Grupa wystartowała w Nadolnej przy kościele i udała się
szosą na wschód. Po drodze zatrzymali się przy cmentarzu na miejscu egzekucji
mężczyzn ze wsi Skłoby, których Niemcy zamordowali 11 kwietnia 1940 roku.
Następnie koledzy wędrowali zielonym szlakiem na północ.
Okazało się, że szlak prowadzi inaczej niż zaznaczono na mapie. Tak idąc dotarli
do stawów w Rzucowie. Zauważyli, że mało w nich wody.
W Rzucowie grupa miała dużo szczęścia, bo zostali przyjęci
przez gościnną właścicielkę dworu, która zaprosiła do zwiedzania parku,
pokazała wciąż odnawiany dwór, staw, opowiedziała o pracach renowacyjnych i o
tym, że w latach międzywojennych bywał tu gościem nastoletni Andrzej Łapicki.
dwór nakryty nowym dachem, okna i drzwi też nowe; jak było dawniej, zobaczycie we wpisie sprzed ponad 5 lat (tu link)
Zajrzano też w okolice leśniczówki Gucin. Nic mi o niej nie
opowiadano.
Dalej trasa prowadziła w pobliżu ruin niegdysiejszej
elektrowni dworskiej, która dostarczała prąd do dworu i zabudowań dworskich od
1924 roku do lat trzydziestych XX wieku.
Następnie koledzy maszerowali zielonym szlakiem, przeszli
przez Wolę Kuraszową.
Zatrzymali się przy pomniku w Nowinkach. Z tablicy na
postumencie wiem, że w tym miejscu poległo 27 mieszkańców wsi Bryzgów i
okolicy. Ich egzekucja miała miejsce 7
listopada 1944 roku. Edek zauważył, że w ostatnich latach zmieniło się otoczenie
pomnika. Możecie to sprawdzić porównując zdjęcie z relacji sprzed 10 lat (tu link). Szlak w tej okolicy okazał się niezbyt dobrze znakowany.
Gdzieś na trasie, w okolicach Skłobów, koledzy napotkali
krzyż z oryginalną tablicą ku czci podchorążego Edmunda Kuropki, ps. Barbarycz,
żołnierza oddziału Hubala, Zygmunta Herki, zamordowanego przez Niemców
mieszkańca wsi Skłoby oraz wszystkich zamordowanych 11 kwietnia 1940 roku.
Ze wsi Skłoby otrzymałam zdjęcie pomnika, przy którym zatrzymywaliśmy
się wielokrotnie.
Kolejne zdjęcie przypomniało mi urocze letnie popołudnie spędzone
na oglądaniu rzeźb właściciela chaty „Roska” w Stefankowie (tu link).
Ostatnie zdjęcie mówi o tym, że koledzy zatrzymali się przy pomniku
w tymże Stefankowie. Tablica wspomina ofiary egzekucji 4 kwietnia 1940 roku.
Dalej to już tylko marsz do Nadolnej i po wycieczce. Liczyła
14,75 kilometra. Tempo było spokojne, trasa niemęcząca.
Zdjęcia – Edek
Kiedyś nie lubiłem wycieczek po terenach mazowieckich... mimo że rowerem docierałem w tamte treny. Nadal lubię dworki i budowle towarzyszące .
OdpowiedzUsuńTym razem wycieczka była prosta do zrobienia dzięki dojazdowi samochodem. Busem nadal nie jest łatwo się tam dostać. Prawdę mówiąc z komunikacją publiczną na większości tras mamy problemy.
Usuń