Dwa lata temu opisywałam to muzeum (tu link) kończąc relację z
nadzieją na powtórne odwiedzenie go, tym razem w nowej siedzibie. I w końcu się
udało.
W chłodny grudniowy dzień wybrałam się z koleżanką pod ziemię na zwiedzanie. Czemu pod ziemię? Bo nową siedzibą muzeum jest kompleks budynków na terenie dawnej Kopalni Węgla Kamiennego Katowice, a muzealna ekspozycja została umieszczona na trzech podziemnych kondygnacjach.
W chłodny grudniowy dzień wybrałam się z koleżanką pod ziemię na zwiedzanie. Czemu pod ziemię? Bo nową siedzibą muzeum jest kompleks budynków na terenie dawnej Kopalni Węgla Kamiennego Katowice, a muzealna ekspozycja została umieszczona na trzech podziemnych kondygnacjach.
przed wejściem do Muzeum Ślaskiego
Podczas zwiedzania kompletnie się zapomina o tym, że znajdujemy
się pod ziemią – jest jasno i ciepło. W przestronnych halach oglądamy najpierw
zbiory sztuki polskiej XIX wieku, a potem przenosimy się do współczesności. Przyjemnie
się błądzi po korytarzach galerii, zagląda w zakamarki, odkrywa nowe widoki zza
rogu. Dopiero co się oglądało obrazy Malczewskiego, a tu już Kantor albo
Hasior. Między nimi rzeźby, a dalej prezentacja prac malarzy
nieprofesjonalnych. Co kto lubi.
przestrzeń galerii malarstwa
rzeźba Adama Myjaka "Ludzki pejzaż", a w tle obrazy Kazimierza Mikulskiego
Po godzinie zwiedzania (jak ten czas leci!) schodzimy na niższy poziom. No, tutaj to można się zaszyć na dużo dłużej, albo wybrać sobie coś, co nas szczególnie interesuje.
Na początek zajrzałyśmy do galerii śląskiej sztuki
sakralnej, w której same perełki – śliczne pełne wdzięku Madonny, figury
świętych (w tym oczywiście moja patronka), ołtarze, interesujące drewniane
epitafium. Aż żal wychodzić, tak tam pięknie.
datowana ok r. 1500 rodzina św. Anny
tryptyk z dwoma biskupami
Tuż przy wyjściu z galerii sztuki sakralnej szeroka brama na teren Kopalni Katowice –
górnicy właśnie zjeżdżają, rozmawiają o czymś, idą prosto na nas – wchodzimy więc
przez tę bramę na teren wystawy „Światło historii. Górny Śląsk na przestrzeni
dziejów”. Można w te dzieje wsiąknąć na
długi czas – bo to i archeologia, i księgi dawne, i do izby śląskiej zajrzeć
wypada, i w kawiarni usiąść wsłuchując się w gwar rozmów, i wojenne losy
przeżyć, i plebiscyty, i powstania, i ciężki czas wojen, i okres powojenny – a
to i tak nie wszystko. Spacerujemy tak sobie uliczkami i przenosimy się w czasie
– oczywiście cofnąć się można i powędrować w przyszłość. Bardzo mi się ta
wędrówka spodobała.
w śląskiej izbie
plakaty z okresu plebiscytu na temat przynależności Śląska
życie w kryzysie
Solidarność
Druga godzina zwiedzania mija, a tu jeszcze masa atrakcji. Postanawiamy trochę podkręcić tempo zwidzenia i w laboratorium przestrzeni teatralnych skupiamy się tylko na niezwykle efektownych kostiumach. Inne miejsca wystawy zostawiamy sobie na kolejną wizytę w muzeum.
fragment ekspozycji laboratorium przestrzeni teatralnych
kostiumy Andrzeja Kreutz Majewskiego do oper "Czarna maska" i "Diabły z Loudun"
Musimy przecież koniecznie obejrzeć jeszcze wystawę czasową w Centrum Scenografii Polskiej (to już na powierzchni). A to wstrząsająca prezentacja prac Józefa Szajny. Są tu jego projekty kostiumów, obrazy, kolaże, na ekranie oglądamy fragmenty spektakli teatralnych. Bardzo dobra wystawa!
na wystawie Józefa Szajny
Czy to wszystko, co oferuje Muzeum Śląskie? Oczywiście, nie.
Na tyle wystarczyło nam czasu. Jednej z atrakcji nie mogłyśmy „zaliczyć” ze
względu na porę roku – wjazd na wieżę kopalnianą jest możliwy w sezonie
wiosenno-letnim, czyli podziwiane panoramy miasta musimy odłożyć na kolejną
wizytę w Katowicach.
wieża nadszybia zimą niedostępna
A na zakończenie chcę pokazać instalację „Odbicie” Daniego
Karavana, która jest prezentowana w Galerii jednego dzieła (w części
podziemnej) i zajmuje całą przestrzeń tej galerii. Można wejść na lustrzaną
podłogę i znaleźć w świecie zupełnie nierealnym, zagubić się w świecie luster,
odbić i sprzecznych uczuć – z jednej strony świetna zabawa i cudowne obrazy, a
z drugiej porażające uczucie spadania w głębinę w momencie, gdy spojrzy się pod
nogi. No i oczywiście wszystko to nierealne.
Gdzie tu prawda? Gdzie odbicie? Ile drabin ustawił artysta naprawdę?
I to cała relacja. Ale mam nadzieję, że nie ostatnia – Muzeum
Śląskie szykuje na pewno jeszcze niejedną niespodziankę na przyszłość. Warto tam
zaglądać. A zresztą, przekonajcie się sami, może spodobają wam się inne obiekty
z muzealnej oferty. Wycieczki szkolne, na przykład, były zachwycone kawiarenką
i sklepikiem.
Zdjęcia mojego
autorstwa
Piękny fachowy reportaż... a zdjęci prościutkie w każdym kadrze,mimo wielu linii i krawędzi.
OdpowiedzUsuńDziękuję. To chyba jest moje ulubione muzeum - oczywiście oprócz naszych kieleckich. Nowoczesne, a nie takie sztuczne, jak te niby muzea, co teraz tłumnie powstają.
OdpowiedzUsuńDla mnie bajka. W końcu muszę się tam wybrać, Drugi raz w tym roku o tym miejscu czytam (pierwszy - na "poboczem drogi")i smak rośnie.
OdpowiedzUsuńTeż czytałam wpis na "poboczem drogi", stąd wiedziałam, że zwiedzanie może być długie. Tak czy inaczej warto poświęcić na nie całe przedpołudnie.
UsuńTak planuję, potem jakiś przekąsek i spacer po Katowicach, ciekawe jak bardzo się zmieniły, od czasów moich studenckich?
UsuńJeśli lubisz dobrą muzykę, ekstrawaganckie restauracje lub nowoczesną architekturę, to odwiedź siedzibę Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia (niedaleko Muzeum Ślaskiego). Znajdziesz tam te trzy składniki. I muzyka nie musi być symfoniczna.
UsuńNie wiem, jak się zmieniły Katowice, bo ja znam z wcześniejszych pobytów jedynie dworzec kolejowy, na którym czekałam na przesiadkę - ten się zmienił bardzo.
O dzięki za podpowiedź!
UsuńDrobiazg. To rewelacyjne miejsce.
Usuń