czwartek, 9 listopada 2017

Niespodziewanie zrobiło się zimno

I to bardzo zimno. Do tego wietrznie. Wiatr od wschodu.
Krótko mówiąc – słaba perspektywa wycieczkowa.
Mimo wszystko wyruszyliśmy na środową trasę, która okazała się inna niż wstępnie planowana, ale w ogóle była. I to jest ważne.
Bus dostarczył nas do wsi Kopcie, skąd pomaszerowaliśmy na spotkanie wiatru czerwonym szlakiem (nazywają go „piekielny”, no, jeśli w piekle wieje, to czemu nie?).
Przy szlaku rosną potężne dęby, które co jakiś czas odwiedzamy. Niedługo będzie to prawie niemożliwe. Już teraz bobry przygotowały na rzeczce solidne rozlewisko. Pokonywaliśmy je po śliskich pniach, które jakaś litościwa dusza ułożyła nad wodą. Dalekie to od luksusu. Ciekawe, kiedy wykonawcy owego szlaku zadbają o przyzwoity mostek. 

pomnikowy trzystuletni Dąb na Stawidłach (albo na Stawiskach)

niełatwa przeprawa 
 
Tym razem nam się udało – nikt nie wpadł, ale bez pomocy kolegów ja bym na pewno nie przeszła. 
Dęby, jak zwykle, robią wrażenie swoim dostojeństwem. Oczywiście znów je liczymy i znów mamy inny wynik niż poprzednio. Tym razem doszliśmy do dziewięciu.
Problemu by nie było, gdyby na przygotowanej obok nich tablicy pojawiła się jakakolwiek informacja. Już na to nie liczę, tyle tych pustych tablic na tym szlaku widziałam, że naprawdę zaczynam je podziwiać – dużo drewna na nie poszło. I pożytku żadnego.

dęby na polance

nigdzie nie ma takich uroczych kapliczek jak na tym dębie
 
Idziemy dalej szlakiem, zaliczamy małe „grzybobranie”, robimy sobie postój na specjalnie do tego celu przygotowanym miejscu. Nic szczególnego.

na szlaku

"ostatni Mohikanin" jesiennego wysypu

dzieżka pomarańczowa

miejsce do wypoczynku (tym razem skorzystaliśmy) 

Nagle Janek wpada na pomysł złożenia wizyty naszemu dobremu znajomemu w okolicy. To pomnik przyrody – klon jawor. Rośnie sobie cicho w lesie w pobliżu leśniczówki Świnia Góra. Dawno go nie odwiedzaliśmy, więc przyszło nam trochę poszukać, ale niezawodny kolega Ed doprowadził nas na miejsce spotkania. To podobno ok. 200 metrów od leśniczówki na północny zachód, dla mniej zaawansowanych punkt orientacyjny – paśnik w pobliżu. 

pomnik przyrody - klon jawor o podwójnym pniu 

pobliski paśnik (widoczny z drogi) 
 
Skoro mowa o leśniczówce – w pobliżu zauważamy nowy pomnik. Poświęcono go profesorowi Eugeniuszowi Bernadzkiemu, który zasłużył się miedzy innymi w hodowli drzewostanów jodłowych.

pomnik profesora Bernadzkiego odsłonięty wiosną tego roku
 
Szlak doprowadza nas do rezerwatu Świnia Góra. Delikatnie zaglądamy za płot. Nic nie ruszamy. Robi się kilka zdjęć i w nogi, bo zimno.



w rezerwacie Świnia Góra 
 
Lekko się rozgrzewamy maszerując, a kiedy szlak sprowadza nas na leśne ścieżki, to nawet  mamy trochę gimnastyki. Ale nie można narzekać, błota nie ma dużo.
Na skraju rezerwatu leśnego Dalejów robimy przerwę na posiłek, a potem już przygotowujemy się do opuszczenia szlaku czerwonego, idziemy kawałek czarnym, dalej już prostą drogą bez szlaku. 
Przy okazji zaglądamy do leśnego źródełka, które teraz bardo ładnie bije i odwiedzamy symboliczną mogiłę harcerza-partyzanta Władysława „Oseta” Wasilewskiego.

mogiła "Oseta" Wasilewskiego

leśne źródełko 

a źródło wciąż bije 
 
Potem to już tylko walka z zimnym wiatrem i spokojne pokonywanie kilometrów w nadziei na autobus, z którym spotkamy się na skraju miasta.
Udało się – na autobus czekaliśmy ok. 5 minut, a licznik wskazał, że przeszliśmy 18,5 kilometra.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

4 komentarze:

  1. W rezerwacie Świnia Góra brak ręki ministra... a robactwo się rozmnaża i atakuje.Fajne foty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I całe szczęście. Niech sobie żyjątka mają używanie.

      Usuń
  2. Ale fajna trasa. Ale powiedzmy sobie szczerze "niespodziewanie chłodno" to się moze robic w sierpniu, we wrześniu już mniej niespodziewanie a w listopadzie to najwyzej niespodziewane ocieplenie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi makro, tu nie o chłodno chodzi, a o autentyczne przenikające zimno plus wiatr. Nikt się tego nie spodziewał i ludność się pojawiła na wycieczce w cienkich wdziankach. Na szczęście nikt się nie przeziębił. :)
      A trasa - świetna. Masz rację.

      Usuń