We wtorek miała być krótka, spokojna
wycieczka. Specjalnie taką wymyśliłam, żeby nie mieć kłopotów z dojazdem w
święto. No i takich kłopotów nie było. Ale za to mieliśmy koncert życzeń
wycieczkowych.
Na początku maszerowaliśmy spokojnie
porządną drogą z Parszowa w kierunku na południowy zachód. Słonko świeciło, trochę
mrozu.
ruszamy na trasę
Potem zajrzeliśmy do niewielkiego
kamieniołomu w lesie w pobliżu Stokowca. Bardzo to przyjemna okolica, z miejscem
wypoczynkowym dla turystów. Niewielka polanka jest otoczona niezbyt wysokimi
ścianami kamieniołomu, niektórzy nawet się na nie wspinali. Sam kamieniołom ma
ciekawą historię. Jak się dowiedziałam od pracownika leśnictwa Stokowiec, był
on eksploatowany w okresie przedwojennym i w czasie II wojny światowej. Podobno
z jego skał zbudowano niektóre budynki Zakładów Metalowych w Skarżysku. Po
wojnie eksploatacja tego złoża była nieopłacalna i dlatego teraz można tam
sobie spokojnie wypocząć i obejrzeć skałki.
zimowy kamieniołom
skalne ściany
"oczy" Ziemi
Po obejrzeniu kamieniołomu
przeszliśmy szlakiem zielonym do Stokowca, było ładnie, ale nie lekko. Trzeba było trochę współpracować podczas pokonywania przeszkód terenowych.
pierwsi śmiałkowie
la ci darem la mano
Po dotarciu do Stokowca zaczęliśmy koncert życzeń, czyli udziwnianie trasy. Janusz zaproponował pierwsze
wydłużenie drogi. Dzięki temu przeszliśmy nad Kamionką do Baranowa, gdzie
rzuciliśmy okiem na ciekawy murowano-drewniany budynek z bogatą historią. Otóż ten
budynek w latach międzywojennych i tuż po wojnie był siedzibą cyrku, który tu
zatrzymywał się na okres zimowy. Później zaś zamieniono go w ośrodek kolonijny
dla dzieci, a potem letnią stanicę harcerską.
Kamionka
W pobliżu zalewu Rejów wycieczka nam się podzieliła na podgrupy w zależności od zainteresowań. Część uczestników pomaszerowała zgodnie z wcześniejszym planem w kierunku miasta. Mogli podziwiać zamarznięty zalew i jego okolice.
zalew w Rejowie
kapliczka przy stadionie
Druga część grupy nie maszerowała, a
zasuwała szybkim krokiem za kolegą Edwardem w kierunku osiedla Bór. Trasa też
była ładna. Zaniosło nas nad Kamienną. Tym razem dziwnym trafem nie udało nam
się odszukać drewnianej kładki nad rzeką, ale metalowa też niebrzydka, to z
niej skorzystaliśmy. Przy okazji odkryliśmy kolejny w tych okolicach dorodny
modrzew.
Kamiennej było już dużo na blogu, ale może ten jeden widoczek wytrzymacie
pień modrzewia obejmują cztery osoby, ale nie sposób tego pokazać lepiej
Dla mnie ulice na Borze okazały się
morderczo twarde – stopy bardzo mnie rozbolały i wycofałam się z wycieczki,
żeby uniknąć marszu przez miasto. Pozostali pruli dalej i zaliczyli całą trasę,
która podobno miała 21,8 km, ale ja w to nie wierzę – musiało być więcej.
I tym oto prostym sposobem w jednym
dniu mieliśmy kilka różnych wariantów trasy, a mnie wieczorem stopy przestały
boleć, czyli wycieczkę mogę uznać za udaną. W dodatku pogodę mieliśmy
rewelacyjną.
Zdjęcia
– Terenia, Edek, Janusz i ja
To była fajna wycieczka z wieloma pomysłami i rozwiązaniami... obiekt "cyrkowy" od kilkudziesięciu lat mnie bardzo interesuje i nadal owiany jest tajemnicą.
OdpowiedzUsuńPodziwiam dociekliwość Ani w poszukiwaniu informacji o skałkach i cyrku...
Dla mnie wędrówka zakończyła się bólem kręgosłupa... dobrze,że nie wyruszyłem na trasę dla "orłów".
Wspaniałe zdjęcia. Szczególnie spodobał mi się dom w Baranowie i oczy ziemi
UsuńNie wiem, czy pamiętasz, ale przy oczach Ziemi byliśmy dawno temu na sylwestrze z PTTK. Wtedy było ciemno i na takie szczegóły trudno było wpaść.
UsuńTe sprawy wymagają dalszego sprawdzania, na razie prowadziłam rozmowy telefoniczne. Trzeba się zdecydować na spotkanie osobiste z potomkami właścicieli cyrku. Ta historia jest nadzwyczaj interesująca. Warto ją dalej zgłębiać.
OdpowiedzUsuń