sobota, 20 sierpnia 2016

Krzemionki, czyli wyprawa w głąb historii

Młodzież nie potrafi wyobrazić sobie życia bez komputera, my bez telefonu czy samochodu. A wyobraźmy sobie życie bez łyżki, noża, widelca, żarówki. No to już chyba nikomu się w głowie nie mieści.
I z takim nastawieniem wybierzmy się do położonych niedaleko Ostrowca Krzemionek.
A tam znajdziemy się w eleganckim pawilonie Muzeum Archeologicznego. Ci, którzy bywali tu dawniej, zdziwią się jego obecnością, bo wcześniej pawilon skromniejszy był. Zdziwienie mija i jego miejsce zajmuje zainteresowanie ekspozycją w salach pawilonu. Leżą sporej wielkości kawałki krzemienia pochodzącego z różnych rejonów Polski, w tym ten najładniejszy – nasz, krzemień pasiasty. 

 najcenniejsza świętokrzyska kopalina - krzemień pasiasty 

Możemy się też zapoznać z historią nie tylko regionu, lecz i górnictwa. Ekspozycja jasno daje do zrozumienia, że były czasy, kiedy ludzie musieli żyć i pracować bez znanych nam współcześnie, a tak niezbędnych „gadżetów”.



historyczno-geologiczna ekspozycja muzeum

wśród eksponatów krzemień z Bukowej Góry z intraklastami 
  
A jak żyli? No, powiedziałabym, skromnie. Rekonstrukcje ich domostw możemy obejrzeć w wiosce neolitycznej na terenie rezerwatu Krzemionki. 

wioska zaprasza
 
A cóż to za dziwadło, ten neolit? Prosto mówiąc – czasy, kiedy narzędzia do pracy wytwarzano z kamieni. Ale to już czas postępu, bo kamienie były poddane obróbce. Ludzie mieszkali w skromnych domostwach, zaczęli uprawiać niektóre rośliny, łyżki i widelca nie znali, ale wytwarzali gliniane naczynia. No i mieli do dyspozycji transport kołowy! Dawno to było, tak ponad 2 tysiące lat przed naszą erą i jeszcze dawniej.



neolityczne chaty (raczej przewiewne)

widok z okna

 i na bogato -"fura" przed chałupą
 
A skąd mieli narzędzia kamienne? I te najostrzejsze krzemienne? No przecież – z kopalni krzemienia. I właśnie kompleks takich kopalń na terenie Krzemionek odkrył w roku 1922 geolog Jan Samsonowicz. Łatwo powiedzieć – odkrył. Obszar zajmowany przez neolityczne kopalnie krzemienia pasiastego jest bardzo rozległy, a i same kopalnie były różnorodne. Przyszło je gruntownie badać i opisywać. I tu wielkie zasługi położył archeolog –  Stefan Wincenty Krukowski. Nawiasem mówiąc w latach trzydziestych XX wieku profesor Krukowski odkrył na terenie w pobliżu Skarżyska kopalnie hematytu i nadał rejonowi ich występowania używaną do dziś nazwę Rydno. 

pomnik odkrywcy Krzemionek 

tablica poświęcona profesorowi Krukowskiemu 
 
To im oraz ich współpracownikom i następcom zawdzięczamy to, co obecnie możemy podziwiać w Krzemionkach, czyli udostępniony do zwiedzania kompleks szybów i komór kopalń krzemienia. 

makieta prezentująca przekrój terenu Krzemionek 
 
Na powierzchni ponad 78 hektarów odkryto różne formy kopalń krzemienia.   
Te najprostsze są dla niezorientowanych zupełnie niezauważalne – ot, proste dołki, zarośnięte trawą. To kopalnie jamowe. Można je podziwiać idąc pomostem miedzy pawilonami muzeum.

 łatwiej sfotografować pomost niż dziury w ziemi po jego bokach

A co w pawilonach?
W jednym rekonstrukcja kopalni niszowej. Górnicy kopali tu głęboką jamę, a na jej dnie rozszerzali wykop o rozchodzącą się na boki niszę, w której szukali krzemienia.

kopalnia niszowa
 
W drugim – kopalnia filarowo-komorowa. Tu górnicy dostawali się do złoża wąskim a dosyć głębokim szybem i prowadzili roboty wydobywcze w komorach podziemnych.

wejście do kopalni filarowo-komorowej

górnik przy pracy na powierzchni 
 
No i najgłębsze – kopalnie komorowe. W nich pracowano na głębokości ok. 9 metrów drążąc komory długie nawet na 20 metrów.

odkryty przez archeologów chodnik kopalni komorowej  

Jakże ciężkie warunki pracy panowały w tych komorach można sobie wyobrazić, oglądając zachowane wyrobiska tych kopalń. My, ludzie dwudziestego pierwszego wieku, spacerujemy wygodną trasą podziemną, idziemy wyprostowani, ubrani w suche rzeczy, oświetlamy sobie drogę latarkami. A obok widzimy ciasne, niskie komory neolitycznych kopalń, gdzie górnicy pracowali leżąc, oświetlali sobie miejsce pracy łuczywami.  

na trasie podziemnej (oryginalne chodniki powyżej żółtej linii)

 "górnik przodkowy" - zwróćcie uwagę na narzędzia pracy 


praca w komorach wydobywczych
 
I już teraz nikt się chyba nie dziwi, że umierali jako trzydziestoletni spracowani starcy. A przecież byli świetni w swojej pracy, dostarczali krzemień chyba na teren całego ówczesnego świata. 

 naziemna obróbka wydobytych krzemieni

My zaś wędrując podziemną trasą możemy podziwiać również autentyczne krzemienie, ich różnorodne barwy, formy, ba, nawet prawdziwą długą na kilka metrów żyłę krzemienia.


krzemienie  w ścianie trasy podziemnej
  
fragment żyły krzemienia
 
Spacer bardzo pouczający – nie tylko dla dzieci, ale i dorosły może się tu parę razy zachwycić. 

temu panu chyba się podobało w Krzemionkach 
 
Jednym słowem – warto przyjechać do Krzemionek, poświęcić czas na dokładne zwiedzanie, bo to podróż do czasów odległych, ale jednak bliskich. Wszak to nasza własna historia.

Więcej informacji o muzeum oraz filmy obrazujące powstawanie kopalń krzemienia znajdziecie na stronie Muzeum Archeologicznego w Krzemionkach (tu link)

Zdjęcia – Andrzej, Edek, Janek i ja

8 komentarzy:

  1. Świetne miejsce, muszę tam zabrać młodych.

    A do twojej relacji, warto dodać skąd krzemień wziął się w skałach wapiennych. Otóż krzemionka świetnie rozpuszcza się w wodzie (rzecz jasna w odpowiednim ciśnieniu i temperaturze) a następnie jest wyłączona w szczeliny skał wapiennych gdzie zastyga. Do najciekawszych należą krzemionki z inkluzjami, ale to stosunkowo rzadkie znaleziska.

    OdpowiedzUsuń
  2. A był bym zapomniał, obecnie praktycznie identyczne technologie stosowane są w afrykańskich biedaszybach poszukiwaczy diamentów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję serdecznie za informacje o powstawaniu krzemiennych złóż. Zastanawialiśmy się niedawno, jak ten nieszczęsny krzemień powstaje. I po kłopocie. Prosto i zrozumiale wyjaśnione, łatwo zapamiętać.
    Poza tym w muzeum w Krzemionkach jest przyklad krzemienia z inkluzjami. Zaraz poszukam zdjęcia i dodam na blog.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to jednak nie inkluzje, a intrakalsty, ale też ciekawe.

      Usuń
    2. Dziękuję. Przy okazji poznałam nowe słowo. :)

      Usuń
  4. Kto oprowadzał ? bo mi nie pozwolili użyć światła pod ziemią

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo sympatyczna młoda dziewczyna. Powiedziała, żeby sobie świecić latarkami, jak kto ma. No to ludzie świecili (spora grupa była). Ja korzystałam z latarki w komórce mamusi, która podświetlała synowi co ciekawsze obiekty - co ona podświetla, to ja cyk foto. Koledzy szli na końcu grupy, to już ewentualnego zakazu użycia lampy nie słyszeli, a i przewodniczka była za daleko, żeby zauważyć błysk. I po kłopocie.

    OdpowiedzUsuń