sobota, 4 stycznia 2025

I znów nad Kamienną

Wyruszamy w nowy rok na sprawdzoną trasę, którą od lat powtarzamy z drobnymi modyfikacjami. Czeka nas spotkanie z Kamienną i pozostałościami młynów na niej. 


Tym razem startujemy z przystanku autobusowego w pobliżu mostu nad Kamienną. Nad ranem leciutko poprószył śnieg, to i widok mamy lekko zabielony.
 

Dalej zamierzamy wędrować czerwonym szlakiem w pobliżu rzeki. 
 
rzeka przy szlaku w okolicy pierwszego młyna na Szczepanowie
 

No i ta bliskość rzeki kusi. Oj, kusi. Tym razem zapuszczamy się w takie ostępy nad nią, że tylko teraz można tam się przedrzeć przez chaszcze. 
 

Nie jest lekko, bo wysokie, uschnięte trawy skrywają liczne doły i trzeba bardzo uważać. 
 
Woda płynie wartkim nurtem.


Mimo trudności warto było tu zajrzeć, bo widoki na rzekę nieco inne niż te, do których przywykliśmy. 
 


Do szlaku wracamy mozolnie, ale skutecznie. Wszystkie pułapki pokonane bez szwanku. Z tym, że bliskość rzeki znów kusi. Teraz kierujemy się do zakola, gdzie rezydują łabędzie i kaczki. Ba, nawet czapla siwa wpadła z wizytą. Niestety, żadnego dowodu fotograficznego na obecność ptactwa nie mamy, bo tuż przed spotkaniem z nim koledze Edowi zadzwonił telefon. I, że tak powiem, po ptokach… pięknie odlatywały…
 


Kolejny znany i oczekiwany punkt programu jest zawsze okraszony małą niepewnością, czy przy młynie uda się przejść na drugi brzeg. Tym razem poziom wody niski, stawidła wyglądają na uszkodzone, to i przejść można bez problemu. 
 


Fotografujemy rzekę z drugiego brzegu, zastanawiamy się, czy elektrownia we młynie działa i wracamy na trasę.
 



W pobliżu kolejnego młyna przemykamy nieśmiało, bo gospodarze nie lubią intruzów.
 
 
Dziwne, ale wcale się nie trzymamy szlaku. Znów zbaczamy z niego, żeby zajrzeć nad zakole Kamiennej. 
 

I w końcu długo oczekiwany najmocniejszy akcent wycieczki – postój przy czwartym młynie. 
 
to jego pozostałości
 
Nurt rzeki staje się bardziej rwący dzięki przeszkodom z palików, koło młyńskie gdzieś się skryło wśród traw, a na brzegu wyrosły niespodziewanie stoliki i ławki. To podobno miejsca przygotowane przez miłośników morsowania. Myślę, że zimowa kąpiel w tej wodzie musi być wielkim przeżyciem, ale nie zazdroszczę i ruszam dalej na trasę. 
 



Podczas postoju śniadaniowego towarzyszy nam przebłysk słońca.
 

Później zaś ruszamy na dobrze znaną drogę prowadzącą na skraj Majkowa. Idzie się dobrze po leśnym podłożu. Czasem tylko w miejscu, gdzie wycięto las, mocno wieje.
 


Tym sposobem docieramy na skraj wsi, a potem szosą do miasta, gdzie już tylko staramy się zdążyć na autobus. Rewelacyjnie nam się to udało – na przystanek dotarliśmy równocześnie – dziewiętnastka i my.
 
 
Wycieczka, gdyby przebiegała szlakiem i dalszą drogą, powinna być łatwa, relaksująca, do pokonania rowerem. Nawiasem mówiąc kilka rowerów spotkaliśmy tego dnia w lesie. Z naszymi udziwnieniami – wyprawa dla zapaleńców, lubiących przygody w terenie… Tak czy siak, warta przejścia jeszcze nieraz. 
 
Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze:

  1. Nasza Kamienna to piękna rzeka,foty urzekają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dlatego tak często tam zaglądamy. Myślę sobie, że kolejna wyprawa powinna się odbyć szlakiem pogody ducha. To daje inne spojrzenie na rzekę.

      Usuń