poniedziałek, 27 listopada 2017

Na starym nowym szlaku

Stary on jest, bo już ładnych parę lat występuje w terenie i na mapach. Nowy, bo właściwie przez nas nieużywany – czasem się przeszło jakiś jego fragment i tyle.
Na tę niedzielę wybrał go dla nas Janek, który dzielnie prowadził całą wycieczkę zielonym szlakiem z okolic szosy Skarżysko-Szydłowiec aż do punktu początkowego szlaku, a potem na przystanek autobusowy w Skarżysku.
Ciekawa byłam, czy jest na tym szlaku coś ciekawego. Jeśli i czytelników zżera podobna ciekawość, niech czytają dalej, to się okaże.
Na początek drobne zaskoczenie – jakiś taki jakby odświeżony ten szlak. Zieleń pasków dobrze widoczna na tle jesiennej szarości.
Maszerujemy lasem. I tu się przyznam, że prosiłam Janka o jaką porządną leśną drogę, może wreszcie bez błota. Ta się właśnie taka okazała – szeroka, sucha. A jak się jakaś kałuża trafiła, to tylko jako urozmaicenie trasy. 

na szlaku 

Nie byłam aż tak do końca nieprzygotowana do wędrówki. Po wpisie o Białym Kamieniu (tu link) dostałam „cynk” od moich znajomych z Facebooka, że w lesie przy tym szlaku znajduje się inny Biały Kamień. Janek wyraził zgodę na poszukiwania. Wspólnymi siłami zlokalizowaliśmy obiekt. To kilka niewielkich wychodni skalnych na pagórku dobrze widocznym z przecinki, którą prowadzi szlak. Grasowali tu niegdyś miłośnicy grupy Pink Floyd, którzy wyryli wyznania na skałkach. Jaki wniosek z tego faktu wyciągamy? Prosty – skałki są piaskowcami.


 Biały Kamień w lesie przy szlaku (piaskowce dolnojurajskie - lias)

dla zainteresowanych poszukiwaniem kamienia mapka, którą otrzymałam od pana Andrzeja Staśkowiaka ("O'kej" to nie żadne tajne hasło, tylko nazwa zajazdu przy szosie)

Idziemy sobie potem dalej lasem i jego brzegiem aż docieramy do okolic przejazdu kolejowego we wsi Lipowe Pole. 

polna dróżka

Tu mały przystanek na placu ze ścieżką dydaktyczną nad tutejszym stawem. Przyjemne miejsce, szkoda tylko, że pogoda nie pozwala oddać na zdjęciach urody stawu.

bagna koło Lipowego Pola


wiejski staw
 
We wsi wchodzimy w pola – Janek prowadzi pewnie polnymi ścieżkami, tempo narzuca niezłe. I doprowadza nas w okolice wsi Skarżysko Kościelne, gdzie wychodzą nam naprzeciw nasi przyjaciele – Terenia i Janusz. 

Janek prowadzi 

Janek nadal na czele, ale grupa już inna 

To spotkanie pozwala nam uniknąć niezłej wpadki na szlaku, bo Janusz często spaceruje po okolicy i przekonał się, że odcinek szlaku prowadzący ścieżką równoległą do wsi jest niemożliwy do przejścia. Zgadnijcie, komu zawdzięczmy takie utrudnienie? Założę się, że wszyscy odpowiedzieli od razu – bobrom.  I nikt się nie pomylił. Podobno ich tama spowodowała mocne zalanie drogi.
Nie sprawdzamy poziomu wody na szlaku, tylko maszerujemy wiejskimi ulicami.
Dzięki temu możemy obejrzeć (niestety jedynie z zewnątrz) siedemnastowieczny barokowy kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy zbudowany przez wąchockich cystersów. Jedno powiem – tak blisko mamy ten piękny obiekt i nie zwiedziliśmy go jeszcze porządnie. Musimy to nadrobić przy najbliższej okazji.


kościół p.w. Św. Trójcy  

Maszerujemy dalej, zatrzymujemy się na krótką chwilę przy pomniku upamiętniającym 14 mieszkańców Skarżyska Kościelnego zamordowanych w latach 1943 – 44 przez hitlerowców na terenie pobliskiej kopalni żwirku „Karier”. 

pomnik w Skarżysku Kościelnym 
 
Dalej szlak prowadzi ścieżkami wśród wysokich traw czy pagórków porosłych młodymi sosenkami.

 bagno obok ścieżki

było jedno trudne miejsce

leśna droga

Idyllę zakłócają samochody terenowe, które w tej okolicy urządzają sobie „przejażdżki”.  

hałaśliwa terenówka

a ta cichutka 

My zaś zbliżamy się do Kamiennej. Maszerujemy jej brzegiem i ciągle ktoś zostaje w tyle, żeby sfotografować kolejny malowniczy zakręt rzeki. 





 Kamienna

W pewnym momencie musimy pokonać niewielki strumyk. No, powiem wam, akcja jak z podręcznika dla gentlemanów. Koledzy znoszą solidne gałęzie (pełno się tego poniewiera w okolicy) i budują przeprawę. Świetnie nam poszło pokonywanie tej prowizorycznej kładki. 


kładka powstaje

wygodna przeprawa
 
W nagrodę mamy kolejne spotkanie z Kamienną. Tym razem w okolicy Nowego Młyna. Często tu bywamy, ale zwykle na drugim brzegu rzeki. Muszę przyznać, że z zielonego szlaku wygląda zupełnie inaczej. 

 stawidła przy młynie

W okolicy młyna szlak się kończy. My zaś maszerujemy do miasta. Cała nasza trasa liczyła 18,2 kilometra, z czego na szlak przypadło ok. 15,5 km (ale nie szliśmy od jego początku).
Przy ładnej pogodzie moglibyśmy przedłużyć wędrówkę czerwonym szlakiem w kierunku Wąchocka i dalej, bo szlak zielony jest rodzajem łącznika miedzy dwoma czerwonymi szlakami (jeden z Szydłowca, drugi ze Starachowic). 
Dobrze się nim wędrowało. Cały czas towarzyszyła nam uporczywie jedna myśl – trzeba tu koniecznie wrócić wiosną, wtedy okolica nabierze barw i będzie jeszcze ładniejsza. 

Zdjęcia – Terenia, Edek, Janek, Janusz i ja

8 komentarzy:

  1. Bardzo dobra relacja i foto też...
    Ważne że szlak jest reaktywowany i zaprasza do spacerowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szlak ożył. Dróżki ma przyzwoite. Można wędrować z przyjemnością.

      Usuń
  2. Świetny teren na wędrówki i ciekawostek jak zwykle sporo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. A teren na zasadzie - najciemniej pod latarnią, bo właściwie za progiem.

      Usuń
    2. A wiesz że ja dopiero dwa dni temu, całkiem z głupia odkryłem inskrypcje z C.K. czasów na eratyku, na "marcince" jakiś kilometr od mojego domu?!!
      Chodziłem tamtędy setki razy i nie dostrzegłem! A to już nawet nie pod latarnią, to czubek nosa!

      Usuń
    3. Tak bywa. A na tu kamieniu są moje inicjały, ale to nie ja je wyryłam, już je zastaliśmy.

      Usuń
    4. Moje i Marzenki imiona tez są wyryte... ale wstydzę się pokazywać, bo to jednak akt wandalizmu przyrodniczego był...

      Usuń
    5. Mamy kilka drzew w okolicy, na których takie wyryte napisy przesuwają się coraz wyżej razem ze wzrostem drzewa. Czyli może to jednak takiemu drzewu nie robi krzywdy?

      Usuń