poniedziałek, 4 września 2017

Spacerkiem po Zawadce Rymanowskiej

Schodzimy z Piotrusia, na skraju lasu mamy widok na Cergową i wieś u jej podnóża. To Zawadka Rymanowska. Wciśnięta między dwa masywy górskie, leży nad potokiem, co do którego nie wiem, jak się nazywa. „Magurskie wyprawy” nazywają go Potok Terśniański, moja mapa mówi Potok Ambrowski.

widok ze skraju lasu - Cergowa jak na dłoni, a Zawadka Rymanowska schowana

Stojąc na skraju lasu za plecami mamy wejście na opuszczony cmentarzyk, a przed nami łąki. Schodzimy szlakiem do wsi.

 wejście na cmentarz

jeden z krzyży

Jest sobota. Około piętnastej będziemy mieć bus z Trzciany, zostaje nam mnóstwo czasu, postanawiamy więc obejrzeć dokładnie Zawadkę, bo intryguje nas kilka informacji z mapy.
Szlak doprowadza do drewnianej cerkwi z 1855 roku. To cerkiew pod wezwaniem Opieki Matki Boskiej, która od roku 1947 jest używana jako kościół katolicki. Podobno zachował się jej ikonostas, ale nie udało nam się wejść do środka, więc nie mogliśmy go obejrzeć.


cerkiew w Zawadce Rymanowskiej

Oglądamy otoczenie cerkwi. Znajduje się  tu niewielki cmentarzyk, murowana kaplica z 1855 roku i współczesna metalowa dzwonnica. A do tego intrygująca budowla – to wielce oryginalna brama z 1855 roku. 


przykościelne krzyże nagrobne

oryginalna brama
 
Potem spacer ulicą wsi na wschód. Według mapy powinny być przy tej drodze stare krzyże. I rzeczywiście są. Ale nie bardzo przy drodze, bo w pewnej odległości od niej. Zapewne dawniej wiejska droga przebiegała inaczej.



krzyże przydrożne

Zachwycamy się też starymi drewnianymi domami. I tym, że one nie stoją tak ciasno przy ulicy jak na świętokrzyskich wsiach. To zapewne skutek wojennych i powojennych losów wsi (więcej przeczytacie na ten temat jak zwykle na zaprzyjaźnionym blogu). 



 drewniane domy w Zawadce Rymanowskiej

Co jeszcze obiecuje mapa? Kolejny cmentarz za wsią. Wchodzi się do niego z drogi na Szczob (szczyt taki na północ od Zawadki). Droga porządna, z widokami na okolice. Z tego szczytu też mogły być niezłe widoki, ale wybraliśmy przejście na cmentarz.

 okolice Zawadki Rymanowskiej

Na początku wszystko jest pięknie, ale sam cmentarzyk ogrodzony starym płotem i naprawdę mocno zarośnięty. Przedzieramy się przez chaszcze w dół zbocza, bo krzyże tu naprawdę ciekawe.

 cmentarne ogrodzenie





stare cmentarne krzyże

Po dojście do granicy cmentarza już się nie cofamy, maszerujemy przez łąkę. Nikt nas nie pogonił. Udało się zejść spokojnie.
Co jeszcze we wsi? Janek zakochał się w zwierzynie. Takie mu się sympatyczne stadko danieli spodobało. 


 daniele

Jeszcze tylko parę chałup, jakiś krzyż i lądujemy na starym drewnianym moście nad Jasiołką. 


podobne, a jednak inne

 drewniany most nad Jasiołką 


 Jasiołka
 
Za mostem już Trzciana, a w niej przystanek busa. I po wycieczce.

tęskne spojrzenie z Trzciany na okolice
 
Zdjęcia – Edek, Janek i ja

8 komentarzy:

  1. Zawadka jest miejscem do którego wrócimy jeszcze nie raz :) Choćby po to by obejrzeć widoki z okolicznych niezalesionych wzgórz :) JEst to jedno z niewielu miejsc w okolicy gdzie zachowało się tyle łemkowskich chyży i to w dodatku zamieszkałych :) Pozdrawiamy Was :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, te widoki mogą być niesamowite,
      Co do chyży. bałam się użyć tego określenia, bo nie byłam pewna, czy takie odnowione można też tak nazywać. Teraz już się nie będę ograniczać.
      Kiedy byliśmy w Zawadce, jedna chyża była akurat w remoncie.
      Ważne jest, że one po tych remontach nie tracą charakteru. Bez trudu nawet nasze niewprawne oko jest w stanie je odróżnić od innych domów.
      Pozdrawiam i dziękuję, że otworzyliście mi oczy na uroki Beskidu Niskiego.

      Usuń
    2. Myślę że taka odnowioną chatę też można nazwać chyżą gdy nie straciła swego pierwotnego kształtu :) Następnym razem musicie odwiedzić doliny opuszczonych łemkowskich wsi, robią wrażenie... Dziękujemy za dobre słowo, miło nam że spodobały Wam się nasze okolice ;)

      Usuń
    3. Żeby tylko dojazd był, to my chętnie. :)

      Usuń
  2. Chaty z nowymi dachami wyglądają solidnie,przetrwają długie lata.
    Czy daniele były na wolności ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I niech te chaty trwają.
      Żałuję, że nie byłam w skansenie w Zyndranowej, bo nie udało mi się zobaczyć ich wnętrza. Może jeszcze kiedyś się uda...
      Daniele były na wybiegu rozległym ale za ogrodzeniem.

      Usuń
  3. W Beskidzie Niskim z drogamimbyło tak że... ich nie było! Chaty stały wedle!siebie, ale drogfą bylo to co aktualnie było przejezdne (w/g ówczesnych standardów, bo dla nas pewnie było by nieprzejezdne). Więc jak przyszly roztopy, czy większe opady, drogi zamieniały się w blotniste rzeki. Zatem zaczynano meandrowac wiele metrów w jedną albo w drugą stronę. Aktualny przebieg drogi odpowiada temu jaki akurat stan zastali drogowcy, gdy przyjechali z szutrem do utwardzenia jej.
    Marzyły by się te cmentrarze, wykoszone, zadbane opisane... Ale skąd brać na to pieniądze?! Unia "da" na jakieś przyrzady gimnastyczne ustawione gdzieś z dala od ludzi, ale nie na renowację cmentarzy - bo to inna pula, inne "oddzialywanie" i w ogóle... A gminy biedniutkie, same od siebie ledwie szkołę utzymają i na jakiś kawałek chodnika pieniądze znajdą czasem ktos wykosi z dobrego serca, lub w ramach prac interwencyjnych. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia i Kamil pisali, że te cmentarze były odnawiane w 2010 roku, no to już trochę czasu upłynęło. Szkoda, bo piękne i te krzyże i nastrój.
      A uwaga na temat dróg bardzo trafna. Nie myślałam o nich w ten sposób. To wyjaśnia takie dziwne rozmieszczenie krzyży.

      Usuń