sobota, 31 grudnia 2016

Co nam przyniósł ten rok?

Cóż, trochę nas wystawił na próbę – a to drobna kontuzja, a to zdrowie już nie to, ale nie zrezygnowaliśmy z naszych ulubionych wycieczek. Odbyliśmy ich niemało, bo 83 o łącznej długości 1334,8 kilometra, co dało średnią długość trasy 16,1 km – no, coraz krótsze te nasze wyprawy.
Prawda – trasy nie zawsze były długie (najdłuższa liczyła 23,7 kilometra), ale więcej uwagi zwracaliśmy na zwiedzanie. Sporo ciekawych miejsc obejrzeliśmy w tym roku. W pamięci najbardziej utkwiły nam ruiny w Krzyżtoporze i Międzygórzu oraz kościoły w  Klimontowie. Tam zachwycaliśmy się najbardziej. Z górskich atrakcji najmocniej się utrwaliła góra Zamczysko. No, a wystawa, to dla mnie najlepsza w Orońsku – Tony Cragg. 

Krzyżtopór (tu opis)

piątek, 30 grudnia 2016

Tylko bez pośpiechu!

Trasę mieliśmy krótką, a nawet bardzo krótką. Podliczenie na stacji PKP w Tumlinie pokazało 14,5 kilometra. A czasu – pod dostatkiem. No to się zajęliśmy zaglądaniem w różne kąty, taki remanent na koniec roku – sprawdzamy, czy warto zajrzeć w takie miejsca, które się zwykle w marszu omija.
Na początek góra Buchciana w Miedzianej Górze (tej miejscowości, zdaniem kierowcy busa, nie ma – jak się okazuje nie tylko Londyn ma takie szczęście), a na jej szczycie ładna murowana kaplica świętej Barbary zbudowana prawdopodobnie w pierwszej połowie XIX wieku i rozbudowana o przedsionek w roku 1922 (data bezsporna, bo wykuta na portalu). 

kaplica św. Barbary

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Pasmo Masłowskie przyprószone śniegiem

Grunt to dobrze wybrać trasę i trafić w pogodę. Wybrałam trasę świetną (jedną z moich ulubionych), a pogodę na początku tygodnia zapowiadano na niedzielę ładną. I była na swój sposob ładna, tylko niezbyt sprzyjająca wędrowaniu i fotografowaniu.
Rano niewielki przymrozek – prawdziwy sprzymierzeniec turystów pieszych, bo nawet wieczne kałuże na skraju lasu w Koszarce zamarznięte. Wkraczamy mężnie do zaśnieżonego lasu i prujemy przed siebie w kierunku Białej Góry, a potem Domaniówki. 

na spotkanie z Pasmem Masłowskim 

sobota, 17 grudnia 2016

Nowe życie Muzeum Śląskiego

Dwa lata temu opisywałam to muzeum (tu link) kończąc relację z nadzieją na powtórne odwiedzenie go, tym razem w nowej siedzibie. I w końcu się udało.
W chłodny grudniowy dzień wybrałam się  z koleżanką pod ziemię na zwiedzanie. Czemu pod ziemię? Bo nową siedzibą muzeum jest kompleks budynków na terenie dawnej Kopalni Węgla Kamiennego Katowice, a muzealna ekspozycja została umieszczona na trzech podziemnych kondygnacjach.  

 przed wejściem do Muzeum Ślaskiego 

niedziela, 11 grudnia 2016

Nie jesteśmy z cukru

Ale z ortalionu też nie. I dlatego mimo zapowiadanych „opadów deszczu o umiarkowanym natężeniu”* wyruszyliśmy na trasę, ale wybraliśmy łatwą do modyfikowania i prowadzącą do domu. Sprytne, nie?
Rano lekko mżyło. Z domu wyszłam bez otwierania parasolki. Ale już po opuszczeniu autobusu, który dowiózł nas na Bernatkę, wszyscy wyciągnęli parasolki. Oczywiście, wszyscy, co je mieli. Jeden nie miał. Ale nie narzekał, chociaż opady stawały się coraz intensywniejsze. Nie, żeby ulewa, ale jednak bez przerwy.

podwójna kapliczka na Bernatce 

czwartek, 8 grudnia 2016

Trochę zimy zimą

Na razie nieśmiałe początki. Śniegu napadało niedużo, ale i tak mi buty kompletnie przemiękły (o impregnacie się zapomniało). Mrozik sympatyczny, tak nieco poniżej zera. Wiatr raczej nie dokuczał. No, może z wyjątkiem jednego odcinka, gdzie pokazał swą moc.
Tak więc mamy idealne warunki na środową wycieczkę. 

zimowe pola - co też tam tak dymi?

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Szaro, buro, ale nie ponuro


W niedzielę rano już na przystanku pojawił się problem, czy dotrzemy na miejsce startu naszej zimowej wycieczki w Michniowie. Przejazd kolejowy w Berezowie został wyłączony z użytkowania, bo prowadzone są prace remontowe. Istniało prawdopodobieństwo, że Michniów został poza trasą busa, na który czekaliśmy. Na szczęście kierowca jechał tak, że objazd nie przedłużył nadmiernie czasu podróży i do Michniowa dotarliśmy tylko z około 15 minutowym opóźnieniem. 

Bodzentyn znika, a co z Michniowem?