Wybudowano go w ostatnich latach XIX
wieku, nazwano go dumnie „Grand Hotel”. Był niezwykle elegancki, goście mieli
do dyspozycji nie tylko pokoje hotelowe, ale też restaurację i kawiarnię. A klatki
schodowe jakie tam były! Szyk. Wyobraźcie sobie, że nawet winda elektryczna
woziła gości na piętra.
Ale czasy się zmieniły, właściciele
też. W budynku już nie było hotelu. Ba, mało komu potrzebna była prawdziwa
elegancja i w niegdysiejszym hotelu działały różne instytucje. Aż nadszedł rok
1984, kiedy zawitało tu Muzeum Śląskie ze swymi zbiorami.
fronton budynku
Wreszcie i ja się wybrałam do budynku
muzeum przy ulicy Korfantego. Nie było to łatwe, bo ulica rozkopana, trzeba
uważać, żeby nie wpaść pod tramwaj, ale czego się nie robi dla sztuki. Czasu
też nie miałam szczególnie dużo, wiec postanowiłam obejrzeć jedynie „Galerię
Malarstwa Polskiego 1800 - 1945” oraz
„Galerię malarstwa polskiego po 1945 roku”. Każda z nich zajmuje jedno piętro
niegdysiejszego hotelu. W pierwszej obrazy są umieszczone chronologicznie, ale
ja oczywiście poszłam „pod prąd”, co też
nie przeszkadza. Zaskoczyła mnie w jednej z sal dziwna plastikowa tabliczka pod
obrazem. A na niej jakby ten sam obraz, ale mniejszy, wypukły i bezbarwny. Bałam
się dotknąć, a zapytać nie było kogo. W kolejnej sali znów podobna tabliczka.
Nie wytrzymałam, dotknęłam. I nic. Żaden alarm się nie włączył. Rozejrzałam się
uważnie, a tu takich tabliczek jest więcej. Zapytałam więc pracownice muzeum,
co to takiego. Otóż są to tablice dla osób niewidomych i słabo widzących, które
dzięki nim mogą przy pomocy dotyku „obejrzeć” niektóre obrazy. Cenna inicjatywa, musicie przyznać.
wnętrze galerii
obraz Wyspiańskiego, a poniżej tabliczka dla niewidomych
W drugiej galerii zaś napotkałam
prace moich ulubionych współczesnych twórców, oczywiście najbardziej mi się podobały obrazy
Jerzego Dudy Gracza. Ale i nieznanych mi malarzy mogłam lepiej poznać, bo
pracownica muzeum sporo mi o nich opowiadała.
fragment ekspozycji polskiej sztuki współczesnej
Tak więc w galeriach było ciekawie,
ale to nie wszystko. Bo muzeum szykuje się do wielkiego skoku w nowoczesność.
Na terenie po dawnej kopalni
„Katowice” powstaje Katowicka Strefa Kultury, a w niej nowy kompleks budynków Muzeum Śląskiego. Czegoś takiego
jeszcze nie widzieliście (no, chyba, że już byliście ostatnio w Katowicach)! I
ja też widziałam bardzo niewiele, bo, jak się okazuje, sale ekspozycyjne będą
umieszczone pod ziemią i dopiero w przyszłym roku zostaną udostępnione do
zwiedzania.
Na powierzchni też sporo ciekawego
się dzieje. Odrestaurowano dwa budynki pokopalniane, obok nich wybudowano
niezwykle oryginalne budowle z czegoś, co przypomina szkło, ale może to plastik
– pojęcia nie mam. Wydaje mi się, że tak by mogły wyglądać szklane domy
Żeromskiego, gdyby je projektowała austriacka firma Riegler Riewe Architekten.
odrestaurowany dawny budynek maszynowni, w tle budynek magazynu odzieży
te budynki jeszcze wymagają remontu
nowoczesna architektura
Wejście na teren Katowickiej
Strefy Kultury znajduje się obok wieży wyciągowej
szybu kopalni. Jak czytałam, jest tam zainstalowana panoramiczna winda. Już
widzę oczami wyobraźni przejażdżkę tą windą, bo widoków z niej to nawet nie
próbuję sobie wyobrazić.
wieża nadszybia
Już teraz czynne jest tu Centrum Scenografii
Polskiej, do którego oczywiście zajrzałam. Akurat pokazywano tam kapitalną
wystawę „Jerzego Zitzmana folklor z baśni i ludowej tradycji”. Ta wystawa jest
podróżą w czasie do dzieciństwa, baśni, teatru kukiełkowego. Autor prac to wybitny malarz, scenograf i reżyser.
Centrum Scenografii Polskiej
fragment wystawy
I tak zatoczyłam koło w czasie od
dziewiętnastowiecznego hotelu przez nowoczesność do polskiej tradycji. Ale to
na pewno nie koniec historii. Ciąg dalszy nastąpi …
Wybierzcie się do Katowic, żeby go
obejrzeć. Może i mnie się to się uda w przyszłym roku.
Po więcej informacji zapraszam na stronę muzeum.
Zdjęcia mojego autorstwa
Dzięki za wspaniałą relację... nie znam Śląska i obawiam się tubylców - sam nie wiem dlaczego ?
OdpowiedzUsuńLubię starą infrastrukturę po fabryczną.
O,dziwo... nie było cyferek !
UsuńMieszkańców nie ma co się obawiać. Moje śląskie koleżanki są bardzo sympatyczne. A i panie pracujące w muzeum bardzo miłe, uczynne i kompetentne. Ale moje serce podbił młody człowiek w kasie - poprosił o pokazanie legitymacji. Wszyscy inni spojrzą i już wiedzą - ta to ma prawo do zniżki, staro wygląda. A ten nie ocenia powierzchownie. Wyszłam z kasy uśmiechnięta od ucha do ucha.
UsuńNa wygląd trzeba zasłużyć...
Usuń