poniedziałek, 2 grudnia 2024

Początek grudnia wśród pól

Ostatnio nasze wycieczki miały leśne trasy. To z powodu wietrznej pogody. Pierwsza niedziela grudnia zapowiadała się bezwietrzna, choć pochmurna. I ta prognoza sprawdziła się idealnie. Dlatego też nasz polny spacer udał się całkiem nieźle. 
 
na początek mała zagadka matematyczna: Ile brzózek widzicie na tym zdjęciu?
 
Wystartowaliśmy w Zdziechowie zostawiając auto w pobliżu porządnej drogi na północ. Droga początkowo polna zamieniła się w leśną. Ale, co to za las w porównaniu z wielkimi połaciami lasów koneckich czy starachowickich. Ot, niewielki zagajnik. 
 

Zaraz też dotarliśmy do rozległych stawów w Wałsnowie. Miałam nadzieję, że będą one spowite lekką mgłą pranka, z której będzie przebijać lustro wody. A co dostałam? 
 
mgła jest, ale gdzie ta woda... 
 
tylko płot nam się przygląda
 

Pochmurny, szary dzień, stawy prawie pozbawione wody i całkowicie niedostępne. Można je było dostrzec w oddali przez ogrodzenie. 
 
wszystkie bramki nad wodę solidnie zamknięte
 
droga między stawami

tuż przy Wałsnowie jest trochę wody widocznej zza płotu

Przekroczyliśmy Szabasówkę i zaraz znaleźli się we wsi. 
 
Szabasówka
 
przydrożny krzyż z 1862 roku
 
Tu nieprzyjemny asfaltowy odcinek w kierunku Bąkowa.
 
pola Bąkowa
 
Tu znów przekraczamy Szabasówkę Tym razem po solidnym mostku obok niegdysiejszego młyna. Już w ubiegłym roku był on w remoncie (tu link), a teraz jest zamieszkany. Z tego powodu już zdjęć nie będzie, bo nie wiem, czy właściciele sobie życzą obnoszenia się po Internecie ze zdjęciami ich domu.
 

Szabasówka w okolicach młyna

Dalsza droga przyjemna – pola, zagajniki i czyste powietrze. Spotykamy figurkę maryjną, która przez rok mocno się postarzała.
 


Krótki postój kanapkowy w zagajniku, gdzie rosną ostatnie grzyby jesieni – gąski zieleniatki i ruszamy w kierunku Zdziechowa. 
 
zamiast zdjęcia grupy widok na to, co nam towarzyszyło podczas jedzenia
 
Pola tu rozległe, mazowieckie. W oddali majaczą bezlistne brzózki. Idzie się świetnie, tylko glina oblepia niemiłosiernie buty. Ciężko to potem w domu wyczyścić. 
 
 


Przed Zdziechowem skręcamy do drogi, od której zaczęliśmy trasę i po wycieczce.
 


Niedzielna trasa była łatwa – 9,5 km, łagodna, bez wzniesień i przeszkód. Na rower dobra, ale stanowczo za krótka. 
 

Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze:

  1. Pamiętam te stawy malownicze tereny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też je miałam we wdzięcznej pamięci, dlatego trochę mnie zaskoczyły swoją zimową wersją. Mimo to się cieszę ze spotkania z nimi, bo warto zobaczyć coś inaczej niż zwykle.

      Usuń