No właśnie – dokąd? To się okaże. Kolega Ed planował
dojechać do Dobrej pociągiem z Czeskiego Cieszyna, dotrzeć wspomnianym szlakiem
do stacyjki Pržno, stąd dojechać do Frydka-Mistka i
wreszcie w tym roku obejrzeć starówkę tego miasta. A jak było?
Wyruszyliśmy
raniutko, żeby wcześniej zacząć trasę i mieć więcej czasu na zwiedzanie. Już na
dworcu okazało się, że pociąg na trasie do Frydka nie kursuje, a autobusy mają
inny rozkład jazdy niż pociągi. Przyszło nam czekać godzinę. Nic to,
pojechaliśmy autobusem, który nie dociera do stacji kolejowej i po wyjściu na
ulicę można zacząć nieplanowane zwiedzanie Dobrej. Wysiedliśmy bowiem w pobliżu
tutejszego barokowego kościoła pod wezwaniem świętego Jerzego Męczennika.
Krótki spacerek
przez niewielki park i już zobaczyliśmy budynek stacyjny, przekroczyliśmy tory
i znaleźli szlak. Na rozstajach skręciliśmy w jego wschodnią odnogę prowadzącą
na południe.
Przeszliśmy przez
mostek na Morawce i pomaszerowali przez wieś Skalice do lasu.
Tu mieliśmy
niewielką wspinaczkę na niewysokie wzgórze. Droga prowadziła przez las. Gdzieś
tam po bokach ścieżki wyłaniały się wąwozy, ale nie zaglądaliśmy do nich, tylko
maszerowali twardo na południe.
Na skraju wsi udało nam się rzucić okiem na okolice – góry
wokół nas!
Zauważyliśmy też kolejny tego dnia kościół. Patronem tego jest
święty Marcin. A wygląda dosyć oryginalnie, bo to pierwotny renesansowy kościół
przebudowany w stylu klasycystycznym. Kolega Ed nie był nim zachwycony.
Bardziej mu się spodobał zdecydowanie barokowy krzyż za wsią, już właściwie w
lesie.
I ten leśny odcinek przyjemny, chociaż błotnisty ( w nocy
porządnie padało).
Za to po wyjściu z lasu mieliśmy rozległe widoki na okolice.
Trzeba jednak dodać, że czeskie widoki mają to do siebie, że dominują w nich
akcenty cywilizacyjne. Jednym słowem – wszędzie wpychają się w kadr linie
wysokiego napięcia.
Tak sobie wędrowaliśmy podziwiając niezbyt wysokie góry w
okolicy, łany dojrzewającego zboża i napawając się rzadkim jak na Czechy
szlakiem bez asfaltu.
W końcu jednak asfalt się pojawił. Dotarliśmy do wsi
Janovice.
dekoracja na urzędowym budynku nawiązuje do najsłynniejszego urodzonego w Janovicach zbójnika - Ondraszka
Nad wsią góruje interesujący kościół.
Szlak nie prowadzi obok niego,
ale nie mogliśmy sobie odmówić przyjemności sprawdzenia, czy on gotycki, czy
nie.
Jeśli uważnie przyjrzeliście się zdjęciom, już wiecie – to
neogotyk. No, bo który szanujący się gotycki kościół miałby rozetę z drewna?! I
rzeczywiście – kościół pod wezwaniem św. Józefa zbudowano pod koniec XIX wieku.
Jest nadal czynnym obiektem sakralnym. Szkoda tylko, że tak bardzo niszczeje.
Po przyjemnym odpoczynku na skwerku w pobliżu kościoła
wracamy na szlak. Podobno został nam niewielki odcinek do przejścia. Może to i
prawda, ale szło się dosyć długo w narastającym upale. Na wschodzie widzieliśmy
dwa niewysokie wzniesienia – Velký i Malý Pahorek.
Spotkaliśmy też
malowniczy strumień o nazwie Bystry Potok. Wiem, kaskady na nim sztuczne, ale i
tak się przyjemnie prezentują i szumią efektownie.
Po przejściu nad
potokiem zbliżyliśmy się już do Pržna. Jeszcze tylko kilka widoków na
otaczające nas góry i już w oddali widać
Frydek-Mistek.
Trzeba tylko
przejść przez wieś, gdzie spotykaliśmy ostatni tego dnia kościółek – to
neoromański kościół pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia NMP.
Wreszcie stacja.
Podjechał pociąg i po kilku minutach dotarliśmy do Frydka. Szkoda tylko, że już
nie mieliśmy ochoty na zwiedzanie. Nic to, zajrzymy tu jeszcze raz.
Faktycznie, po
kilku dniach kolega Ed wyruszył znów z Dobrej niebieskim szlakiem do Frydka.
Szedł sam, bo ja walczyłam z gorączką i innymi paskudztwami. Przeszedł trasę,
która była inna niż poprzednia. Pogoda słabsza.
Zapowiadany przez mapę zbiornik
wodny w miejscowości Baska w remoncie.
Dla wydłużenia trasy zrezygnował ze
szlaku i kierując się mapą i kompasem dotarł do celu.
Na stacji akurat czekał
autobus, głupio było nie skorzystać. I tak jednak nie zwiedziliśmy
Frydka-Mistka. Cóż, może uda się tu jeszcze kiedy zajrzeć…
Zdjęcia – Edek i ja
Zawsze jak widzę jakieś znaki, zakazy itp. w języku czeskim, to robi mi się weselej na duszy. ;-)
OdpowiedzUsuńMnie szczególnie ujęło to urocze kółeczko nad "u". :)
Usuń