Zwykle każdą wizytę w Cieszynie zaczynamy od spaceru po
rynku. Tym razem ta wizyta zakończy moje wspomnienia z Cieszyna. Zobaczmy kilka
obrazków znanych lub mniej i nie będzie to żaden przewodnik, tylko subiektywne
wspomnienie z kilku spacerów po mieście.
Tyle razy pisałam o Cieszynie, ale właz z herbem pojawia się pierwszy raz. Zwróćcie uwagę na piastowskiego orła w koronie. Na bardzo podobnym herbie Czeskiego Cieszyna orzeł jest bez korony.
Oto rynek – plac pełen ludzi, otoczony zabytkowymi
kamienicami. Sam rynek wytyczono w XV wieku. Otaczające go kamienice nie
zachowały się w początkowym,
renesansowym stanie. Sami rozumiecie – pożary, przebudowy, modernizacje… Większość
kamienic ma charakter barokowy bądź jest po przebudowie na przełomie XIX i XX
wieku.
hotel "Pod Brunatnym Jeleniem" niegdyś gościł znamienite postaci, obecnie odrestaurowany tylko na zewnątrz
Zachowały się renesansowe podcienie i sienie kamienic.
W samym środku rynku znajduje się osiemnastowieczna studnia
z figurą świętego Floriana. Jest ona pozostałością dawnego wodociągu
miejskiego. Sam święty wydaje się być patronem nie strażaków, a gołębi – zawsze
jakiś siedzi mu na głowie.
W rynku nie może zbraknąć ratusza. Jego obecny wygląd jest
efektem przebudowy w latach 40. XIX wieku.
Zajrzyjmy na parę cieszyńskich uliczek. Najważniejszą jest,
rzecz jasna, ulica Głęboka – elegancki spacerowy deptak prowadzący od Wzgórza
Zamkowego ku rynkowi.
Jeśli zatrzymamy się przy tak zwanym dawnym Domu Niemieckim
i skierujemy w niewielką uliczkę, to okaże się, że jesteśmy na placu Stary Targ.
Ten plac, właściwie nadal targowy z warzywnymi kramami i
eleganckimi sklepikami, jest miejscem, gdzie można spotkać dwie Madonny.
Jedna bardzo znana – kamienna Matka Boska z Dzieciątkiem Jezus
– jest umieszczona w centrum placu na kolumnie zwieńczonej kulą. Jej oryginał
powstał, jak się okazało całkiem niedawno podczas konserwacji, w drugiej
połowie XIV wieku. Skoro oryginał taki stary i cenny, na placu ustawiono kopię. Oryginał trafił do muzeum.
Drugą figurkę wypatrzyłam na narożnej kamienicy w miejscu, gdzie
Stary Targ łączy się z ulicą Menniczą. Pytałam o nią pracownice sklepu, który
się tam mieści, nic o figurce nie wiedzą, nawet nie są pewne, kogo ona
przedstawia. Wydaje mi się, że nakrycie
głowy przypominające berecik może wprowadzać w błąd. Kolor szat i umieszczenie
postaci na półksiężycu daje jasną odpowiedź – to Maryja. Znalazłam krótką
wzmiankę, że figurka była ustawiona w niszy między oknami kamienicy siodlarza i
rymarza, Emanuela Czerwenki. Kiedy na jej miejscu zbudowano obecną kamienicę,
figurkę zachowano i umieszczono w niszy na rogu budynku.
Skoro jesteśmy przy ulicy Menniczej, zastanówmy się, skąd ta
nazwa. Otóż, przy tej ulicy znajdowała się mennica Piastów Śląskich założona
przez księcia Mieszka I. Po wygaśnięciu dynastii straciła znaczenie, a w
późniejszych latach na jej fundamentach zbudowano nową kamienicę. Była ona
własnością barona Bludowskiego, obecnie mieści się w niej Książnica Cieszyńska ze
zbiorami najcenniejszych na Śląsku rękopisów i inkunabułów.
Jeszcze jedna kamieniczka wpadła mi w oko podczas spaceru po
mieście. Znajduje się ona przy ulicy Szerokiej 7, została zbudowana na
przełomie XVIII i XIX wieku. Jednym z jej właścicieli był Lazar Nożyce, fryzjer
damski, który miał tu swój zakład na początku XX wieku.
Bywając w Cieszynie zawsze zaglądamy do Parku Pokoju,
zdarzało nam się tu nawet bywać na koncertach plenerowych. Park powstał na
miejscu dawnego ogrodu na tyłach pałacu hrabiego Larischa. To chyba o nim
śpiewa Jaromir Nohavica w słynnej piosence „Cieszyńska”. Obecnie w pałacu mieści
się cieszyńskie muzeum, jest też kawiarnia z ulubionym deserem cesarza
Franciszka Józefa – strudlem jabłkowym.
Ogrody zaś zajmowały miejsce dawnej fosy okalającej mury
miejskie Cieszyna. Nazwa parku upamiętnia podpisany tu tak zwany „pokój
cieszyński”. Kończył on w roku 1779 wojnę sukcesyjną między Austrią a Prusami.
Teraz to miejsce ciche i spokojne, z okazałymi drzewami, lapidarium i pomnikiem
księdza Leopolda Jana Szersznika, który wielce się zasłużył dla Cieszyna. Jako
nadzorca szkół walczył o wprowadzenie polskich podręczników. Sam gromadził
cenne księgi. To jego zbiory są dumą biblioteki pokazywanej wcześniej. Ich
udostępnienie w roku 1782 dało początek cieszyńskiemu muzeum.
Moją opowieść o zakątkach Cieszyna zakończę ciekawostką
kulinarną, jaką niewątpliwie jest cieszyńska kanapka ze śledziem. Oryginalną
należy kupować jedynie w sklepach PSS „Społem”, bo w tej spółdzielni są
codziennie rano świeżutko przygotowywane. Można je zjeść na miejscu lub zabrać
na kwaterę. Trzeba się tylko pośpieszyć, ponieważ kanapki szybko znikają ze
sklepowych lodówek. Występują i inne warianty smakowe kanapek, ale te ze
śledziem są najbardziej cieszyńskie z cieszyńskich.
Dlaczego akurat śledź? Otóż
historia jest związana z innym kultowym produktem Cieszyna – wafelkami „Prince
polo” (czasem w okolicy fabryki Olza roznosi się cudowny zapach czekolady,
którą polewa się wafelki – niezapomniane wrażenie). W czasach PRL-u eksportowano
te wafelki m.in. do Islandii, gdzie stały się ulubioną słodką przekąską
Islandczyków. Ci zaś zaproponowali w ramach wymiany towarowej to, co sami mieli
najlepszego – śledzie. Skąd to wiem? Ze strony PSS „Społem”. Zajrzyjcie tam, a
dowiecie się, kto wymyślił kanapkę na ciemnym pieczywie i czy pracownicy spółdzielni płaczą przy
obieraniu cebuli na kanapki.
I to już zdecydowany koniec relacji. Nie wszystko, co
widzieliśmy, zaprezentowałam. Nie wszystko też zwiedziliśmy. Warto znów zajrzeć
do Cieszyna. I to nie na jeden dzień. My tam bywamy od lat i wciąż mamy
niedosyt.
Zdjęcia – Edek i ja
Podcienia super... reszta też niczego sobie.
OdpowiedzUsuńW Cieszynie można spacerować i w cieniu i w słońcu. Szkoda, że to tak daleko od nas.
Usuń