niedziela, 11 grudnia 2016

Nie jesteśmy z cukru

Ale z ortalionu też nie. I dlatego mimo zapowiadanych „opadów deszczu o umiarkowanym natężeniu”* wyruszyliśmy na trasę, ale wybraliśmy łatwą do modyfikowania i prowadzącą do domu. Sprytne, nie?
Rano lekko mżyło. Z domu wyszłam bez otwierania parasolki. Ale już po opuszczeniu autobusu, który dowiózł nas na Bernatkę, wszyscy wyciągnęli parasolki. Oczywiście, wszyscy, co je mieli. Jeden nie miał. Ale nie narzekał, chociaż opady stawały się coraz intensywniejsze. Nie, żeby ulewa, ale jednak bez przerwy.

podwójna kapliczka na Bernatce 
 
 
drzewo, którego powolne znikanie obserwujemy od kilku lat
 
Mimo wszystko maszerowaliśmy dziarsko leśną drogą, kałuże się omijało, zdjęcia robiło. 

na drodze

fotografia w trudnych warunkach pogodowych
 
Mieliśmy również ucztę przy stołach, które jeszcze jakimś cudem ostały się przy żółtym szlaku (duża część tych miejsc odpoczynku padła łupem niezidentyfikowanych miłośników rąbania i podpalania).

 szarlotka z deszczem

i na szlak!

Wariant optymistyczny trasy zakładał udanie się na cmentarz partyzancki na Skarbowej Górze, ale natężenie opadów tak wzrosło, że postanowiliśmy skrócić trasę i udać się w stronę domu. I w ten sposób zrobiliśmy sobie jedenastokilometrowy spacer w miłym towarzystwie, dzień nie został zmarnowany, a pogoda i tak się po południu zdecydowanie popsuła. 

stopa dinozaura albo pień buka - co kto woli
 
*cytat z prognozy pogody TVP3 Kielce 

Zdjęcia – Janek i ja

6 komentarzy:

  1. Ostatnie zdjęcie rzeczywiście bardzo podobne do stopy dinozaura :) w Beskidzie Niskim zima w najlepsze i od kilku dni wieje silny wiatr który nie pozwala wzrosnąć temperaturze powyżej zera...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też wieje, ale przy temperaturze ok. 6 stopni łączy się z deszczem. Mamy taką zimę, która wpada na chwilę, znika i znów się pewnie za jakiś czas pojawi.

      Usuń
  2. Rozsądek wziął górę nad entuzjazmem... i bardzo dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej mi się podobało na starcie, kiedy każdy mówił to samo - gdyby wycieczka była odwołana, sam bym poszedł. I jak tu było zostać w domu?

      Usuń
  3. Jesteście niesamowici!!!!
    Ja dziś planowałem Panieńską Górę a Aurą - ale ostatecznie po prostu pójdę na piechotę do pracy - też będzie koło 11 kilometrów, tyle że bez miłego towarzystwa i ... szarlotki (którą nadal uważam za sybarytyzm turystyczny ;-) ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W trudnych warunkach pogodowych szarlotka to nie sybarytyzm, a ostatnia deska ratunku. ;)

      Usuń