poniedziałek, 24 lutego 2025

Tym razem niebieskim szlakiem z Berezowa do Suchedniowa

Jednym słowem – kolejna wycieczka imienia inżyniera Mamonia. Na razie tylko takie przygotowuję w nadziei, że jeszcze przyjdzie czas na nowe, ciekawe miejsca. A poza tym stare miejsca też są w porządku, co będzie do okazania.
Berezów zaskoczył nas słoneczną pogodą o poranku. Od razu serce się rwało na trasę.
 
słoneczny poranek w Berezowie
 
Tym razem nie miałam serca do eksperymentów i pomaszerowaliśmy ścieżką rowerową przez las, bo tak prowadzi szlak. Przy ścieżce spotykamy dobrze znane dęby. Ten drugi jest pomnikiem przyrody.
 


W końcu szlak na krótko zagląda do lasu, a my z nim. Kiedy jednak skręca ku wsi, nasza grupka porzuca go bez żalu, żeby zajrzeć nad ulubione oczko wodne.  
 
powierzchnia wody zamarznięta
 
w oddali widać pola Michniowa
 

Potem wędrujemy leśną drogą, która doprowadza na tyły Mauzoleum  Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie. Wpadam na dziecinny pomysł, żeby sfotografować ten ważny historyczny obiekt zza otaczającego go betonowego płotu. Zobaczcie, co mi się udało uwiecznić przez szpary w płocie. 
 

 
Idziemy niespiesznie, las przyjemny, słonko przyświeca, wiatr nie dokucza. 
 

W końcu szlak doprowadza nas do Kamienia Michniowskiego. Tu spotykamy bulderowców oceniających trasy wspinaczkowe, a my testujemy nowy pomysł na trasę – idziemy niespiesznie u podnóża szczytu. Ścieżki barak, ale za to nie musimy się mozolnie wspinać. I tak docieramy do czarnego szlaku, którym podchodzimy do połączenia z niebieskim.
 


Dalsza trasa prowadzi już zgodnie z planem. Las w słońcu cieszy oczy. Gliniaste podłoże nadal zamarznięte. Było by idealnie, gdyby nie nierówności terenu, które utrudniają marsz.
 

Na tym szlaku najbardziej lubię niewielki wąwozik prowadzący przez jasny bukowy las z uroczymi pniakami.  
 
płytki, ale przyjemny wąwóz na szlaku
 

tym razem takie pniaczki
 
Zbliża się pora turystycznego śniadania. Postanawiamy je zrobić na polance przy źródle Burzący Stok. Po drodze pokonujemy solidną zamarzniętą kałużę i już możemy szykować się do wyżerki.
 
 
Zdjęć źródła nie będzie, bo spotkaliśmy przy nim grupę miłośników źródlanej wody i nie chciałam robić im zdjęć, a poza tym nie przepadam za widokiem źródła obstawionego plastikowym baniakami. Wybraliśmy się za to z Jackiem na mały rekonesans wzdłuż strumienia wypływającego z Burzącego Stoku i mogę zaprezentować parę ujęć wody rozlewającej się w lesie. 
 
 


Kolejny fragment szlaku prowadzi bitą drogą i jest nieskończenie nudny. A tym razem zaskoczył nas niespodziewanym spotkaniem z dużym (ok. 30 sztuk) stadem saren, które przebiegły drogę tuż przed nami. Koziołek zatrzymał się na chwilę i obrzucił nas badawczym spojrzeniem. Z wrażenie ręce mi się tak trzęsły, że nie uwieczniłam spotkania. Trudno. Zostało na kliszy pamięci.
 
za późno... sarny już przebiegły
 
Dalej szlak wchodzi znów w las – ten jest jodłowy z efektownymi pojedynczymi dębami. 
 
 
Bardzo przyjemne się tam wędruje, ale już ma się pewność, że niedługo koniec wycieczki. Jedni w tej sytuacji wyrywają na pociąg, inni zwalniają tempo, żeby jeszcze choć na chwilę przedłużyć kontakt z lasem.
 

Tak czy siak, wszyscy docierają na stację, gdzie następuje zakończenie trasy.
 
przed nami pierwsze zabudowania Suchedniowa
 
Krokomierz wskazuje 16,5 kilometra. Jak dla mojej stopy zdecydowanie za długo, ale bardzo przyjemnie. Trasa nadaje się i na pieszą i na rowerową. Podczas licznych wycieczek tym szlakiem nierzadko spotykaliśmy turystów rowerowych. Należy jednak pamiętać, że po opadach deszczu bywa błotnista i obfituje w kałuże.
 
mapka trasy z naszymi poprawkami wobec szlaku, ale bez ostatniego odcinka, bo trudno go było zmieścić w kadrze
 
Zdjęcia mojego wyrobu

6 komentarzy:

  1. Ciekawy spacerek jak i fotka muzeum od strony lasu... jest tam nieczynna brama co zmusza turystę chcącego wejść na teren muzeum do sporego obejścia. Podobnie jest z wyjściem do lasu ,Wystarczyło by tylko zainstalować domofon dla kontaktu z recepcją aby ktoś otworzył zdalnie furtkę i zamknął po wejściu. - takie sobie marzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak. Pomysł z domofonem świetny. Kiedy ja planowałam wejście do lasu na Leśną Drogę Krzyżową, zadzwoniłam w przeddzień do biura i umówiłam się, na przeprowadzenie nas do bramy przez pracownika Mauzoleum.

      Usuń
  2. Tym bardziej że za płotem też się sporo dzieje... maszerowanie wzdłuż ruchliwej drogi szlakiem do Kamienia też jest mało ciekawe a leśną ścieżką od tylnej furtki owszem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to - nie chcę się czepiać, ale uważam, że szlak niebieski jest fatalnie poprowadzony w początkowym odcinku. Równolegle do szosy ze ścieżką rowerową można znaleźć w lesie ścieżki przyjemne dla piechurów, bez włażenia w paradę rowerzystom albo autom. Droga leśna, którą my zawsze chodzimy, bez porównania przyjemniejsza niż marsz ulicą Michniowa. Wystarczyło tylko trochę pomyśleć i uzgodnić z władzami Mauzoleum sposób podejście na jego teren od strony lasu i po problemie.
      Za to leśny fragment szlaku - bardzo dobry. Świetnie znakowany i w ładnym terenie. Znakujący doskonale wybrnęli z trudności spowodowanych przez bobrowe tamy na dawnym szlaku.

      Usuń
  3. Fajnie wyszło pierwsze zdjęcie pod tekstem: "Zobaczcie, co mi się udało uwiecznić przez szpary w płocie. "

    Z Burzącego stoku chcieliśmy iść do Suchedniowa przez górę Wilcza, ale mapy okazały się ciut nieaktualne i finalnie skończyliśmy na niebieskim szlaku (przy okazji dużą część można przejść równolegle do szlaku, gdzie było sporo rowerzystów).

    Szkoda, że nie wiedziałem, że będziecie nim iść, bo na niebieskim szlaku, niemal idealnie (bo 200 metrów na południe) na granicy Sieradowckiego Parku Narodowego (tam jest wycięty pas drzew wzdłuż granicy) była bardzo oryginalna kapliczka. Choć nie jestem pewny, czy nie podawałem już tych współrzędnych:

    51.03598 20.86255
    (51°02.159′ N, 20°51.753′ E)

    Fajna okolica, w lato minusem są te latające kleszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że o tej kapliczce już wspominałeś. na razie nie trafiliśmy na nią, ale na pewno znów się tu wybierzemy, bo to taka nasza stała trasa .
      Co do zdjęć zza płotu, to za niska jestem, żeby zrobić zdjęcie znad wysokiego płotu, musiałam wciskać obiektyw w szpary i zdjęcia robiłam "w ciemno". Z całej serii udało się cos wybrać. Równie dobrze mogły być same krzywe. :)

      Usuń