poniedziałek, 23 marca 2020

Z Felicjanem Dulskim przez świat

On chodził codziennie na Kopiec Kościuszki. Dla zdrowia. Spacer odbywał wokół stołu w mieszczańskim salonie. Pod czujnym okiem żony. Nudno trochę. Postanowiłam, że wdzieję holenderskie chodaki i ruszę w jego towarzystwie na dalsze wyprawy.

W drogę!
 
Najpierw wybrałam się do Paryża. To górna półka w regale.  

Chyba jednak muszę dokładniej odkurzyć wieżę.
 
Z Paryża całkiem niedaleko do Rosji (półka po lewej – bardziej na wschód). A tu krótkie spotkanie z matrioszkami. Oj, poplotkowałyśmy. Znajomość języka sobie odświeżyłam.  

 zewnętrzne bardziej wypłowiałe, wewnętrzne zachowały oryginalną kolorystykę

samowar w bonusie

Skoro Rosja, to z mroków bocznej półki wyłania się stateczek. Jeśli ktoś był w Petersburgu, wie, że oryginał wieńczy iglicę gmachu Admiralicji. 


Wśród biżuterii Felicjan wyszukał dla mnie uroczą broszkę – prezent z Moskwy.


Niedaleko broszki stoi pudełeczko przypominające jedno z najbardziej znanych miejsc na Krymie. Wykonane z pachnącego drewna krymskiego jałowca drzewiastego. Dostałam je, kiedy Krym był jeszcze częścią Ukrainy, a zapach ciągle się utrzymuje. 

Jaskółcze Gniazdo

Możemy też spotkać starca Chotabycza, który w okolicach Bachczysaraju podglądał młodziutką dziewczynę chodzącą po wodę do źródła. 
 
Maszerujemy twardo dalej. I docieramy do ślicznej ukraińskiej wioski – to Pietrikiwka. Na chwilę przysiadła na ręcznie malowanej desce do krojenia (u mnie do wiszenia) i tak jakoś została. 

idylla wśród kwiatów 
 
Przesiadamy się na plecy bociana i pozwalamy się ponieść jeszcze dalej. Lecimy na południe. Mijamy Rumunię, Wenecję i lądujemy w Jerozolimie. A to wszystko na drzwiach lodówki się odbywa. Magnesy trzymają mocno. Potem pora na głębię Czarnego Lądu. 

uliczka rumuńskiego miasteczka Sibiu  

wspomnienie karnawału w Wenecji

Jerozolima lśni złotem (a może pozłotą?)  

słonie w poszukiwaniu wody na pustyni obrusa

Chwila odpoczynku i zauważam machanie łapką. To machają do mnie kotki Maneki Neko. Na pewno mają dobre wróżby dla wszystkich. Zwróćcie uwagę, że te kotki z porcelany, a jeden z nich po odwróceniu może służyć jako czarka do picia sake. To może się napiję…


 dolny kotek jest czarką

Podobno nie powinno się pić alkoholu na pusty żołądek, ruszamy więc w stronę biurka, gdzie możemy odwiedzić restauracyjkę na rynku w Raperswilu. Zamawiamy coś do jedzenia, a potem odpoczywamy.

Zwykle zabieram z restauracji na pamiątkę wizytówki, tu zabrakło i stąd mam takie zapałki z nazwą restauracji. 

Przy okazji zauważam na półce z książkami kilka pamiątek z Monachium. Jak myślicie, co tam będzie?

plan monachijskiego metra i podstawki pod kufle z piwem
 
Felicjan przywykły do wędrówek po Krakowie namawia do powrotu w strony rodzinne. Proszę bardzo. Możemy się wybrać do Kapkazów – tu skorzystamy ze świętokrzyskiego transportu. 

dalsza podróż prawie lotnicza

baranek - pamiątka ze Szkoły Wrażliwości w Kapkazach 
 
A kiedy siadamy przy stole, proponuję Felicjanowi spacer po Tarnowie. Tej wersji – palcem po mapie jeszcze nie ćwiczył, ale nie użył swojego jedynego zdania*, więc raczej mu się spodobało.

Ależ nam się swego czasu przydał ten plan miasta! 
 
Zaglądamy jeszcze na chwilkę do Cieszyna i Krosna, a potem wyruszamy nad morze. 

spacer po Cieszynie - średniowieczna rotunda, cieszyńska Wenecja, Studnia Trzech Braci i Rynek

Z Krosna wracamy obładowani wyrobami ze szkła.  

Żaglowiec zaprasza do odwiedzenia Krynicy Morskiej.
 
Zmęczeni długą trasą odpoczywamy przy filiżance herbaty (Ćmielów) i przegryzamy ulubione cukierki turystyczne naszej grupy. Nazywamy je „emeryckie”, bo takie mięciutkie są, że nawet bezzębny staruszek może je zjeść (takich oczywiście w naszej grupie nie ma). Felicjanowi dużo jeszcze do emerytury zostało, ale chętnie się częstuje cukierkami z miseczki – prezentu z Opola.

czas relaksu 

I po wycieczce. Innym razem wybiorę się może w inne okolice. Pewnie razem z Felicjanem. Teraz to najlepszy kompan i wzór do naśladowania. A tymczasem zajmę się może haftem? Kto wie...

Z tej strony jeszcze mnie nie znaliście, a to moje dzieła.  

Zdjęcia – mojego wyrobu, a na nich wybrane pamiątki z podróży i prezenty od rodziny i znajomych


* „A niech was wszyscy diabli” – tyle Felicjan powiedział swojej rodzinie. Cytat i postać z „Moralności pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej. Na cel jego spacerów wybrałam Kopiec Kościuszki z bardziej znanej wersji sztuki, choć pierwotnie był mieszkańcem Lwowa i wędrował na Wysoki Zamek.

11 komentarzy:

  1. To prawdziwa eskapada... przedni pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo miło się wędrowało ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Może jeszcze gdzieś się wybierzemy.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. I bez krokomierza. A tu tysiące kilometrów przewędrowane. :)

      Usuń
  4. Co za wyobraźnia. Talent literacki niezaprzeczalny. Bardzo miło i ciekawie się czyta to opowiadanie. Gratuluję i pozdrawiam 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. To byłam ja, Kasia Zakrzewska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Kasiu. Pozdrawiam Cię serdecznie. Do spotkania w lepszych czasach!

      Usuń