poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Wycieczka, na której spotkaliśmy patronkę turystów

Wystartowaliśmy spokojnie w Tumlinie. Nasza droga przebiegała szlakiem czerwonym, tempo mieliśmy spore, bo jeszcze nie było gorąco. Na szczycie Góry Grodowej wykonaliśmy tradycyjne zdjęcia kapliczki Przemienienia Pańskiego i kamieniołomu. A potem na dół.

kapliczka na Górze Grodowej
 
niedzielny spokój w kamieniołomie  
 
W miejscu, gdzie szlak skręca w lewo, my poszliśmy przecinką w prawo. Dobrze się szło – żadnych tam kałuż, krzaków, nudno. Po 8 minutach skręciliśmy w bardzo porządną drogę do wsi Ćmińsk Kościelny.
Tu wybraliśmy przejście ulicą Jesionową, która na mapie wygląda jak ścieżka. W terenie z ulicy robią się chaszcze. Nietrudne do przebycia. 

dumna ulica Jesionowa w Ćmińsku
 
Po ich pokonaniu zamierzaliśmy zdobywać Górę Cmentarną, która na mapie bardzo ładnie i pusto wygląda. W rzeczywistości porasta lasem. Zwiedziliśmy więc tylko sam cmentarz na jej zboczu. Przeważają tu współczesne groby, jest kilka wykonanych w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku z czerwonego tumlińskiego piaskowca i kilka starych – dziewiętnastowiecznych. 

dziweiętnastowieczny nagrobek Marcina hrabiego Rawicz Kamińskiego komisarza lasów rządowych 


inne stare nagrobki
 
Na tym to wzgórzu miał być w 17. wieku zbudowany kościół. Był to warunek przekazania przez biskupa krakowskiego Piotra Gębickiego dóbr biskupich Bernardowi Serwallemu w użytkowanie na 25 lat. Serwalli zmienił miejsce wystawienia kościoła, ale honorowo go wybudował. To późnorenesansowy kościół w Ćmińsku. Ten nieduży kościółek został rozbudowany w 20. wieku. Architekt trochę się, moim zdaniem, nie przyłożył i do renesansowego kościoła dobudował neogotycki. I tak powstał zlepieniec, może trochę dziwny z wyglądu, ale obszerny. 

kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy w Ćminsku 

portal z datą rozbudowy kościoła  

wnęka w ścianie kościoła z osiemnastowieczną figurą (nie wiadomo, kogo ona przedstawia - może jednego z ewangelistów, a może fundatora kościoła)  

 osiemnastowieczna figura Jana Nepomucena na placu przed kościołem 
 
Za to elementy wyposażenia kościoła zostały potraktowane z należnym szacunkiem i dlatego możemy oglądać w nim siedemnastowieczne epitafia fundatora kościoła i jego brata, barokowe i neobarokowe ołtarze. 

wnętrze kościoła - na ścianie oddzielającej starą i nową część freski w stylu starochrześcijańskim z postacią Chrystusa Pankratora w centrum 

neobarokowy ołtarz główny z osiemnastowiecznym obrazem Trójcy Świętej oraz epitafiami Bernarda i Piotra Serwallich po obu stronach

wczesnobarokowy ołtarz boczny z obrazem przedstawiajacym stygmatyzację świętego Franciszka  
 
W drugim ołtarzu bocznym  umieszczony jest obraz Matki Bożej Szkaplerznej; cześć dla tego obrazu zwanego Matką Boską Ćmińską jest zakorzeniona od czasu powstania parafii, jej fundator założył i finansował działalność Bractwa Szkaplerza. Co ciekawe, obraz jest wzorowany na obrazie Matki Boskiej Śnieżnej z rzymskiej bazyliki Santa Maria Maggiore. 

oltarz boczny z cudownym obrazem Matki Boskiej Ćmińskiej 
 
Z Ćmińska powędrowaliśmy do Bobrzy. Tu, oczywiście, oglądamy ruiny dziewiętnastowiecznego Zakładu Wielkopiecowego. Miał on być ważną częścią Staropolskiego Okręgu Przemysłowego. Udało się zbudować sporą część zakładu, ale powódź w 1828 roku zerwała tamę na Bobrzy powodując zniszczenia, a po wybuchu powstania listopadowego wszelkie prace przerwano i nigdy ich już nie podjęto. Wykorzystywano istniejące budynki jako warsztat kowalski, ale planowanej świetności nigdy nie osiągnął, a teraz jest oryginalną ruiną. Na szczęście zadbaną – teren wokół wykoszony, można zwiedzać bezpiecznie.




 ruiny Zakładu Wielkopiecowego w Bobrzy (inne zdjęcia w tym linku)

fragment muru oporowego otaczającego zakład (samochod przy murze oddaje skalę i wiekośc muru) 

My ruszamy dalej. Z trudem przebijamy się przez okolice toru samochodowego w Miedzianej Górze, gdzie trwa wielkie targowisko, otacza nas tłum aut i ludzi. Przyroda też tam gdzieś jest, ale nikt na nią nie zwraca uwagi.


mokradła rzeczki Młynek 
 
Upał narasta, koledzy reagują z niechęcią na propozycję zdobywania Wykieńskiej, no to wędrujemy do Tumlina.
I w Tumlinie zaglądamy do kościoła pod wezwaniem Św. Stanisława Biskupa Męczennika. Ten kościół ma wcale nie mniej oryginalną historię niż kościół w Ćmińsku. Nie będę przytaczać legend, ale faktem jest to, że w szesnastym wieku w okolicy rozwijał się przemysł górniczy i hutniczy, przybywało wykwalifikowanych robotników i dla nich na miejscu drewnianej kaplicy kardynał Jerzy Radziwiłł ufundował świątynię konsekrowaną w roku 1599. 

kościół Św. Stanisława B.M. w Tumlinie zbudowany z czerwonego piaskowca tumlińskiego

tablica ku czci fundatora kościoła (ostro skrytykowana przez znanego miłośnika historii księdza Wiśniewskiego za wygląd kardynała) 
 
W osiemnastym wieku biskup Sołtyk odrestaurował kościół i z tego okresu pochodzą tumlińskie ołtarze. 

wnętrze kościoła 

ołtarz główny z obrazem MB Niepokalanie Poczętej i obrazem patrona świątyni w górnej częsci  

ołtarz boczny świętego Antoniego 

obrazy św. Józefa i św. Barbary w ołtarzu na południowej ścianie kościoła 
 
W Tumlinie znów spotykamy w ołtarzu bocznym obraz Matki Boskiej Śnieżnej. W roku 1630 przywieźli go ze sobą z ojczyzny włoscy robotnicy. Obraz otaczany jest wielkim kultem od czasu, gdy cudownie ocalał z pożaru na początku 17. wieku. 

ołtarz z obrazem Matki Bożej Śnieżnej (po bokach figury świętych Anny i Joachima) 
 
Wiele by można pisać o Matce Bożej Śnieżnej, która zesłała śnieg w Rzymie 5 sierpnia, aby wskazać miejsce budowy świątyni, w której obecnie wisi dwunastowieczny obraz z Jej wizerunkiem. Powiada się, że chustą, którą Maryja trzyma w ręku, ociera ona łzy cierpiących, stad jest nazywana Matką Bożą Pocieszycielką. I jest patronką między innymi sportowców i turystów. Nic o tym wcześniej nie wiedziałam, ale teraz, skoro to wiem, muszę się podzielić tą informacją.  

słynny wizerunek Matki Boskiej Śnieżnej z bazyliki Santa Maria Maggiore w rzymie (skopiowałam z Wikipedii)  

Mamy swoją patronkę i wiemy, w jakim kościele (nawet dwóch) możemy Ją odwiedzić. Przy okazji kolejenych odwiedzin opowiem o inych ciekawostkach związanych z tymi miejscami. 
I to tyle o naszej niedzielnej wycieczce – miała być dłuższa, ale w upale skurczyła się do 14 kilometrów.

Zdjęcia – Edek i ja

6 komentarzy:

  1. W czasie upału bardzo lubię odwiedzać kościoły, ponieważ panuje tam przyjemny chłód :) oczywiście nie w trakcie nabożeństwa, bo u nas zawsze pełno ludzi...
    Ruiny zawsze robią na mnie ogromne wrażenie, a ruiny zakładu doprawdy imponujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też nie wchodzimy turystycznie do kościołów podczas nabożeństw. Tym razem w jednym kościele trafiliśmy tuż po zakończeniu, a w drugim pół godziny przed. Czasem się udaje.
      Niedługo pokażę inne, równie ciekawe, ruiny przemysłowe w naszej okolicy. Ale ... wyjaśni się podczas lektury. :)

      Usuń
  2. No macie zacięcie chodzić w taki skwar, my mamy alternatywę rowerową w takich przypadkach. Już się nie mogę doczekać do jesiennych wędrówek. Muszę wymyślać pomału oryginalne i niecodzienne trasy, wszak konkurencja dla CKRajdCommando rośnie :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas to ja jestem skutecznym hamulcem rowerowym - nie umiem jeździć na rowerze. I dlatego koledzy uprzejmie mi odpuszczają i chodzą.
      A Wam zazdroszczę tego centralnego położenia - z Kielc łatwiej wyruszyć niż ze Skarżyska. Zawsze musimy kombinować z przesiadkami. I nawet, jak byśmy chcieli coś ściągnąć z Waszych tras, to nas te przesiadki wykończą. Ale z przyjemnością czytam i oglądam relacje.

      Usuń
  3. Bogata trasą!
    Z tak wiekowymi obiektami przemysłowymi jeszcze przyjemności nie miałem (poza dymarkami - ale to drobnica w skali takich hal), nawet bez infrastruktury robią wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dymarki - wielki wynalazek, ale mały obiekt. W Bobrzy jest na czym oko zawiesić.

      Usuń