środa, 11 czerwca 2014

O powodzeniu, jakiego doznał rycerz Don Kichot w straszliwej i niesłychanej przygodzie z wiatrakami i o tym, co się później stało.*

Słynny ów rycerz w towarzystwie tym razem aż trzech wiernych giermków (można było poprzydzielać dwóm osobom role Rosynanta i osła, ale woleliśmy uniknąć owego despektu) przybył do Iłży, gdzie raczył zwiedzić ruiny zamku, który przez wieki strzegł  tego zacnego miasta i jego mieszkańców, aż popadł w ruinę. Bystremu oku rycerza nie umknęło pojawienie się nowych murów i budowli na zamkowym wzgórzu – nic, tylko Iłża szykuje się do odparcia ataku wielkiej rzeszy turystów, a może, co gorsza, obawia się natarcia olbrzymów, których armia zaczyna otaczać miasto.
Należało sprawę tę zbadać niezwłocznie. I dlatego skromna liczebnie nieustraszona gromadka przemaszerowała przez miasto z odnowionym rynkiem (granit plus wodotrysk – skąd my to znamy?), zajrzała na cmentarz i opuściła gród iłżecki.

baszta iłżeckiego zamku na Górze Zamkowej 

widok z Góry Zamkowej 

na iłżeckim cmentarzu

Kiedy tak szli, „Don Kichot spostrzegł z daleka ze trzydzieści lub czterdzieści wiatraków, i jak je tylko spostrzegł, zawołał: „Fortuna sprzyja nam bardziej, niżbyśmy sami pragnęli.”** I zaiste, mądrze prawił rycerz wspaniały, bo w końcu Fortuna pozwoliła jemu i jego oddanym kompanom wyśledzić owe bestie tylekroć widywane z okien pojazdu napędzanego siłą koni mechanicznych. Bądźmy szczerzy – liczba wiatraków mniejsza była, bo wielokrotne próby ich policzenia dawały później coś około 26, ale pewności nie ma. Wszak bestie lubią się skryć jeden za drugim i już ich mniej widać. Rycerz uważnie przyglądał się wiatrakom, nawet postukał jeden w pancerz, a ten okazał się bestią nastawioną pokojowo, miał w dodatku bardzo dokładny (co do minuty) adres ze współrzędnymi geograficznymi, mruczał delikatnie i  nie odpowiedział na zaczepkę.  Grupa śmiałków wędrowała więc wśród pól w kierunku Seredzic, słuchała śpiewu ptaków, upajała się aromatem kwiatów polnych i zbóż, a przyjazne (przynajmniej na razie) olbrzymy jedynie rzucały raz na jakiś czas na wędrowców złowróżbny cień skrzydeł, zaś wiaterek napędzający te skrzydła chłodził przyjemnie w upale.

Przyjacielu Sancho, czy widzisz tę gromadę niezmiernych olbrzymów?**

Toć to nie olbrzymy, to są wiatraki**

 a pola spokojne i kolorowe

przyroda, ludzie i technika

A co się później stało? Ano nic strasznego. Rycerz poprowadził swą drużynę w kierunku lasu, gdzie stoczyli nierówną walkę z bestiami małymi, acz wielce dokuczliwymi zwanymi uczenie „culex pipiens”, które białogłowa zaliczona w poczet drużyny potraktowała cuchnącym preparatem, co dało skutek mierny, ale chwilowo pozwoliły poruszać się swobodnie po leśnych ścieżkach, a nawet zaznać odpoczynku nad Iłżanką. 

pomnik partyzantów z oddziałów BCH w lesie pod Seredzicami

Iłżanka w poblizu Trębowca 

Kiedy zaś umęczeni upałem piechurzy maszerowali przez Trębowiec, mogli oddawać się obserwowaniu dwóch rodzin bocianich, z których jedna wielce ich zadziwiła, bo do jednego gniazda z bocianią mamą i małymi przylatywało dwóch absztyfikantów. Bocianica spokojnie przyjmowała dary i odprawiała samców na kolejne łowy.

tegoroczny bociani przychówek

 tłok w gnieździe
 
Licząca dwadzieścia kilometrów wyprawa zakończyła się w Zbijowie Małym, skąd wędrowcy oddalili się z pomocą hałaśliwego wehikułu czterokołowego.

*tytuł VIII rozdziału „Don Kichota z La Manchy” M. Cervantesa w tłumaczeniu W. Zakrzewskiego
**oczywiście cytaty z tegoż rozdziału

Opis iłżeckiej trasy sprzed roku znajdziecie tutaj - warto porównać zmiany w pejzażu.

Ilustracje do tekstu wykonał Edward, a ja mu trochę pomogłam.

13 komentarzy:

  1. Wspaniała makowa łąka. Poproszę o łąkę z rumiankami. Takimi dużymi. Pamiętasz takie łąki? Na pewno pamiętasz. I dzwonki. Oj wspominki. Chyba się starzeję. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fotografowałam rumianki, ale pod wiatrakami wieje i wyszło nieostro. :(
      Może jeszcze kiedyś się uda. A tu rumianki są tylko na brzegach łąki. Maki dominują.

      Usuń
  2. Tyle się napisałem i znikło... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajemnicza sprawa.
      Ciekawe, czy jest jakiś internetowy detektyw, który odnajduje zaginione komentarze.

      Usuń
  3. To, że mało tu piszę - nie znaczy, że nie bywam :) Bywam często i się "nakręcam" :) Dzięki Wam dziś, za chwilkę, dopiję tylko kawkę, wyruszam na wyprawę i przygodę z "wiatrakiem". To właśnie dzięki Wam tym razem wyruszam z nowymi mapami i kompasem. Ja większe pisanie "uskuteczniam" najpierw w programie pocztowym, który zapamiętuje pisany tekst, bo też się przekonałem o "złośliwości" nowych technologii :) Pozdrawiam serdecznie. Może nie będzie tak bardzo padać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Elektrownie wiatrowe budzą szereg emocji... zarzuca im się szkodliwe działanie na środowisko i ludzi.
    Powodują podobno: hałas,zjawisko ruchomego cienia,rzucają oblodzeniem w zimie,płoszą zwierzynę i zabijają ptactwo,szpecą krajobraz,powodują koszmarne sny , powodują bezsenność,ustawiane w Fermach winny znajdować się w odległości co najmniej 3 km od zabudowań ludzkich !
    Tania energia odnawialna,czy następny niewypał :(
    Do bocianów nic nie mam... wręcz przeciwnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, opinie na ten temat zmieniają się dosyć często. Raz coś jest najwspanialsze na świecie, a potem - wstrętne. Czas pokaże, które opinie są właściwe. Byle tylko nikt nie ucierpiał na tym eksperymentowaniu.
      A mieszkanie przy drodze szybkiego ruchu za plastikowym ekranem-płotem to jakie emocje budzi?

      Usuń
    2. Budzi... a nawet są faktem. :(

      Usuń
  5. Bardzo inspirujący artykuł. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Pozdrawiam i ja.
      Tak by się tam znów powędrowało... Niech no tylko cieplej się zrobi i dzień dłuższy.

      Usuń
  6. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń