. Koniecznie.
      I tą metodą macie zwiedzanie do upadu. ;)
      A niedaleko Oblęgorka jest cmentarz w Chełmcach z grobami Sienkiewiczów.
      U nas to co krok, to ślad literacki.

      Usuń