piątek, 6 października 2017

Obchodzimy Ochodzitę

Nie siedzą na niej już wprawdzie zbójcy, ale pogoda jest średnia, widoków się nie spodziewamy, więc robimy obejście tej góry różnymi ścieżkami. Ze wskazaniem na pokryte nawet asfaltem. Byle nie trawa, bo przez cały dzień pada. 

 widok na Ochodzitę z niebieskiego szlaku tuż za Koniakowem 

A miał być upał. Wylądowaliśmy na skraju Koniakowa w krótkich spodenkach, z kremem z dużym filtrem, okularami przeciwsłonecznymi, w lekkich butach trekkingowych i bez parasolki.
Wysiadamy z mocno klimatyzowanego autobusu, a tu chłodno, na niebie chmury. Tak sobie niezobowiązująco pomyślałam „oj, żeby tylko nie zaczęło padać”. Ledwo mi ta myśl przemknęła przez głowę, a tu deszcz. Na szczęście prawdziwy stary wyjadacz ma zawsze w plecaku latem pelerynę przeciwdeszczową. Się ją zakłada i się idzie.
Trasa prawdopodobnie widokowa. Ale widoki jakieś przy tej pogodzie nieszczególne. 


takie tam niby widoki z niebieskiego szlaku 

Zmierzamy w kierunku lasu. Wreszcie odpoczywamy od asfaltowego podłoża na leśnej drodze. Pada jakby mniej. I w dodatku las w okolicach Wyhradeczki ładny jakiś. Świerki tu rosną przecudnej urody – proste, wysmukłe.

w lesie przechodzimy na zielony szlak

dorodne świerki

Jak się okazuje, jesteśmy na obszarze występowania świerka istebniańskiego. W tym właśnie rejonie rosną najstarsze i najcenniejsze pod względem materiału genetycznego okazy tych świerków. Nic więc dziwnego, że utworzono tu Karpacki Bank Genów, w którym jest przechowywany materiał nasienny świerków istebniańskich. A w pobliżu można zajrzeć do Muzeum Świerka, obejrzeć szkółki drzew i wolierę głuszców.
W deszczową pogodę najlepszym obiektem jest niewielki domek muzeum. Można się tam osuszyć, obejrzeć świerkowe sprzęty, narzędzia wykorzystywane przy pracach leśnych i dokumenty na temat świerków. 

Muzeum Świerka


jego wnętrze
 
Maszerujemy dalej szlakiem aż do Zapasiek Górnych, gdzie kierujemy się na północ w stronę szosy Koniaków – Istebna. Deszcz niezbyt mocny, ale obecny, widoki znów są, ale nie takie, jakie człowiek lubi obejrzeć na zdjęciu. 

widok z drogi w kierunku wsi Bryty

pożegnalny rzut oka na Ochodzitę z tej samej drogi  
 
Po dotarciu do szosy trzeba podjąć decyzję: Koniaków czy Istebna. Tu kuszą koronki, tam kurna chata. Koronki znam. A w kurnej chacie nie byłam nigdy. Ruszamy do Istebnej.
Trzeba przyznać, że porządne przejście i obejrzenie tej wsi zajmuje prawie dwie godziny. Ale warto. Zwłaszcza, że wreszcie nie siąpi deszcz.

Istebna - widok na kościół ewangelicko-augsburski 
 
Sporo czasu zajmuje zwiedzenie Izby Regionalnej Kurna Chata „U Kawuloka”. Ów Jan Kawulok – twórca instrumentów ludowych i grajek już nie żyje. Żadnego z jego potomków nie zastaliśmy. Szkoda, bo może dodatkowo wysłuchalibyśmy koncertu na instrumentach ludowych zgromadzonych w izbie. 

chata Kawuloka obecnie

 i przed laty

a to nieżyjąca już pani Kawulokowa  - żona Jana
 
Udało nam się jednak zwiedzić chatę w towarzystwie sympatycznej pani, która raczyła nas ciekawostkami na temat życia w takim  domu, sprzętów, dbałości o ich stan. Mnie się podobało. 

wnętrze izby

piec

fragment zbioru instrumentów ludowych  

 stara skrzynia

pięcionożny stołek wykonany z jednego kawałka drewna 
 
Po opuszczeniu kurnej chaty zajęliśmy się szukaniem innych starych domów w Istebnej – podobno można je rozpoznać po numerach – to domy z niskimi trzycyfrowymi numerami. Zresztą, gołym okiem też widać, który dom stary. Z tym, że jedne malowniczo popadają w ruinę, inne opływają w dostatek w postaci blaszanych dachów, eleganckich ozdób czy innych dupereli. 



stare

i odnowione
 
Spokojnym krokiem docieramy w okolice przystanku na końcu wsi. A tu przed nami jeszcze parę obiektów do obejrzenia. Szczęśliwie już wcale nie pada. Zaglądamy więc na malutki stary cmentarzyk z interesującymi metalowymi krzyżami.

cmentarna brama

stare krzyże
 
Potem wędrując w kierunku większego nowego cmentarza zaglądamy do istebniańskiego kościoła. Jest to osiemnastowieczny kościół pod wezwaniem Dobrego Pasterza. Jego wnętrze zaskakuje zdobieniami, jakich trudno szukać w innych świątyniach. Jednym słowem – jest tu niezwykle kolorowo i bogato. Jest to zasługą artystów z Istebnej, którzy pracowali w latach 1928 - 1929 oraz ich potomków. Sami zobaczcie kilka przykładów.

kościół Dobrego Pasterza 

ołtarz główny (dzieło Ludwika Konarzewskiego) z obrazem przedstawiającym Chrystusa Dobrego Pasterza na tle krajobrazu okolic Istebnej (autor Jan Wałach)

krzyż w ołtarzu bocznym podobno dzieło z warsztatu Wita Stwosza 

chrzcielnica w kształcie muszli (L. Konarzewski); jest też ambona w kształcie łodzi i wiele innych ciekawostek (ten kościół zasługuje na oddzielny wpis) 
  
Na zakończenie jeszcze tylko kilka słów o ludziach, których mieszkańcy Istebnej uczcili tablicami pamiątkowymi bądź pomnikami. Myślę, że podpisy pod zdjęciami wystarczą jako komentarz.

zbiorowa mogiła zamordowanych 13 kwietnia 1945 roku (to ostatnia egzekucja w czasie II wojny światowej na Śląsku Cieszyńskim)

pomnik bohaterów wojennych 

pomnik Pawła Stalmacha, który w 19. wieku był przywódcą polskiego odrodzenia narodowego na Śląsku Cieszyńskim

  
Tyle zwiedzania. Ochodzity już nie mamy szansy zobaczyć – jest za Koniakowem, ale wracamy autobusem do Cieszyna. 
Tym wpisem, jak nietrudno zauważyć, inauguruję serię wspomnień z wyjazdu w Beskid Śląski. 


Zdjęcia – Edek j ja

6 komentarzy:

  1. Beskidy nie do przejścia... tyle ich jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masy rację - siódmy raz wyruszamy z Cieszyna i ciągle nowe miejsca.

      Usuń
    2. No nie - żeby tak przejść cały z wielkim plecakiem od schroniska do schroniska? Mój kręgosłup stanowczo protestuje. Fragmenty - można, ale nie pójście na całość.

      Usuń
  2. W Cieszynie mam rodzinę i w Bielsku Bialej... Do tego w liceum stale własnie tam na rajdy jezdziliśmy. Tereny znam nieźle, choć warto by odświeżyć.
    Póki więc sam nie pojadę,z lubością będę pławił się w Waszych opowieściach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My odświeżamy już z 10 lat. Najpierw była fascynacja górami, teraz szukamy ciekawostek po okolicy. Staramy się, żeby nie powtarzać dawnych wycieczek, chociaż kusi taka powtórka. Może następnym razem...

      Usuń