niedziela, 4 listopada 2018

Wilgoć w powietrzu

A my wędrujemy. Mgła i mżawka zupełnie nam nie przeszkadzają. No, zdjęcia może nie najlepsze, a i trasa wielokrotnie powtarzana. Nic to, takie drobiazgi nas nie zniechęcają.

skroplona mgła
 
Postanowiliśmy, że w niedzielę zdobędziemy Altanę (408 m. n.p.m., jest szczytem w Koronie Gór Świętokrzyskich), no to tradycyjnie wyruszyliśmy z Mroczkowa na północny wschód w kierunku lasu. Relacje z tego odcinka trasy wielokrotnie już były.

na drodze z Kapturowa do Ciechostowic  

W lesie przechodzimy jak zwykle przez rezerwat Ciechostowice. I znów tylko główną drogą. Spotykamy te same, co zwykle, dorodne modrzewie. Droga malowniczo krąży przez las. Jesienne drzewa jeszcze z kolorowymi liśćmi. Umyte tylko jakby. My też nawilżamy cerę. 


modrzewie w rezerwacie

grupa na zakręcie

na prostej

relacja z tej trasy nie może się obejść bez zdjęcia tego charakterystycznego drzewa
  
Zauważamy miejsce pamięci – kamień poświęcony pięciu partyzantom, którzy podczas patrolu napotkali oddział niemiecki i polegli w nierównej walce. Zatrzymujemy się na chwilę.

 pomnik w nowym, zadbanym otoczeniu 

Niedługo szlak opuści porządną drogę i poprowadzi leśnymi ścieżkami. Gdyby nie to, że te ścieżki pamiętamy nieźle, byłby kłopot. Zakręt szlaku wcale nie oznaczony. I w ogóle zielony szlak znakowany marnie.

szlak skręca na północ
 
Na szczycie mały postój i okazja do zrobienia grupowego foto z gatunku strażackich.

niedostrzegalna dostrzegalnia na Altanie

 pozujemy
 
Teraz pora rozstać się ze szlakiem. Wybieramy niezłą leśną drogę na południowy wschód i nią docieramy do skraju lasu, gdzie skręcamy na południe – południowy zachód, żeby iść lasem równolegle do wsi Ciechostowice. Ładna ta droga, suchutka i zasypana kolorowymi liśćmi. Jeszcze nią nie chodziliśmy, ale raczej w przyszłości będziemy z niej korzystać.


leśne drogi
 
Leśna alejka doprowadza do bitej drogi na skraju Ciechostowic. I teraz zaczynamy odcinek asfaltowy aż do Łazów. Co tu gadać – w powietrzu nadal wilgotno, a nawet jakby bardziej, widoki zamglone. Kwitnie życie towarzyskie, czyli pogaduszki o tym i owym.

zamiast asfaltu - śnieguliczki (sprawdzałam, czy strzelają - nie, chyba zbyt wilgotne)
 
W Łazach z pomocą Edwarda próbuję dotrzeć do tak zwanej „drogi doktorskiej”, czyli najkrótszej drogi z tej wsi do Pogorzałego. Skutek – Edward tę drogę znajduje, ze mnie nie będzie doktora łazologii stosowanej. 

najpierw przez pola

potem skrajem lasu, a tu stary buk z ławeczką
 
Tę drogę też wiele razy pokazywałam na blogu. Tym razem proponuję rzut oka na samotny modrzew, który o tej porze roku jest widoczny, bo nie ginie na tle zieleni drzew iglastych. 

niegdyś rósł tu stary, potężny modrzew; kiedy złamała go jakaś burza, posadzono młody; ładnie wyrósł przez lata

 przy nim pomnik ku czci nadleśniczego inżyniera Franciszka Łagosza, którego imię nadano modrzewiowi 

 i takie okazy też były - Marek jest mistrzem grzybobrania
 
Na końcu drogi mamy trochę problemów, bo trudno pokonać trasę nowo budowanej obwodnicy. Ubłociliśmy się okrutnie. Co ciekawe, okazuje się, że jesteśmy na żółtym szlaku, który w związku z budową owej drogi zmienił swój przebieg. Taka niespodzianka! Ale na razie raczej nim nie chodźcie, bo naprawdę trudno się przebić przez teren budowy.

 najpierw malownicza kałuża 

a potem plac budowy

Końcówka trasy to już spacerek znanymi ścieżkami i na zakończenie każdy dociera do domu. 

las prawie domowy
 
Długość trasy wyliczyliśmy do momentu rozdzielenia się grupy. Wynosi ona 21,7 kilometra, czyli trochę sobie pochodziliśmy w ten mglisty wilgotny dzień.

mapka trasy

 Zdjęcia – Edek, Janek i ja

4 komentarze:

  1. Silna grupa... miło popatrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Malownicze tereny, zakładam że na tą wieżę nie da się wejść...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereny rzeczywiście niebrzydkie. Co do wieży - byli tacy, co wchodzili. Ale nie tym razem, bo mgła i tak nie dawała szans na widoki. w dodatku szczeble drabiny bardzo mokre.

      Usuń