środa, 13 września 2017

Bóbrka kobiecym okiem

Chyba dla nikogo nie jest tajemnicą, że nie przepadam za zwiedzaniem obiektów przemysłowych. Ale do muzeum w Bóbrce bardzo chciałam się wybrać. Dlaczego? Bo uległam sile reklamy. I to jakiej – babskiej! Dwie koleżanki zwiedzały to muzeum i tak się nim zachwycały, że dałam wiarę szczerości ich entuzjazmu.
Poza tym nie bez znaczenia jest fakt, że w Bóbrce mamy pierwszą na świecie kopalnię ropy naftowej. W dodatku jest ona nadal czynna. Wniosek – być w pobliżu i nie zajrzeć to duży błąd.
A teraz moja relacja. I nich nikt nie oczekuje obiektywizmu. Tak wszystko opiszę, jak mi serce dyktuje.

do muzeum

Pochmurny czerwcowy poranek, wysiadamy z busa i maszerujemy ze dwa, trzy kilometry asfaltem do Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowego im. Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce. Przy drodze kiwają się dziwaczne urządzenia. To kiwony napędzane czymś w rodzaju kieratu złożonego z koła i pasa. Koledzy w zachwycie! Nawet filmy powstają. Oczywiście amatorskie. Ja próbuję nie zauważać intensywnego zapachu ropy. 

 jeden z działających kiwonów 

kiwon w akcji

kierat

Wreszcie jest muzeum, a właściwie duży teren leśny, po którym można spacerować, oglądać przedziwne obiekty, fotografować. No, może nie będzie nudno. 

człowiek i technika 
 
Zaczynamy od gruntownego obejrzenia solidnych rozmiarów współczesnej budowli tuż przy wejściu na teren muzeum. Na poziomie parteru jest tu ekspozycja poświęcona historii wydobycia ropy naftowej i gazu. Ciekawie zaaranżowana, z portretami najważniejszych twórców polskiego górnictwa naftowego z Ignacym Łukasiewiczem na czele. 

 wejście do pawilonu wystawowego

poznajemy historię górnictwa naftowego

poznawanie historii nie musi być nudne

Są tu również modele przeróżnych urządzeń (niektóre z nich spotkamy niedługo na terenie muzeum), koledzy radośnie kręcą korbkami, puszczają w ruch jakieś dźwigienki. Chyba się świetnie bawią, a ja tak sobie łażę bez sensu. 

chłopiec czy starszy, czy młodszy, zawsze chłopcem pozostanie

jeden z licznych modeli

osprzęt do perforacji otworu wiertniczego (z tabliczki spisałam, sama bym na taką nazwę nie wpadła) 

nawet ropa może pięknie wyglądać
 
Zauważam schody prowadzące na dół. A tam ciemno i tajemniczo. Na podłodze i ścianach coś jakby rury do przesyłu gazu. Idę wzdłuż nich, nagle rozbłyska światło i zapala się jeden z monitorów, który pokazuje bodaj wydobycie gazu. I tak co kilka kroków kolejne światło, monitor i film. Można nawet usiąść i cały film obejrzeć. I tak uważny zwiedzający poznaje proces wydobycia i wykorzystania gazu ziemnego. 


fragment podziemnej ekspozycji 

latarnik
 
Tyle nowoczesności.
Wychodzimy na powierzchnię, zaczynamy spacer po bobrzeckim lesie. Ścieżki dobrze oznakowane, drogowskazy, tabliczki informacyjne. Poza tym bilet jest jednocześnie planem obiektu. Turysta nawet bez przewodnika się nie zagubi.
Nie będę opisywać naszej przechadzki krok po kroku, ale chętnie się podzielę informacjami, co widzieliśmy. Otóż, jest tam kilka najstarszych kopanek, czyli szybów wydobywczych z dziewiętnastego wieku, panowie zawzięcie dyskutują na temat wiertnic czy urządzeń do magazynowania lub przewozu ropy, wspólnie zaglądamy w głąb modelu kopanki, w którym pulsuje ropa (Zapach – intensywny! Nie lubię go.). Jedno jest nawet dla mnie oczywiste – wydobycie ropy z pomocą tych urządzeń to nie była lekka robota dla gogusiów. Tu się trzeba było narobić i ubabrać. 

jedna z najstarszych kopanek

rekonstrukcja innego typu kopanki

wiertnica polsko-kanadyjska

wiertnica ręczna

 nawet nie drgnęła

pierwowzór cystern do przewozu ropy
 
Zaglądamy też do kopalnianych warsztatów czy kuźni. W warsztacie pracują i zawzięcie dyskutują dwaj robotnicy. Możemy podsłuchać ich rozmowę, która sprzed wieków dotarła do nas za pomocą hologramu.

 warsztat kopalni Bóbrka

robotnicy przy pracy

Inny hologram najpierw mnie lekko wystraszył (tak się nieoczekiwanie odezwał), a potem rozbawił – to pomocnik aptekarski w zrekonstruowanej aptece Łukasiewicza, który sprawnie obsługuje klientów i tłumaczy nieobecność pana aptekarza.


Ten zaś w swym laboratorium pracuje nad destylacją ropy naftowej. To na szczęście też wirtualna destylacja, więc nie ma obaw, że coś nagle wybuchnie.


Mamy również możliwość zajrzenia do gabinetu wynalazcy, podziwiania kolekcji lamp naftowych. A wszystko to znajduje się w tak zwanym Domu Łukasiewicza, czyli budynku administracyjnym kopalni. 


 we wnętrzu


dawny budynek administracyjny kopalni

popiersie Ignacego Łukasiewicza 

Przed budynkiem jest niewielki staw, a w pobliżu obelisk ufundowany przez Ignacego Łukasiewicza dla utrwalenia pamięci o kopalni „oleyu skalnego” założonej w roku 1854. Jeśli o mnie chodzi, to ten zakątek ekspozycji jest moim ulubionym – tak tu miło, zielono i nieprzemysłowo. 



A gdzie koledzy mieli najwięcej radości? Wydaje mi się, że na terenie zrekonstruowanej kopalni z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. O, tam to wszystko znane i budzące wspomnienia. A i nie ma nikogo, kto by zabronił dotykania eksponatów.


nic nie uszkodziliśmy 
 
Tyle wspomnień zostało mi z Bóbrki. Dobrze się tam czułam, bo jednak przemysł nie przytłacza, ropa cuchnie tylko w niektórych miejscach, ekspozycja jest urozmaicona i dla mnie nowa. Warto było tu zajrzeć. 

nasze naftowe selfie
 
PS. W pawilonie wystawowym jet kawiarenka, gdzie można dostać dobrą kawę, a w budynku kasy można się obłowić – a to darmowy folder, a to pamiątki w cenie nierujnującej budżet. I ciupag nie sprzedają, co jest zakałą wielu straganów znanych mi z popularnych turystycznych miejsc.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja
 

8 komentarzy:

  1. Zawsze lubiłem to muzeum bo mozna się było powspinać po eksponatach :) Jest to jedno z fajniejszych muzeów w jakich byłem. A i do grodziska o którym pisaliśmy ostatnio jest całkiem niedaleko przez las :) Na TVP 2 był w sobotę program " Podróże z historią" który kręcono w Bóbrce. Obejrzyjcie sobie dla odświeżena wspomnień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym grodziskiem to szczera prawda. Nawet znalazłam zdjęcie, które ktoś z nas zrobił z tablicą informacyjną na temat grodziska, ale tak byliśmy nastawieni na to, że z Bóbrki jedziemy do Krosna, że nikt na to grodzisko sensownie nie zareagował. Teraz bylibyśmy mądrzejsi.

      Usuń
  2. Pierwszy raz byliśmy tam z klasą w podstawówce (szum, świst, wrzawa i kurzawa), a potem przy okazji jakiegoś rajdu PTTKowskiego - trzeb by wrócić i moim chłopcom pokazać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokazać chłopcom - koniecznie.
      Ja miałam podstawówkę w innym regionie i u nas się nie jeździło do Bóbrki. My to raczej Sandomierz, Muzeum Lat Szkolnych Żeromskiego w Kielcach, Iłża.

      Usuń
    2. Trudno z dzieciarnią pół Polski do jednego muzeum jechać.

      Usuń
    3. Otóż to. To się nadrobiło w życiu dorosłym.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ja też. Chociaż w szkole nam o nim opowiadali. Ale kiedy to było...?

      Usuń