poniedziałek, 14 września 2015

Sztafeta trzy razy pięć

Że nietypowa? Owszem. Ale taka dziś była na wycieczce. Z licznika otrzymaliśmy wynik 14,6 kilometra, czyli to pięć nie było równo odmierzane. Nie szkodzi.
Skąd ta sztafeta? Z przerzucania się wycieczką. Kolega Ed mnie zlecił wymyślenie trasy. Wymyśliłam – idźmy tam, gdzie jest ładnie, a ty prowadź. W tej sytuacji on ustalił trasę, a prowadzenie scedował na sztafetę.
Wystartowaliśmy na skraju Michniowa. Pierwszy mapę przechodnią i kompas przejął Janek.  I jak wyrwał! Ledwo kapliczkę sfotografowałam, a grupy nie widać. 

kapliczka w Michniowie

Janek na czele pierwszej zmiany
 
Dogoniłam – szli lasem na południowy zachód. Potem skrajem lasu  wreszcie zakręt na południe. I tu zapewne Edward spodziewał się, że będzie ładnie (zgodnie z zamówieniem). A było inaczej. Czyli mgła spowiła pola Zaskala, Wzdołu, Kapkazów. I nawet naszego celu – Pasma Klonowskiego nie było widać. Jednym słowem – do bani takie widoki.

marsz w siną dal

pajęcza pułapka

przemarznięty potwór 

szarość widzę 

zieleń przechodząca w szarość

Gdzieś tak koło dziesiątej zeszliśmy z asfaltu za Kapkazami i tam zaczęła się prawdziwa uczta. Z plecaków wyjechały ukryte do tej pory szarlotki i keks. To były ciasta z gatunku „znikających”. Ledwo sfotografowałam jeden rodzaj, a już pudełko puste. Kawałek keksa musiałam wywalczyć, bo mało brakowało, a nie starczyłoby dla mnie. 

 szarlotka z cynamonem

keks z kandyzowanymi owocami

szarlotka z kwaskowymi jabłkami

Po takiej porcji energii pomaszerowaliśmy dziarsko w stronę Bukowej. Janek prowadził najpierw ścieżką, a potem na kompas. Aż doprowadził do zielonego szlaku. 

początek podejścia na Pasmo Klonowskie


Przeciera się?
 
Oznakowanie szlaku wypatrzyła Irena. Zapewne dlatego, że już nie mogła się doczekać przejęcia od Janka akcesoriów kierownika. Teraz ona dowodziła. Trzeba przyznać, że tempo narzuciła ostre. Ale dawaliśmy radę utrzymać się w grupie.
Na tym odcinku mapa nie była szczególnie pomocna, a wręcz czasem przeszkadzała, bo szlak na niej zaznaczony odbiega od aktualnej trasy. Ale i tu kierowniczka nasza wyszła obronna ręką. I prowadzony przez nią fragment wycieczki pokonaliśmy bardzo szybko. Wszystko wskazuje na to, że ta jej „piątka” była nieco krótsza od Jankowej.

zmiana na prowadzeniu

 kierownictwo się oddala

Na skraju lasu Irena przekazała dowodzenie w moje ręce. A ja to taki misio ugodowy jestem, więc zamiast rwać na bus, zarządziłam postój na jedzenie. I słusznie. Bo „mój” odcinek trasy okazał się taki trochę nudny i łatwy, więc nie było powodu, żeby jakoś specjalnie się spieszyć. W każdym razie zeszliśmy ze szlaku i pomaszerowali ładną leśną drogą na zachód. Doprowadziła nas ona do szosy w kierunku Występy. 

ostatni fragment trasy

 
indywidualista - nie przyłączył się do grupy  
 
I już po wycieczce. Poczekaliśmy kilka minut na bus – i do domu.

Zdjęcia – Edek i ja

4 komentarze:

  1. Liczna grupka... już ubiór jesienny a i odżywianie bardziej kaloryczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robimy zapasy na zimę. Ale krótkie rękawki też jeszcze były.

      Usuń
  2. Uwielbiam Góry Świętokrzyskie we mgle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też taką ich wersję lubimy. Nam się taka mgła najczęściej trafia na Bukowej. A teraz szlak tam odnowiony, to i nie strach wędrować.

      Usuń