czwartek, 10 kwietnia 2025

Nad Kamienną w okolicy Gilowa

Lubię zaglądać nad Kamienną. Ta sama nigdy nie jest taka sama. Kiedy w ubiegłym roku (tu link) przeszliśmy podobną trasę, rzeka była wezbrana, mostki na niej zalane. Teraz w rzece tak mało wody, że miejscami przeziera dno. 

Kamienna przy młynie w Gilowie prawie bez wody

Zalew w Gilowie też skromniej się prezentuje. I tu poziom wody na tyle niski, że porastające jego dno trawy sprawiają wrażenie niewielkich wysepek.
 



Zapora, która zwykle zachwyca wodą przelewającą się z szumem, teraz cicha i wody tam niewiele.
 

Zwykle spacerujemy brzegiem zalewu, do miejsca, skąd widać wpływająca do niego rzekę. Wtedy wybieramy jedną z leśnych ścieżek i przechodzimy do drogi. 
 
Kamienna wąskim strumieniem wpływa do zalewu
 
wreszcie zdjęcie bez wody
 
W pobliżu samotnego domu na polanie zwykle podchodzimy do brzegu rzeki. Jest ona blisko nas, schodzi się nietrudno. Kładka, po której zwykle przechodzimy nad wodę, mocno się już chwieje. Poza tym za nią teren podmokły. Trochę szkoda zachodu.
 
rzeczna brama
 
Kolega Ed niestrudzenie trzyma się rzeki, podczas gdy grupa wędruje leśną drogą. Musi jednak do nas wrócić, żeby kontynuować wspólną wędrówkę.
 
zakole Kamiennej
 
Charakterystyczna kapliczka na drzewie na rozstajach dróg wskazuje, którą drogę powinniśmy wybrać, żeby dotrzeć na skraj Płaczkowa. 
 
obrazek już prawie niewidoczny, ale bez tej kapliczki ani chybi zginęłabym w lesie
 
Do Płaczkowa jeszcze dosyć daleko. Trzeba odwiedzić inne znane miejsca. Zaglądamy na stromy brzeg, gdzie rzeka przedziera się przez zarośla, a my wolimy do niej nie podchodzić za blisko, żeby się nie obsunąć na brzegu. 
 
rzeka toruje sobie drogę wśród trzcin
 
Kolejne miejsca nad rzeką rok temu były prawie niedostępne. Teraz wody jest mniej. Mieszkańcy naprawili mostek, z którego można popatrzeć na bieg Kamiennej. Szczerze powiem, że ten mostek jest, ale nie należy do gatunku szczególnie solidnych. Wchodzimy na niego pojedynczo i raczej ostrożnie. 
 
Edek zatytułował to zdjęcie "za czym kolejka ta stoi?" 
 

odpowiadam - "za takimi widoczkami"
 

Tuż przed wsią napotykamy solidny mostek, po nim przechodzimy na brzeg, gdzie Kamienna tworzy niewielkie meandry. To dla nas zupełnie nowe, nieco dzikie miejsce. Dawniej tu nie zaglądaliśmy.
 

I wreszcie leśna dróżka doprowadza nas do końca ulicy w Płaczkowie Piechotnem. Tu zaglądamy ostatni raz nad rzekę. Tym razem jej brzegi odsłonięte – latem skryją się za gęstwiną trzcin. Widać tu ślady intensywnej działalności bobrów. Tamę wybudowały solidną, za nią utworzyło się przyjemne rozlewisko. 
 

dwa spojrzenia na tamę
 
W tym miejscu zaczynamy zamykanie wycieczkowej pętelki. Wchodzimy w las i kierujemy się ku drodze czerwonego szlaku. Nią szliśmy rok temu. Tym razem pora na nowy wariant powrotu. Wchodzimy nieco głębiej w las, gdzie wybieram bardzo przyzwoitą drogę na południe. Świetna jest, ale nieoczekiwanie pojawia się na niej zagrodzony teren z młodymi drzewkami. Przez siatkę ogrodzenia widać, że nasza droga przechodzi przez leśną szkółkę i idzie dalej zgodnie z mapą. Okrążamy więc płot (las sosnowy, rzadki nie sprawa problemu) i wracamy na planowaną drogę.
Kolega Ed wdrapuje się na jedną z licznych przy tej drodze myśliwskich ambon i fotografuje grupę z góry. 
 
z ptasiej perspektywy
 
i fotograf, który wcielał się w rolę ptaka
 

Nasza droga doprowadza do miejsca nazwanego na mapie „Brodek”. Jest to skrzyżowanie leśnych dróg, przecięte przez niewielki strumyk. Jego brzegi kompletnie niedostępne – całe zarośnięte chaszczami, po opadach deszczu zapewne podmokłe.
 
ładnie to tu nie jest
 
Tu na miejscu składu drewna urządzamy postój śniadaniowy. 
 


Droga na wschód wygląda na porządną. I taka jest. Jedyna niedogodność, to piach, po którym maszerujemy. Buty i spodnie całe mamy zakurzone.
 
i jeszcze jedna kapliczka jako drogowskaz
 
W końcu docieramy do drogi szlaku, która prowadzi nas na most nad Kuźniczką. Kilka fotek i dalej w drogę.
 
Kuźniczka
 
na moście
 
rozlewisko rzeki za mostem (słońce już się na dobre skryło)
 
Po kilkunastu minutach docieramy do miejsca startu i po wycieczce. 
 
na mapce trasy widać jeszcze kilka dróg do przejścia innym razem, kiedy znów zajrzymy nad Kamienną
 
Długość trasy uśredniliśmy na 9 kilometrów. Ci, którzy zaglądali nad wodę, mogli przejść więcej. Ci, co czekali przy ścieżce, mieli mniej kilometrów do przejścia. Trasa dobra na rower. Jedynie nad wodę lepiej podchodzić bez niego. Można go spokojnie zostawić przy ścieżce. W dni powszednie raczej nikogo się w lesie nie spotka. Za to w niedziele bywa tu sporo spacerowiczów.
 
Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze: