niedziela, 3 września 2017

Na spotkanie z Piotrusiem

Bardzo wysoki to on nie jest, ale i tak wyższy od Cergowej (728 m n.p.m.). No i jaki przystojny! Wart zachodu, bez dwóch zdań.

on ci tam jest, na horyzoncie

Na spotkanie z nim wyruszamy z Barwinka dla nabrania rozpędu. Pojawiają się pierwsze górskie widoki, jakiś krzyż kamienny, potok.


okolice Barwinka o poranku

przydrożny krzyż
 
Nie zagłębiamy się w historię miejsca, ruszamy przed siebie zielonym szlakiem.
Naszym pierwszym celem jest Zyndranowa. Od razu wiem, że nie będę zadowolona z dotarcia do niej, bo nie wybierzemy się do skansenu, który o tak w wczesnej porze jeszcze jest zamknięty. Co nas ominęło, zobaczcie w relacji na blogu "Magurskie wyprawy" (tu link).


a tak to wyglądało jakieś trzydzieści lat temu
 
Zamiast skansenu podziwiamy cerkiew pod wezwaniem św. Michała Archanioła. 

tak wyglądała niedługo po wybudowaniu 


 a tak obecnie - łatwo zauważyć, co się zmieniło
 
Po przeciwnej stronie wiejskiej ulicy zwracamy uwagę na dwa interesujące domy. Jeden z nich wygląda jak łemkowska chyża, jest porządnie odnowiony. A drugi – chata rodziny żydowskiej Zalmana, w której mieści się Izba Pamięci Rodzin Żydowskich, która jest częścią Muzeum Kultury Łemkowskiej. Z powodu wczesnej godziny możemy i ją obejrzeć jedynie z zewnątrz. 

stary dom jak nowy

chata muzealna rodziny Zalmana

skromny pomnik w ogrodzie

  macewy
 
Kontynuujemy marsz szlakiem. Spotykamy przy nim niewielki cmentarz z ładnymi krzyżami – są tu kamienne i metalowe.


cmentarz w Zyndranowej
 
Za cmentarzem kończy się łatwy turystyczny żywot. Jest po deszczu – w lesie mokre trawy, błoto. To jakoś bym wytrzymała. Żeby choć jaka ścieżka szlaku się pojawiła. Nie mówię – szeroka, bita, nie. Niechby po prostu była jakakolwiek. A tu gęstwina, błoto i tylko maczety brak. Panowie jakieś kije sobie zmajstrowali. Mnie też proponowali, ale odmówiłam. Mają kije, niech torują drogę, ja się zadowolę pozycją w ariergardzie.
Podnosimy się na duchu czekoladą, ale nie jest lepiej. Wspinamy się mozolnie na Wysoki Dział. Mija godzina, a my się ciągle przedzieramy. Brudni, mokrzy i może niektórzy wkurzeni. Ale wyrazami nikt nie rzuca.
(tu relacji foto nie będzie, walczymy o przeżycie, zdjęcia nikomu nie w głowie)
W końcu robi się lepiej. Nie, żeby zaraz dobrze, ale przynajmniej chaszcze jakby rzadsze. No i iść się da. Odpoczywamy, nawet robimy zdjęcia.

wreszcie przyzwoita ścieżka! 

beskidzki las
 
I tacy zrelaksowani zaczynamy podejście na Ostrą. Nie uwierzycie, ale to przyjemność takie normalne podejście. Wiadomo, jest pod górę, trzeba się trochę zmęczyć, ale ścieżka jest. Nawet sucha. I las niebrzydki. A na szczycie chwila odpoczynku i można zacząć schodzenie w dół. 

podejście na Ostrą 

figurka na szczycie
 
No, to będzie łatwizna – myślę. I tu się pomyliłam. Bardzo. Nic gorszego niż to zejście. Na początku ładnie, łagodnie, a potem jak ci się nie zrobi stromizna, to człowiek nie wie, gdzie stopę postawić, żeby kolana nie bolały. A bolą. Mięśnie napięte i tylko głowy nie podnosić, bo przed nami widok na kolejną równie stromą ścianę. Teraz patrzę na mapę i widzę, że ta stromizna nazywa się Polana Świnne. Dziwnie, jak na szczyt. Nie?


las przy zejściu z Ostrej
 
Zeszliśmy, żyjemy. Co za radość! Zdarza się większa. I to od razu – szlak zakręca pod kątem 90 stopni w prawo. Nie musimy wchodzić na to strome zbocze! Mało tego, idziemy sobie luksusową „pieszostradą”: jest równo, szeroko i po lewej stronie delikatnie szumi mały strumyk. To Zwardływka (taką nazwę znaleźliśmy na mapie), która wpada do Jasiołki. 

normalnie, to bym na taką drogę psioczyła, ale nie w Beskidzie Niskim, o nie 

Zwardływka
 
Mało tego – znajdujemy się w rezerwacie „Przełom Jasiołki”. I nawet możemy ten przełom podziwiać. Rzeka przepływa między zboczem Ostrej i masywem Piotrusia, jej koryto prezentuje się malowniczo z licznymi skalnymi progami i osuwiskami. Dodam, że utworzono specjalną ścieżkę przyrodniczą, którą można spacerować w tej okolicy, ale my wybieramy się na randkę z Piotrusiem.

 Jasiołka 

 kamienisty brzeg rzeki

parzydło leśne

W tej sytuacji pora opuścić zielony szlak. Spotkamy go innym razem. Przenosimy się na znakowaną ścieżkę dydaktyczną, która prowadzi przez szczyt Piotrusia i Zawadkę Rymanowską na Cergową i do Dukli.
Bardzo przyjemne to podejście. Las ładny, niezbyt stromo. Czasem się człowiek zasapie, ale jest możliwość złapania oddechu.

łagodne podejście na Piotrusia (na mojej mapie nazywa się on Pietruś)


 trochę się rozglądamy po lesie
 
Dosyć szybko pojawia się szczyt. Po czym to poznać? Po coraz liczniejszych kamieniach. Grzbiet Piotrusia ma interesującą grań. Spotykamy tu dosyć wysokie skały przy brzegu ścieżki, po innych kamieniach trzeba ostrożnie przechodzić, żeby się nie poślizgnąć. Jest ciekawie. Zwłaszcza, kiedy już zaczynamy zejście ze szczytu. 

taki niby dziki ten Beskid Niski, a potrafią porządnie oznakować szczyt



na skalnym grzbiecie Piotrusia 
 
Tak bardzo się pilnujemy na tej skalnej grani i później na ścieżce, że zupełnie nie zauważamy drogowskazu do Świętej Studni, miejsca zawiązanego ze świętym Janem z Dukli. Cóż, okazaliśmy się gapami. Przypomniałam sobie o tej studzience dopiero dużo niżej i już nikt nie miał zamiaru wracać. I znów pomocą służą "Magurskie wyprawy", możecie u nich zobaczyć tę studzienkę (tu link).
Ogólnie rzecz biorąc zejście z Piotrusia jest całkiem przyjemne do momentu, kiedy u podnóża góry natrafiamy na teren porządnie podmokły z wysokimi trawami. Przedzieramy się radośnie bo nie jest tak źle, jak na początku trasy. Poza tym wszelkie trudy wynagradza niewielki, a przyjemny dla oka potok Biały. 

 w lesie


nad potokiem

Jest jedno miejsce, gdzie właściwie należy przebiec – to wycinka pod linią wysokiego napięcia. I nie dlatego, że to napięcie takie wysokie. To nie wadzi. Gorszy jest rosnący tu w sporych ilościach barszcz Sosnowskiego. Jest gorąco, a podobno nawet opary tej paskudnej rośliny mogą być szkodliwe dla człowieka, no to człowiek zmyka czym prędzej.
Udało się. Żyjemy!
Szlak zaś prowadzi nas przez teren mocno porośnięty barwinkiem. Janek zastanawia się skąd go tu tyle, a mnie się przypomniało, że "Magurskie wyprawy" po barwinku rozpoznają miejsce starych cmentarzy. I mamy bingo! Jesteśmy na opuszczonym cmentarzu na skraju lasu w Zawadce Rymanowskiej. 


opuszczony cmentarz  (na zdjęciach więcej marzanki, barwinek niewidoczny)
 
Zaraz schodzimy do wsi, gdzie szlak prowadzi na Cergowa, ale my już mamy dość gór na ten dzień i postanawiamy obejrzeć wieś. Co tam widzieliśmy, w kolejnym beskidzkim wpisie.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

8 komentarzy:

  1. W towarzystwie cierpień ludzkich ,usłanych krzyżami...
    Na szczycie jest skrzynka... czy to na reklamacje ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skrzynia na pieczątki. Ale nie przyszło mi do głowy, żeby sobie przybić jedną na karteczce do kroniki. Zimno mi było na tym szczycie i uciekałam na dół.
      A krzyży będzie jeszcze więcej w kolejnej relacji.

      Usuń
  2. W Beskidzie Niskim trzeba się ubłocić bo co to by była za wycieczka :) Góra Piotruś jest fajna do wędrowania. Jeżeli macie więcej starych zdjęć z Beskidu Niskiego to chętnie je pooglądamy i jeśli można udostepnimy na grupie miłośników Beskidu Niskiego . Co wy na to ? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ubłocić się - dobra rzecz. A poza tym w Dukli mieliśmy świetny słoneczny balkon do suszenia butów.
    Stare zdjęcia umieszczam stopniowo w zależności od tematu. Z bloga można kopiować bez problemów, więc kopiujcie i udostępniajcie. Niech młodzież zobaczy, jak to drzewiej bywało.
    Zdjęć nie mamy dużo, bo w tamtych czasach brało się na wyjazd ze dwie rolki orwowskiego filmu do slajdów i musiało wystarczyć.
    PS orwowski znaczy firmy ORWO z kraju już nieistniejącego NRD. :)
    To był towar luksusowy - pierwsze kolorowe filmy. Sami widzicie, jakie to, pożal się Boże kolory były.
    Jeśli jeszcze coś się znajdzie, co nie trafiło na blog, wyślę Wam na Facebook.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba. Aniu a teraz ich dobry kolega celowo wykonuje analogiem zdjęcia dokladniemw stylistyce i kolorystyce tych z lat 70ych! To co dla nas było ograniczniem dla niego jest formą artystycznej (i dodajmy niebanalnej) wypowiedzi.
      Kasiu i Kamilu zalinkujcie coś Peryskopowego, bo ja z tabletu sobie z tym nie radzę.

      Usuń
    2. Czyli Edkowe starocie to też dzieło sztuki. W dodatku o walorach archiwalnych.

      Usuń
  4. Niski dziczeje nie chodzi nawet o bloto, bo to zaczygna się już od Pogórza... Ił nasz powszedni...
    Chodzi o zarastanie, bez aktywnosci rolniczej, bez scieżek wydeptanych nogami miejscowych chodzacych do lasu po grzyby, jagody czy chrust, wkrótce znikną stamtąd miejsca widokowe i szlaki. Zostana drogiwiodace do osad ludzkich i nic więcej. Swietnymteren dla survivalowców ale dla krajoznawców i turystów już nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę, mocno tam pozarastane. Ale widokowe miejsca jeszcze się trzymają. Zrobiliśmy jedną trasę z widokami, że aż miło. Niedługo ją pokażę.

      Usuń