poniedziałek, 17 lutego 2014

Kot, proszę pana, to postać powszechnie znana*

Ne jestem w najmniejszym stopniu osobą, która powinna się wypowiadać na ten temat, ale skoro nie było chętnych …  
Dlaczego nie ja? Jak mówił Oskar Wilde "Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los.” Wystarczy spojrzeć na poniższe zdjęcie i już widać, w której grupie jestem.


niedziela, 16 lutego 2014

Czy to już przedwiośnie?

Sporo oznak na to wskazuje. Przede wszystkim temperatura – już od startu w Jagodnem była dodatnia i to zdecydowanie ponad 5 stopni. A potem jeszcze wzrosła.
Poza tym roztopy. O, te dziś były mocno zauważalne. Choć nie od początku trasy. Marsz polami w stronę Grzybowej Góry był dosyć przyjemny, bo, mimo dodatniej temperatury, ziemia nie odmarzła i szliśmy po twardym gruncie. Dalej w lesie było również przyjemnie. Zaś niewielki leśny staw pokryty był lodem. Ale już jego brzegi wyglądały na cieniutkie i nikt nie odważył się badać grubości lodowej powłoki.

 Oziminy wyjrzały spod śniegu. 

poniedziałek, 10 lutego 2014

Bliskie spotkania z Kamienną


Kolega Edward odczuwał po środowej wycieczce niedosyt widoków tej rzeki. Zaplanowaliśmy więc wspólnie wycieczkę na niedzielę tak, by trasa przebiegała w pobliżu Kamiennej i dawała możliwość podziwiania jej urody na odcinku od Starego Gostkowa do Boru. Mnie bardzo zależało na tym, żeby nie narażać nikogo na wpadnięcie do rzeki podczas pokonywania oblodzonych kładek, więc wybrałam trasę zielonym szlakiem rowerowym od Wołowa do Boru.
I tak to wszystko pięknie wyglądało w teorii. A co z praktyką?
Rzekę udało się bez trudu znaleźć, pierwszy most na niej też. Kilka zdjęć i w dalszą drogę. 

Kamienna widziana z mostu w Starym Gostkowie (obecnie jest to część Wołowa)

niedziela, 9 lutego 2014

Mierz siły na zamiary, czyli nasi na XV Zimowym Półmaratonie Pieszym


Długie i intensywne przygotowania prowadzili nasi maratończycy. Jedni szlifowali formę na aerobiku, inni na nartach, jeszcze inni na niedzielnych wycieczkach. Niezależnie od obranej formy treningu wszyscy pokonali trasę w wyznaczonym czasie i bez uszczerbku na zdrowiu.

 znaczek rajdowy

środa, 5 lutego 2014

Podkradziona wycieczka

Planowałam po cichu to przejście od jakiegoś miesiąca i ciągłe się nie mogłam zdecydować, aż tu nagle – SMS od kolegi Edwarda z informacją o trasie na środę – moja trasa! Ale dobrze się stało, ambitne to było przedsięwzięcie, sporo błądzenia po lesie i lepiej, że prowadził stary wyga, ja jestem jeszcze za cienka w uszach na takie eksperymenty turystyczne. Zwłaszcza, że już na starcie sie nie popisałam - kupiłam bilet do Stąporkowa zamiast do Płaczkowa.  Na szczęście kierowca nie zmuszał mnie do odbycia całej podróży i pozwolił wysiąść z grupą.
W Płaczkowie skręciliśmy do lasu i maszerowali ścieżkami nad Kamienną. Czasem się do niej zbliżaliśmy, żeby zrobić parę zdjęć, czasem ścieżka oddalała nas od rzeki. W dali warczały piły, czuć było zapach żywicy – ścinka drzew szła pełna parą. 

Kamienna w okolicy Górek

niedziela, 2 lutego 2014

Ciąg dalszy nastąpił

Pamiętacie? Tydzień temu podjęliśmy decyzję o zmianie trasy i w Kleszczynach poszliśmy w kierunku domu. A w planach był inny ciąg dalszy. Jaki? Teraz się dowiemy, bo nastąpił on dzisiaj.
Mądry Polak po szkodzie – tym razem nie szliśmy pieszo do Kleszczyn, podjechaliśmy busem. A cóż za luksusowy pojazd! Ciepło tam, wesoło, ale trasa okrężna, więc długo się jedzie.
Tymczasem gdzieś tam w lesie dwójka narciarzy przeciera szlak i dąży nam na spotkanie. Mimo opóźnienia udało się w końcu spotkać z tymi, którzy w iście olimpijskim stylu szusowali przez las. A spotkanie uwiecznione przez tłum fotografów było wprawdzie krótkie, ale ilość wymienionych informacji pobiła na głowę wyszukiwarkę Google i inne techniczne duperele.

 udane spotkanie

sobota, 1 lutego 2014

I zasypało nam ścieżki na biało


Dla nikogo chyba nie jest tajemnicą, że kolega Edward i ja w ramach dbałości o formę odbywamy codzienne marsze. Trasa liczy jakieś 6 km z hakiem i zajmuje nam ok. 1 godz. 15 min, to znaczy zajmowała do niedawna. Czy nam kondycja spadła, czy warunki się zmieniły – nie wiem. Zresztą, sami zobaczcie, jak wyglądała nasz trasa dzisiaj.
Po wdrapaniu się na malutką górkę ruszamy po równym terenie w lesie. Lubię tędy chodzić, bo droga dobra, można porozmawiać (nie wiem tylko, dlaczego głównie mowię ja, a kolega nic, tylko potakuje), czasem ktoś się pojawi: a to biegacz, a to harcerze, a to objuczeni zakupami tubylcy.