czwartek, 20 lutego 2025

Skromna wycieczka z Tumlina do Zagnańska

Planowana była na bogato – ośnieżone drzewa, ciekawa trasa, którą dawno nie chodziliśmy, poszukiwanie ukrytej w lesie ciekawostki. No i kicha. Z całego planu ostała się jeno trasa, którą dawno nie chodziliśmy.
Wyruszyliśmy ze stacji w Tumlinie i zaraz trafiliśmy na szlak czerwony prowadzący porządną leśną drogą. Ledwo zrobiliśmy parę kroków, słońce schowało się za chmury. Z plusów pogodowych należy wymienić fakt, że w lesie nie czuło się uciążliwego wiatru.
A ten las ciemny, bo jodłowy i bez słońca. Oczekiwany śnieg stopniał, ledwo nieco resztek zalegało na ziemi. Głębiej w lesie natrafialiśmy na dorodne buki.
 


Dalej solidna droga zmieniła się w przyjemną turystyczną ścieżkę – taką z zamarzniętymi kałużami, nierówną. Od razu raźniej się zrobiło na duszy.
 

a to ścieżka właśnie
 
Ta okolica oferuje miłe spotkanie z meandrami Sufragańca. Koniecznie trzeba je sfotografować. Zawsze się to robi, to i tym razem też. 
 
 
Spotkanie z rzeczką zapowiada, że niedługo dotrzemy do punktu wypoczynkowego na szlaku. I tak jest. Tu chwila postoju, rzut oka na tablice informacyjne i można maszerować dalej. 
 

Do lasu wreszcie zagląda na chwilę kilka słonecznych promieni.
 

Na szczycie Sosnowicy warto odnotować tablicę z informacją o zdobyciu kolejnego szczytu w Koronie Gór Świętokrzyskich. Jest ona dla nas nowa, bo pomnik upamiętniający sformowanie 4 Pułku Legionów AK był pokazywany na blogu bardzo często, żeby nie powiedzieć w każdej relacji z Sosnowicy (a bywaliśmy tu dawniej prawie raz w roku).
 
jak już sfotografujemy wszystkie te tablice, przyznamy sobie honorową odznakę Korona Gór Świętokrzyskich, chociaż i tak większość z nas już te szczyty zdobywała nie raz, nie dwa...
 
a tu wspomniany wcześniej pomnik
 
Co teraz? Można zacząć odwrót na północ, albo zajrzeć do kamieniołomu piaskowca Sosnowica. Wybieramy drugą opcję, bo właśnie słońce ładnie świeci i powinno dodać urody czerwonym ścianom wyrobiska. 
 
 
 

Poza tym okazuje się, że jeden z kolegów jeszcze w tym kamieniołomie nie był. Nie można mu odmówić spotkania z nim. Spacerujemy więc po wyrobisku. 
 


I wreszcie ruszamy zaplanowaną drogą na północ. Na początku jest dosyć trudno – droga rozjeżdżona, zawalona gałęziami, trudna do przebycia. Na szczęście koleiny zamarznięte i jakoś daje się iść, ale stopa do tej pory odczuwa skutki tamtej przeprawy.
 

Dopiero w okolicy partyzanckiego krzyża droga się poprawia. Teraz maszerujemy z przyjemnością, choć słońce raz wygląda zza chmur, raz się chowa.. 
 


Po wyjściu z lasu na skraju Zagnańska stwierdzamy, że jeśli dziarsko ruszymy przed siebie, to zdążymy na wcześniejszy pociąg. Tak nas ta nadzieja uskrzydliła, że już nic więcej nie szukamy, prujemy na stację. Na pociąg zdążyliśmy. I po wycieczce.
 
zamiast asfaltowej szosy dąb gdzieś na trasie 
 
Trasa liczyła 12,5 kilometra. Poza odcinkiem wyrębu lasu była nietrudna i przyjemna. W cieplejsze dni odpowiednia na rower. Dodam, że rowerem można jechać szosą Zagnańsk - Kielce, ale panuje na niej spory ruch.
 
 
Zdjęcia - ja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz