wtorek, 6 kwietnia 2021

Co ja wiem o bobrach?

Prawie nic. Tyle, co przeczytałam. Nigdy nie widziałam bobra europejskiego na żywo. Kolega Ed zaleca zaczajenie się w pobliżu tamy lub żeremia przed świtem. Może jaki wychynie. Na razie się nie czaję.
 
jedna z tam na mojej trasie
 
Nie jadłam też mięsa bobra uznanego przez Kościół Katolicki w 17 wieku za rybę i zalecanego na czas postu.
W ostatnich latach coraz częściej spotykam podczas wędrówek ślady życia i pracowitości bobrów. Miało to miejsce na leśnych, podmokłych terenach. Daleko od siedzib ludzkich. Malownicze rozlewiska, tamy, żeremia, charakterystycznie ścięte lub obgryzione pnie i gałęzie drzew.
 
rozlewisko Kamiennej w okolicach Płaczkowa
 
żeremie niedaleko źródła Burzący Stok
 

Jednego się nie spodziewałam – spotkania takich śladów tuż za miastem, w pobliżu torów kolejowych. Przecież podobno bobry są niezwykle płochliwe. Dlatego tak trudno je obserwować. A tu pociągi co i raz z hałasem przejeżdżają w pobliżu tam i miejsc żerowania. 
 

o bliskości torów kolejowych świadczą odbite w wodzie linie trakcji elektrycznej
 
Poza tym wydawało mi się, że bobry lubią nie tylko podmokłe, ale też i czyste miejsca. A tu jedna z tam na tak cuchnącym rowie odprowadzającym ścieki, że trudno długo stać podczas fotografowania. 
 
ślady bobrów na cuchnącym kanale ściekowym
 
"czysta" woda przy tamie
 
Trzeba przyznać, że bobry dobrze sobie radzą z całkiem dużymi drzewami. Sprytnie je podgryzają i powalone pozbawiają kory. Gałązki zjadają lub ciągną na budowę tam. 
 




Obserwowałam też opuszczone miejsca żerowania bobrów. Drzewa pozostawione leżą i służą przyrodzie. Nie marnują się – wyrasta na nich nowe życie. 
 


grzyby i mchy na powalonych pniach

Na razie na trasie moich spacerów nie udało mi się napotkać żeremia. Może trzeba przejść głębiej wzdłuż kanałów, na których spotykam ślady bobrów. A może na drugim brzegu Oleśnicy coś się pojawi. 
 

ten kanał po wschodniej stronie Oleśnicy zdecydowanie wymaga zbadania
 
Będę nadal obserwować. Stanie się to jednak coraz trudniejsze, gdy wysokie trawy uniemożliwią dotarcie do miejsc zaanektowanych przez bobry.   
 


Zdjęcia – Edek i ja

8 komentarzy:

  1. Ech, Grey Owl i jego "Pielgrzymi puszczy" mi się przypominają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam, niestety. Pora nadrobić zaległości.

      Usuń
  2. Bobrom wolno wszystko... myślę że za dużo.

    Gratuluję jubileuszu i życzę dalszych fajnych wpisów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bobry są wolnymi stworzeniami. Nie nam ograniczać ich swobody. Kimże jesteśmy, żeby walczyć z Naturą?

      Za gratulacje dziękuję. Na razie nie zamierzam opuszczać posterunku przy komputerze, a co będzie - czas pokaże.

      Usuń
  3. Ba w Tarnowie działają w samym centrum miasta - 500 metrów od ratusza! U mnie w pracy też są i stale obserwuję ich działania. Nie budują żeremi, ale wykorzystują ludzką infrastrukturę (stare nieużywane kolektory i kanały odpływowe)

    A za miastem?... ostatnio wczoraj, tak spiętrzyły wodę że zaczęła zalewać pobliską drogę... więc mieszkańcy widząc że z bobrami nie wygrają... po prostu drogę nadsypali ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzisz. Pełno tam takich rur i kanałów. Następnym razem zajrzę do któregoś dostępnego otworu. Chociaz podejrzewam, że one wybierają takie bardziej ustronne.
      Tory kolejowe są dużo wyżej niż tamy, czyli na razie bez konfliktu m

      Usuń
  4. Na ostatnim biwaku na spływie, chwilę przed wypłynięciem, wpadłam jedną nogą w bobrzą norę - ubłociłam się po udo. W dodatku nie mogłam tej nogi wyciągnąć. Dobrze, że go tam nie było, bo jeszcze by mnie ugryzł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ugryzłby, gdybyś była piratem z drewniana nogą. ;)
      Ale głęboka ta nora, skoro tak wpadłaś po udo.

      Usuń