Prawie nic.
Tyle, co przeczytałam. Nigdy nie widziałam bobra europejskiego na żywo. Kolega
Ed zaleca zaczajenie się w pobliżu tamy lub żeremia przed świtem. Może jaki
wychynie. Na razie się nie czaję.
Nie jadłam
też mięsa bobra uznanego przez Kościół Katolicki w 17 wieku za rybę i zalecanego na czas postu.
W ostatnich
latach coraz częściej spotykam podczas wędrówek ślady życia i pracowitości
bobrów. Miało to miejsce na leśnych, podmokłych terenach. Daleko od siedzib
ludzkich. Malownicze rozlewiska, tamy, żeremia, charakterystycznie ścięte lub
obgryzione pnie i gałęzie drzew.
Jednego się
nie spodziewałam – spotkania takich śladów tuż za miastem, w pobliżu torów
kolejowych. Przecież podobno bobry są niezwykle płochliwe. Dlatego tak trudno
je obserwować. A tu pociągi co i raz z hałasem przejeżdżają w pobliżu tam i
miejsc żerowania.
Poza tym
wydawało mi się, że bobry lubią nie tylko podmokłe, ale też i czyste miejsca. A
tu jedna z tam na tak cuchnącym rowie odprowadzającym ścieki, że trudno długo
stać podczas fotografowania.
Trzeba
przyznać, że bobry dobrze sobie radzą z całkiem dużymi drzewami. Sprytnie je
podgryzają i powalone pozbawiają kory. Gałązki zjadają lub ciągną na budowę
tam.
Obserwowałam
też opuszczone miejsca żerowania bobrów. Drzewa pozostawione leżą i służą
przyrodzie. Nie marnują się – wyrasta na nich nowe życie.
Na razie na
trasie moich spacerów nie udało mi się napotkać żeremia. Może trzeba przejść
głębiej wzdłuż kanałów, na których spotykam ślady bobrów. A może na drugim
brzegu Oleśnicy coś się pojawi.
Będę nadal
obserwować. Stanie się to jednak coraz trudniejsze, gdy wysokie trawy
uniemożliwią dotarcie do miejsc zaanektowanych przez bobry.
Zdjęcia – Edek i ja
Ech, Grey Owl i jego "Pielgrzymi puszczy" mi się przypominają.
OdpowiedzUsuńNie czytałam, niestety. Pora nadrobić zaległości.
UsuńBobrom wolno wszystko... myślę że za dużo.
OdpowiedzUsuńGratuluję jubileuszu i życzę dalszych fajnych wpisów.
Bobry są wolnymi stworzeniami. Nie nam ograniczać ich swobody. Kimże jesteśmy, żeby walczyć z Naturą?
UsuńZa gratulacje dziękuję. Na razie nie zamierzam opuszczać posterunku przy komputerze, a co będzie - czas pokaże.
Ba w Tarnowie działają w samym centrum miasta - 500 metrów od ratusza! U mnie w pracy też są i stale obserwuję ich działania. Nie budują żeremi, ale wykorzystują ludzką infrastrukturę (stare nieużywane kolektory i kanały odpływowe)
OdpowiedzUsuńA za miastem?... ostatnio wczoraj, tak spiętrzyły wodę że zaczęła zalewać pobliską drogę... więc mieszkańcy widząc że z bobrami nie wygrają... po prostu drogę nadsypali ;)
O, widzisz. Pełno tam takich rur i kanałów. Następnym razem zajrzę do któregoś dostępnego otworu. Chociaz podejrzewam, że one wybierają takie bardziej ustronne.
UsuńTory kolejowe są dużo wyżej niż tamy, czyli na razie bez konfliktu m
Na ostatnim biwaku na spływie, chwilę przed wypłynięciem, wpadłam jedną nogą w bobrzą norę - ubłociłam się po udo. W dodatku nie mogłam tej nogi wyciągnąć. Dobrze, że go tam nie było, bo jeszcze by mnie ugryzł :)
OdpowiedzUsuńUgryzłby, gdybyś była piratem z drewniana nogą. ;)
UsuńAle głęboka ta nora, skoro tak wpadłaś po udo.