I jesteśmy
pod wrażeniem.
Tyle tu obiektów wartych obejrzenia, że zapowiada się najdłuższy i najnudniejszy wpis. No, chyba, że się czytelnikom Klimontów spodoba chociaż w części tak, jak nam.
Klimontów uzyskał prawa
miejskie w roku 1604 dzięki staraniom Jana Zbigniewa Ossolińskiego (obecnie to
znów wieś, jak przed tą datą). Ossoliński też sprowadził do Klimontowa dominikanów i
był fundatorem tutejszego klasztoru.
jedna z części budynku klimontowskiego klasztoru
ogrodzenie klasztoru z bramą z przełomu XVII/XVIII wieku
Budynek
klasztoru nie miał szczęścia, bo po ostatnim rozbiorze służył jako lazaret, w okresie międzywojennym znajdowała się tu
szkoła, podobnie i po II wojnie światowej. Było też chyba jakieś schronisko, bo
kolega Ed pamięta, że tu swego czasu nocował. Po wyprowadzeniu się z budynku
liceum rozpoczął się remont, który pozwolił odkryć ciekawe malowidła ścienne. Pewnie
byśmy ich nie obejrzeli, gdyby nie uprzejmość przypadkowo spotkanego kościelnego, który pozwolił nam zajrzeć do klasztornych zabudowań.
Może niedawno biegali tu uczniowie, a teraz znów wraca spokój.
jeden z portali we wnętrzu klasztoru
wirydarz
sensacyjne odkrycie - czterechsetletnie malowidła
I jakież
szczęście mieliśmy – w jednej z klasztornych sal był ksiądz proboszcz, który zgodził
się pokazać nam wnętrze przylegającego do klasztoru i zamkniętego zazwyczaj
kościoła pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny i św. Jacka. Kościół jest tak
piękny, że aż nie potrafiłam w nim robić zdjęć. Jego budowniczymi byli w latach
1617 – 20 Casper i Sebastian Fodygowie.
Sama bryła
– bardzo oryginalna, bo stanowi połączenie gotyku i renesansu; to tak zwany
kaliski typ renesansu, popularny w Polsce w pierwszej połowie XVII wieku.
kościół pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny i św. Jacka
fragment portalu kościoła (zwróćcie uwagę na herb Ossolińskich)
A wnętrze!
Oszałamiające. Główny ołtarz barokowy, boczne rokokowe. Cudowna delikatna
kolorystyka, doskonała snycerka. A w jednym z bocznych ołtarzy malusieńki ale przepiękny
cudowny obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem. W czasach, gdy w klasztorze
przylegającym do kościoła szalała epidemia, dopiero modlitwa do MB z tego
obrazu pozwoliła żołnierzom wyzdrowieć.
ołtarz główny
ołtarze boczne
oltarz z cudownym obrazem Matki Bożej z Dzieciątkiem
chór i organy
zwykłe, choć bardzo stare, ławki
stalle
rokokowy konfesjonał
Jeśli o
mnie chodzi, to już te zabytki by mi wystarczyły, żeby się zakochać w
Klimontowie. Ale przecież ślad zostawił tu również syn Jana Ossolińskiego – Jerzy,
który ufundował kościół pod wezwaniem świętego Józefa. Ten kościół powstawał w
latach 1643 – 1650 według projektu włoskiego architekta Wawrzyńca Senesa. Jest
zbudowany na planie elipsy. I jest po prostu piękny. No, co ja poradzę, że oba
te kościoły mi się tak bardzo podobają.
barokowa kolegiata pod wezwaniem św. Józefa
główna brama kościelnego cmentarza z posągami Wiary i Nadziei
Tu we
wnętrzu barok i rokoko elegancko się łączą i uzupełniają: ołtarz
główny, chór muzyczny, ambona – rokokowe, portale wczesnobarokowe, chrzcielnica
barokowa. A do tego jeszcze rokokowa polichromia, dziewiętnastowieczne
wiedeńskie konfesjonały. Można się zagubić w szczegółach lub po prostu usiąść i
skupić na modlitwie.
jeden z portali
wnętrze kolegiaty
ołtarz główny
chór i organy
ambona
I otoczenie
kościoła robi wrażenie. Obejrzeliśmy dawny dworek infułatów, osiemnastowieczną
kapliczkę z figurą świętego Józefa, a przy ulicy prowadzącej do klasztoru
kolumnę maryjną.
figura św. Józefa z drugiej połowy XVIII wieku
osiemnastowieczny dworek infułatów, przebudowany pod koniec XIX wieku (plebania)
figura wieńcząca kolumnę z 1693 roku
I to
jeszcze nie wszystko, co można zobaczyć w Klimontowie. Zajrzeliśmy na rynek i przeszli uliczkami.
rynek
jedna z ulic
Wypada
odnotować ciekawe klimontowskie kamienice. W tym jedną, w której mieści się
obecnie bank z tablicą upamiętniającą zasługi doktora Jakuba Zysmana – lekarza,
społecznika i założyciela Banku Spółdzielczego w Klimontowie. Wypada jeszcze
dodać, że doktor Zysman był ojcem poety futurysty – Brunona Jasieńskiego, który
urodził się w Klimontowie. W tej
kamienicy doktor i jego rodzina mieszkali, a przyszły poeta miał pokoik na
drugim piętrze.
attyka kamienicy przy ulicy Krakowskiej
dawna kamienica Jakuba Zysmana
attyka kamienicy przy ulicy Krakowskiej
dawna kamienica Jakuba Zysmana
Na
zakończenie relacji z Klimontowa jeszcze jedno miejsce – dziewiętnastowieczna
synagoga. Budynek niegdyś piękny z efektownym portykiem z jońskimi kolumnami
stoi obecnie opuszczony, wnętrze ma zrujnowane w czasie wojny. Czytałam, że
jest otwierana w czasie klimontowskiego święta miłośników twórczości Brunona
Jasieńskiego „Brunonalia”.
klimontowska synagoga
klimontowska synagoga
To już
koniec relacji. Nie zaglądaliśmy na klimontowski cmentarz ani do muzeów, wiec
jest pretekst do powrotu.
Więcej informacji o zabytkach Klimontowa i okolic znajdziecie na turystycznej stronie Klimontowa (tu link)
Zdjęcia – Andrzej, Edek, Janek i ja
Piękne miejsce! Urzekające są uliczki ze starą zabudową, kamienicami...
OdpowiedzUsuńKolegiata robi wrażenie, cudne wnętrze.
Ciekawe miejsce, więc nie ma mowy o nudzie w tym wpisie :)
Pozdrawiamy :)
Mam podobne odczucia. Miejsce bardzo piękne, ale mało znane - przegrywa z pobliskim Ujazdem i Opatowem. A szkoda, bo zasługuje na poznanie.
UsuńTen eliptyczny kościół - unikat. Niby "prowincja" a jakie klejnoty posiada! Jak będziemy w pobliżu postaram się zobaczyć, na pewno warto.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie - cały Klimontów jest unikalny. A te kościoły są przepiękne. I już.
UsuńNie wiem czy artykuł ma na celu zachęcenie do odwiedzin tego miejsca, ale mnie zachęcił. Domyślam się, że synagogi nie dało się zobaczyć od środka?
OdpowiedzUsuńMiałam zamiar pokazać rzadko odwiedzane miejsce i przekazać choć odrobinę zachwytu, który cała nasza grupa przezywała podczas zwiedzania i długo po nim. Bardzo mnie cieszy, jeśli w ten sposób zachęcę do zwiedzania, bo miejsce bardzo tego warte.
UsuńSynagoga miała lekko uchylone pierwsze drzwi, ale dalej - zamknięte.